Przyspieszony rytm
Dopiero rozebrałam choinkę, a tu już Wielkanoc na horyzoncie... Wszystko dzieje się tak szybko, że nie nadążam z przyswajaniem. Ciągła galopada po lekarzach, niewyrabianie na zakrętach w pracy, planowanie remontu kuchni, kredytu na ten remont, dbanie o relacje rodzinne, małżeńskie, matko-córkowe. Trochę mnie to przytłacza. Już dwa razy od czasu wakacji zwiewałam na chwilę do Rodziców, żeby zresetować głowę, na jakiś czas pomaga, ale potem znowu chaos kłębi się w głowie i szarpie nerwy. Wróciłam do czytania. Zauważyłam, że to też dobrze mi robi. Wciskanie się w fabułę zupełnie różną od tej z mojego życia daje oddech i huśta perspektywą. Gdzieś tam budzę się z codzienności, zerkam z zupełnie innej strony, bywa że nabieram od nowa chęci, by sprzątać życiowy bałagan. Ale jakoś ciężej jest. Branie się w garść i potrząsanie sobą nie idzie mi już tak łatwo jak kiedyś. Ale wiosna idzie. Będzie lepiej. Trzymajmy się