Powrót do przeszłości
Tak, wiem że mnie długo nie było. Niestety Wena zdechła, a perspektywy w codzienności takie sobie. Cóż, życie, należy się dostosować.
Jeszcze niedawno można było pomylić pory roku - późną jesień z późnym latem. Temperatury szalały sobie bliżej dziesięciu na plusie, łatwiej było wrócić myślami do wakacji. Ale im dalej w listopad tym trudniej wykrzesać ze wspomnień siłę napędową do życia.
Wakacje były...piękne i.. trudne. Im dokładniej coś ostatnio planuję tym bardziej spektakularnie plany biorą w łeb. Dobrze, że nie wszystkie, ale jestem zmęczona ciągłym dostosowywaniem się do różnych sytuacji.
Zaplanowaliśmy tydzień z moimi Rodzicami u nas, w planach było dużo zwiedzania, wypadów w piękne miejsca Małopolski, Kraków mieliśmy traktować wyłącznie jako noclegownię. Drugi tydzień mieliśmy spędzić u Rodziców i bujać się po Podkarpaciu. Mężon potem miał wrócić sam do domu i do pracy, a my z CJ zostać prawie do końca miesiąca. Wyszło...połowicznie. Z jednej strony było super, bo najbliżsi byli ze mną, spędziliśmy razem mnóstwo czasu, ale... Początek urlopu przywitał nas wściekłym zimnem i deszczem, chcąc nie chcąc spędziliśmy więc weekend z netflixem. Nie zrażaliśmy się jednak, działała siła rozpędu - mamy urlop, mamy siebie, będzie fajnie!!
"Już" we wtorek prawie przestało padać. Nie czekaliśmy na zupełną poprawę, tylko zmęczeni siedzeniem w domu wskoczyliśmy do samochodu i pojechaliśmy na Szlak Orlich Gniazd. Czy było zimno? Owszem. Czy w Ogrodzieńcu złapał nas deszcz? Oczywiście. Czy ubrałam się zupełnie nieadekwatnie do pogody? Być może ;) Ale i tak potraktowaliśmy wyjazd jak przygodę.
Przedreptaliśmy przepiękny Ogrodzieniec wzdłuż i wszerz.
Zachwyciliśmy się pięknie odrestaurowanym zamkiem Bobolice.
Z zewnątrz podziwialiśmy Mirów, obiecując sobie powrót po jego remoncie, żeby zajrzeć do środka
A na koniec zajechaliśmy na parking przy Pustyni Błędowskiej, żeby odhaczyć kolejny punkt programu.
Było naprawdę fajnie.
Tylko samochód zaczął wydawać dziwne dźwięki i zaświeciła się kontrolka pompy. Komenda "check engine" zwarzyła wszystkim nastrój. Zaczęliśmy się bać, czy dojedziemy do Krakowa. Dojechaliśmy, ale koniecznością było znalezienie warsztatu.
Jak się pewnie domyślacie, samochód został uziemiony. W związku z częścią, która miała dotrzeć z Warszawy - na długo. Nie wiedzieliśmy ile to potrwa, po kolei wykreślałam z grafiku punkty zaplanowane na ten tydzień.
Szukałam "stacjonarnych" atrakcji. Było wściekle gorąco, więc na urodziny Mężona poszliśmy na obiad do lokalnej knajpki, zaliczyliśmy IKEA, do której rzadko jest możliwość dojazdu w tygodniu, a w tygodniu - wiadomo, mniej ludzi ;), poszliśmy na Stand-up, żeby się trochę rozruszać, pojechaliśmy nawet na działkę do Teściowej, żeby nie smażyć się w domu...
Tydzień minął, widziałam że Rodzicom doskwiera brak miejsca w naszym ciasnym mieszkanku, że chcieliby już być u siebie, na swoich warunkach. Dwoiłam się i troiłam, żeby było im wygodnie, ale co jest wygodne dla trzech osób, dla pięciu może już takie nie być.
Upał nas wykańczał. Brak wiadomości z warsztatu również.
Próbowaliśmy się chłodzić w Ogrodzie Botanicznym, w Muzeum AK, ale z tyłu głowy było zawsze to, gdzie mogliśmy w tej chwili być a nie jesteśmy i... choć mieliśmy to, co najważniejsze - siebie, to najpiękniejszą muzyką okazał się dźwięk telefonu i głos pana mechanika wzywający nas po odbiór auta.
Decyzja była jedna, natychmiast wyjeżdżamy. Chyba nigdy się tak szybko nie pakowałam :)) Meżon niestety już swój urlop wykorzystał, więc do Rodziców pojechałyśmy z Julą tylko we dwie. Samochodzik spisywał się na szczęście świetnie.
Przez tydzień zdążyliśmy odwiedzić Fabrykę Czekolady w Korczynie
Zamek Kamieniec w Odrzykoniu
Zamek w Dubiecku
I przepiękny Lublin.
Były też bliższe okolice i oddech nad wodą....
CDN...
Lublin to mój cel na liście miast :D Jest piękny
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam? Życie swoje, plany swoje. Potrafi przywalić tak znienacka...
Całuję <3 .Najwierniejsza czytelniczka - N.
Na pewno go kiedyś zobaczysz, trzymam mocno kciuki Nat :* I dzięki, że jesteś :)
Usuń