Weryfikacja
Wiecie, dziś znów wrócę jak zwykle do domu, gdzie będą na mnie czekać Mężon i Młoda, ale wieczorem powitam w progu moją Mamę :)
Urlop Mężona dziś się kończy, zwołują ich z powrotem, by trochę popracowali... Czas najwyższy, bo jego ostatnia pensja wołała o pomstę niekoniecznie nawet do nieba. Raczej do prezesa ;/ Ale co przeżył, to Jego. Np wczorajsze pomstowanie na sąsiada - "bo mu się zachciało wiercić dokładnie wtedy kiedy ja wreszcie uśpiłem Królewnę - no SIWINIA no! ;)" Albo robienie z siebie głupa, żeby Młoda zjadła choć trochę więcej zupki (ostatnio się jej odmieniło - nasze żarcie - z radością - słoik - do kosza...). Mężon już nawet zawartość pieluch Młodej przyjmuje ze stoickim spokojem...
Ale największym hitem była dla mnie niedziela. Młoda z radosnym świergotem na ustach zerwała się o piątej rano, pożarła cycka i nastawiła się na nadawanie. Swoim tatatatatatata!!!! khhhhhhhh!! guagugigaaa!!!!! komentowała chyba moje wory z niewyspania pod oczami... W każdym bądź razie, Mężon raźnie zerwał się z betów, dzielnie postanawiając, że on się zajmie latoroślą, a ja mam iść dospać do drugiego pokoju. O aniele mój!!! Pognałam pędem, z piernatami pod pachą, żeby się czasem nie rozmyślił :D Zapikowałam się z nosem pod kołderką, wyłączyłam słuch, żeby radosne aoooooooo!!! nie rozpraszało Morfeusza i... Obudziła mnie CISZA. O DZIEWIĄTEJ RANO!! I oni NAPRAWDĘ spali :D Niedługo potem tititititiiiiiii!!!! Przywróciło wszystko do normy, świat ponownie ruszył, a my zajęliśmy się śniadankiem :)
Młoda dostaje wieczorem butlę - tak od tygodnia. Wcześniej pozwalałam jej naciągać do woli mój biust, aczkolwiek kiedy naciąganie zaczęło się przedłużać, a budzenie chwilę po zaśnięciu na kolejną porcję mleka stało się nagminne, postanowiłam sięgnąć po wspomaganie. Chyba działa. I jeszcze odkładanie Młodej do łóżka ZA KAŻDYM RAZEM kiedy się obudzi w nocy - też. Dopiero nad ranem przenoszę ją do nas i razem przytulając się i odprawiając radośnie poranne pieszczochy - budzimy się... Ona chyba dojrzała do wyprowadzki, bo budzi się tylko dwa razy w nocy, chwilę pociamka i zasypia znowu. Wcześniej przewracałyśmy się w łóżku po pięć i więcej razy...
Wiem, że nieuchronnie zbliża się dzień, kiedy przestanę karmić piersią. I już mi z tego powodu źle. I aż się sama sobie dziwię. Bo ZANIM urodziła się Jula (boszzz jakie to zamierzchłe czasy!!!) moje poglądy na temat karmienia były bardzo ugruntowane - stwierdzałam, że o ile w ogóle będę karmić - to nie będzie to jakiś spektakularnie długi okres - może ze trzy miesiące, żeby "dziecko tą odporność nabyło"... ;) Potem, kiedy karmienie wcale nie okazało się upierdliwym procesem, a wręcz zbawieniem, żeby szybko uciszyć w nocy (i nie tylko) drącego się z głodu upiorka, kiedy okazało się, ze uwielbiam kiedy Młoda "cyckając" jednocześnie klepie mnie rączką po twarzy, patrzy uważnie prosto w moje oczy, mocno się wtula, żeby przysnąć... Okres kiedy chciałam karmić zaczął się wydłużać. Najpierw do momentu aż wrócę do pracy, potem mimo masakry w pracy, mimo bólu po odstawieniu na cały dzień, postanowiłam, że "póki zęby nie wyjdą" - no i bujamy się tak do dzisiaj. Później, cóż - pewnie będzie - Nie gryź Mamy!!!! - i przeciągniemy póki sama się nie "odessie" :D
Życie weryfikuje poglądy. Nawet bardzo ;)
Nawet nie wiesz, ile moich poglądów zostało zweryfikowanych, odkąd dowiedziałam się, że będę mama.... Nie będę owijać w bawełnę - całkiem niektórych głupawych poglądów. Na przykład, że karmienie piersią "publicznie" jest niesmaczne, że dziecko ma spać w swoim, a nie w moim łóżku, również, że piersią będę karmić krótko, itp. Wiele prawdy jest w powiedzeniu, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia... Dziś jestem można by rzec - innym człowiekiem:))))
OdpowiedzUsuń:)) Miałam dokładnie te same poglądy, może bardziej wstydziłam się pokazać publicznie cycki niż uważałam to za niesmaczne - bo uznawałam, że się wszyscy będą "gapić" ale potem np karmiłam w autobusie :D:D A i dziecko spało w naszym łóżku dłuuuuugo, choć nawet kupiłam cudowną pościel i wyszykowałam dziecięce łóżeczko :D Młoda korzystała z niego zwykle w dzień :)
OdpowiedzUsuńJa po urodzeniu synka też się wstydziłam karmić publicznie, ale się przełamałam i okazało się że nikt się wcale nie gapił. Teraz nie mam z tym problemu. A co do spania w łóżku to mały spał na początku może ze dwa tygodnie, ale ja się przez to kompletnie nie wysypiałam. Teraz śpi w kołysce (pożyczonej) obok łózka i tez jest dobrze. A i oprócz tego ma swoje własne łóżeczko, z którego też korzysta w dzień.
OdpowiedzUsuńmoja Kasia tez zarzekala sie przed urodzenie Asienki, ze pewnie nie bedzie karmic, a jelsi juz to tylko gora 2-3 miesiace i ze bdzie to niemile. Tymczasem... uwielbiala karmic mala i robila to 8,5 miesiaca az sam jej przypominalem ze moze juz starczy.
OdpowiedzUsuńA meza jak widze masz fajnego - to proste, im czesciej bedzie z malenstwem zostawal sam tym kontakt bedzie lepszy, bedzie to bardziej lubil. A kasa to rzecz nabyta, jeszcze przyjdzie, a pierwsze miesiace zycia sie juz nie powtorza
tata na etacie
oj Kochana... mój Mąż nie potrafi uspać Kuby... za bardzo Mlody Nim rządzi:)))
OdpowiedzUsuńKwietniowa
Ojjjj... zaloze sie, ze maciezynstwo zweryfikowala nie jednej kobiety poglady;) Ja zarzekalam sie, ze nie bede karmila w miejscu publiczym... nie i juz... a jak bylo?? Maly/Mala plakala, to ja siadalam w zacisznym miejscu i po prostu karmilam:))))
OdpowiedzUsuńBuziaki:**
Święta prawda :) życie weryfikuje bardzo dużo naszych poglądów :)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńo proszę, czyli jednak faceci się czasami przydają jak widać hihihi
OdpowiedzUsuńmój się zarzeka, że jakby co, to on chętnie będzie wstawał w nocy i zmieniał pieluchy a ja już to widzę hahaha
No cóż, ja piersią nie karmiłam i pewnie nigdy nie będę... ale oprócz tego i moje poglądy się troszkę zweryfikowały;-) Jednak mimo wszystko na razie udaje mi się zasady utrzymywać i Młody z nami w wyrku nie śpi, on po prostu woli swoje łóżeczko a nam to pasuje, bo pewnie byśmy na tej naszej wersalce się we trójkę ie pomieścili;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Tato na etacie dziwnie zabrzmiało "przypomniałem jej że może już starczy" to chyba powinna być decyzja tylko mamy i córki ;) Twój biust raczej nie bierze w tym udziału :D
OdpowiedzUsuńKwietniówko, myślę, że jakby go raz porządnie zmęczył, młody akceptowałby usypianie przez tatę ;)
Limonko w takich sytuacjach po prostu nie mamy wyjścia ;)
Aniu - co zrobić, trzeba tylko się jakoś dostosować :)
Promii mój nie chciał słyszeć o zmienianiu pieluch - a zmienia, ale w nocy niestety wstaję ja...
Almo my na szczęscie mamy wielkie wyrko 190X200 :D
Chwilkę mnie nie było a tu takie zmiany :-)))) No i dobrze, ja jestem jak najbardziej za!!! Niech tatusiowie poznają słodki smak ,,tatowania'' :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że Tatuś Juleczki doskonale zdaje "tatusiowy egzamin" :-)
OdpowiedzUsuńPoglądy są od tego, żeby je zmieniać ...w razie, gdy okazały się - złe :-)
Serdecznie Was pozdrawiam :-)
Florella
Ika to właściwie konieczność :)
OdpowiedzUsuńFlorello - dkładnie! Pozdrawiamy również :)