Uuuuaaaaaaa (ziew).
Powiedzmy, że się budzę.
Oczy jeszcze półprzymknięte, aleeee... już prawie.
Bo jedną nogą to wciąż jeszcze jestem TAM. Z moimi wszystkimi. Przy tym uginającym się stole, wśród śmiechu, radości i stękania z przejedzenia.
Oczy jeszcze półprzymknięte, aleeee... już prawie.
Bo jedną nogą to wciąż jeszcze jestem TAM. Z moimi wszystkimi. Przy tym uginającym się stole, wśród śmiechu, radości i stękania z przejedzenia.
I śnieg nawet był, wiecie? Myso mój Dziki Wschód jest jeszcze bardziej
południowo-wschodni :))) Śnieg "zaczął się" tak po prostu na polach za
Przeworskiem i potem już był i był... Póki w Wigilię nie rozpuścił go
marznący deszcz :D
Zamykam w szklane ramki wspomnienia - kruche i ulotne.
Słabiutkiego już Dziadka. Komenderującą Dziadkiem Babcię (że hę?? świat stanął na głowie!!!). Julę biegającą z wyszczerzem totalnym od jednej osoby do drugiej, ładującą się na kolana do Mamuni i Tatunia, ciągnącej za rękę Siostrę i łowiącą "lybki" z Braciszkiem.
Lodowatą wigilię o poranku z marznącym deszczem, który oblepiał wszystko
i sprawiał, że razem z Siostrą właściwie jechałyśmy na butach bardziej
niż szłyśmy do naszego ulubionego "butiku" za złotówkę ;)
Mamunię z marsową miną w okolicach drugiego dnia świąt, która to mina jak zwykle oznacza "NO DLACZEGO ja nie urodziłam się FACETEM???" Jednocześnie wyrzucającą wszystkich z kuchni bo ona SAMA. Cud, że sałatki nam pozwoliła pokroić ;)
I żywa szopka pod kościołem... Chociaż ja sama w sumie nie jestem zwolenniczką trzymania zwierząt pod kościołem ku uciesze gawiedzi w ciasnej bądź co bądź szopce i na zimnie. Mrozik był wprawdzie niewielki, Jula przeszczęśliwa, Babcia z nią poszła - bo i owca i koza i kury i króliki i kaczki... aleeee... No. Ale i już.
I nawet nie przeszkadza mi to, że mam też wspomnienia związane z zasmarkanym Mężonem, który już w czwartek na wyjezdnym pozarażał nas jakimś świństwem. Mnie chyba nawet wcześniej, bo padłam w piątek a Braciszki dopiero w niedzielę. Takiego kataru to nawet najstarsi górale nie pamiętają :/
Dzięki temu Sylwestra mieliśmy tematycznego. Wystylizowani na pacjentów szpitala w Leśnej Górze - żarełko i opieka na medal, każdy ze swoją paczką chusteczek w łapie - doczekaliśmy we czwórkę do północy. Jula balowała u dziadków.
A teraz - ogarniam się jakoś papierowo, bo tak w sumie nie było mnie w pracy dni cztery a zaległości mam za 2 tygodnie. Jakim cudem??
Ważne, ze już na chodzie jestem. I teraz byle do wiosny proszę Państwa!
Tym optymistycznym ... do następnego.
Oby do wiosny;)
OdpowiedzUsuńWidzę ze sylwestrowa imopreza w podobnym nastroju;) Ja toast wznosiłam chwile przed północą psst-aspirynką;) kurde to lepsze od szampana;)
Tak wiec wszystko co złe zostało w Starym a Nowy może być już tylko BAJECZNY;)
:)) czasem można i tak "zaszaleć" mam nadzieję jednak, że to była jednorazowa taka impreza bo jednak wolę sylwestry w bardziej szampańskim niż leśnogórskim nastroju ;) Wszystkiego dobrego i dla Was Stokrotko :)
UsuńPusto u Ciebie było że hej!
OdpowiedzUsuńAle juz jesteś, nareszcie! :*
oj tam oj tam ;)
Usuńno to sylwestra mialysmy podobnego :)
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze jestescie tak zadowoleni z wyjazdu :) Tak ma byc :)
ano :)) było super. Oby więcej takich spotkań. I mniej TAKICH sylwestrów ;)
UsuńNareszcie wróciłaś:))))Nie ma jak Święta u Mamci.....A na Nowy Rok dużooooo zdrówka i miłości:)))Pozdrawiam,Aga
OdpowiedzUsuń:)) na szczęście się udało :D dziękuję za życzenia i też życzę wszystkiego co najwspanialsze :))
Usuńłeee.... spisałam się i mi gdzieś wsysło.
OdpowiedzUsuńTo jeszcze raz.
Mówisz, że u Ciebie śnieg był?
jaaaaaa
tylko u mnie taka dupa blada.
Stylizacja na pacjentów Leśnej Góry - super pomysł, w następnym roku, polecam jednak może przebrać się za lekarzy :)Będziecie żwawsi :)
Fajnie, że wróciłaś :)
no był był. I niestety JEST ZNOWU. Wczoraj nam dowaliło. Jula tylko była rozczarowana że zaczął padać tak późno i nie zdążyła z Tatusiem na sanki. Mężon był rozczarowany mniej ;)
UsuńA Stylizację wolałabym chyba raczej na hmmm balangowiczów Króla Juliana na Madagaskarze :D
do następnego :)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńA ja się cieszę, że już jesteś i do nas napisałaś! ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne te Twoje wspomnienia - i wcale nie takie ulotne, bo właśnie je spisałaś i za ileś lat jak przeczytasz, to zobaczysz to wszystko znowu przed sobą... jak żywe. ;-)
Sylwester w piżamach też ma swój urok! ;-D
Ale mam nadzieję, że już zdrowi jesteście!
Kochana, trzymaj się cieplutko i dzielnie w pracy (dobrze Cię rozumiem z tymi papierzyskami...), na szczęście jutro już piątek!
A i wiosna coraz bliżej! ;-)
Buziaki i uściski noworoczne! :-*
taaa za te sto lat jak przeczytamy to będziemy się nabijać jakie to guuupie sprawy nas zaprzątały ;)) Na szczęście obyło się bez piżam, tylko z chusteczkami. Oby gorzej nie było ;) I znów poniedziałek....
UsuńTak pięknie opisałaś Wasze święta ... ^^, że aż poczułam ten klimat i znów zaczęłam tęsknić ... a tu przyjdzie mi na niego czekać cały rok! Buuuu....
OdpowiedzUsuńDo następnego :)
No mi do TAKICH świąt jeszcze 2 lata bo w tym wszystko u Teściów. Masakra :/ A chciałabym chociaż co roku razem...
UsuńFajne te Twoje wspomnienia....
OdpowiedzUsuńa wiosna... u mnie juz :) zapraszam :)
a u mnie znów zima tak że ten hm. Dupa. ;))
Usuńdobrze, ze wspomnienia takich chwil i dni mamy...
OdpowiedzUsuńszczesliwego nowego kochana! :*
szczęśliwego i dla Ciebie - dziękuję :) a wspomnienia to konieczność jak wokół żywej przyjaznej duszy :/
Usuńhej zasmarkańcy!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że już zdrowi, hę?
u nas śniegu bylo tyle co kot naplakal:/
Na szczęście tak. Mam nadzieję że i u Ciebie wszystko ok. A śnieg od wczoraj leży w Kraku - z radością się podzielę ;)
Usuń