Już "po świętach" siedzę zatem w pracy i umieram. Moja alergia, którą już uważałam za niebyłą - znów śmieje mi się w twarz. Jako dziecko chorowałam non stop - zapalenie oskrzeli - jedno po drugim, w końcu zapalenie płuc. Aż jakiś mądry lekarz wysłał mnie na testy skórne dla alergików - okazało się, że mam gigantyczną alergię :/// Roztocza, pieski, kotki, pierze, owcza wełna. Dzięki Bogu pyłki mnie oszczędziły... No to Mamunia wyeliminowała mi pierze z pościeli, zabroniła odkurzać, piesków, kotków i innych futrzaków na szczęście nie było w domu, więc nie musiałam się z nimi żegnać. Za to przywitałam na stałe pudełeczko z tabletkami Zyrtec.Codziennie przez kilka lat wrzucałam w siebie pigułki, aż wreszcie przestały być potrzebne. I długo potem nie były. Może sporadycznie po jakichś wielkich porządkach - szczególnie po wietrzeniu szaf ;)) No i dopadło mnie w Boże Narodzenie. Katar, zaczerwienione i opuchnięte oczy. Bóle głowy. I potworne samopoczucie... Cóż - tapety w moim ...