Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2016

Luty.

Obraz
Czy ja już wspominałam, że nienawidzę lutego? Myślę, że pewnie już wam się to nie raz pokazało na blogu. No i otóż... Totalnie NIC się nie zmieniło w tym względzie. To dla mnie wciąż najbardziej depresyjny, męczący, rozczarowujacy, denerwujący miesiąc w roku. Mógłby nie istnieć. On sam zresztą wciąż mnie w tej opinii o sobie utwierdza. Jeszcze w poprzedni weekend "dla odczarowania"  wybraliśmy się wszyscy troje do Parku Wodnego. Bilety od Sis sprezentowane na 10 rocznicę ślubu długo czekały na odpowiedni czas. Doczekały się. Ja ogólnie nie przepadam, ale żebyście widzieli Julę... Szalała w basenach, zjeżdżała ze zjeżdżalni, wszędzie chciała zajrzeć, spróbowała plywania... A od środy... Gorączka 39 stopni, dudniący kaszel i mały cień snujący się po mieszkaniu. I drugi - wiekszy - mój, bo już w czwartek miałam taką samą gorączkę. Luustrzana kuchnia wygląda jak powyżej. Naprawdę mam już dość lutego. Jutro idziemy do kontroli do siedliska bakcyli w przyszpitalnej

....

Obraz

Mogłabym tak codziennie...

Urwałam się z roboty.  Wyszarpałam piątek i poniedziałek, żeby ukoić skołatane nerwy i gruźliczo-grypopodobny kaszelek.  Dzięki temu mój weekend wydłużył się do dni czterech, a ja stwierdzam że to mało. W Firmie zmiany gonią zmiany. I zmianami poganiają of kors.  Nienawidzę tego - niestabilności, gonienia w piętkę i zastanawiania się za co ja w końcu jestem odpowiedzialna i dlaczego wygląda na to, że za wszystko. Nie tylko nowy program do obsługi, któremu wiele można zarzucić "bo dopiero wdrażamy i trzeba jeszcze uzupełnić pewne rzeczy", nie tylko całkiem nowy pion Firmy, który do tej pory działał chaotycznie i kompletnie bez pomysłu (czyli w skrócie NIE DZIAŁAŁ) ale jeszcze do tego wszystkiego nie ma właściwie żadnej konkretnej informacji JAK to powinno wszystko pracować żeby było dobrze i co ja w tym wszystkim robię (oprócz tego że TKWIĘ po uszy i ledwo dyszę...) Chyba się wypaliłam. Nowe wyzwania, których kiedyś szukałam potrzebne mi są teraz jak dziura w mo