Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2008

Wesołych świąt... :)

Jeszcze rok temu nie miałam tego komu napisac, ale teraz - JESTEŚCIE i bardzo mnie to cieszy :) Życzę Wam więc, by te święta były wyjątkowe, ciepłe, rodzinne, pełne miłości, zrozumienia - i dobrych prognoz na nadchodzący Rok :) Życzę Wam pogody ducha i cudownej atmosfery w rodzinnym gronie. I... Samych pyszności na świątecznym stole... I niech prezenty będą tymi właśnie - które sobie wymarzyliście i wyśniliście. WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!!! A ja zmykam, bo jest mi taaaaaaaaaaaaaaaaak dobrze u Mamy :)) A internet jest tu towarem raczej deficytowym :/ Ale nic to! PA! :)

Jak upiec świąteczny piernik.

Postanowiłam na przekór temu, co dzieje się za oknem (śnieg pada.) (z deszczem.) (jest obrzydliwie. :/) przywołać świąteczną atmosferę świątecznym zapachem. Mi ze świętami najbardziej kojarzy się zapach pierników... :) W tym roku zamiast sterty małych ciasteczek, postanowiłam upiec jeden piernik, z przepisu z niejakiej Claudii wydanej kilka lat temu. Niby nic trudnego, przepis wypróbowałam w zeszłym roku, w kuchni Teściowej, piernik wyszedł jak złoto, postanowiłam powtórzyć sukces. A więc, aby upiec świąteczny piernik należy: 1) Zaplanować pieczenie na czas wolny od pracy - najlepiej weekend, żeby się nie śpieszyć i wszystko spokojnie przygotować. Po czym rozchorować się w ów weekend i pozostawać w stanie kompletnie nie nadającym się do czegokolwiek. Ale... 2) Nie poddać się, zrobić listę zakupów, wręczyć ją Mężonowi i poprosić by poszedł do sklepu. 3) Narysować Mężonowi jak powinna wyglądać blaszka do piernika i szczerze się ucieszyć, kiedy stwierdzi "aaaaa to taka jak do

No lubię moją pracę ;)))

Obraz
Lubię moją pracę godz 8-10 Lubię moją pracę godz 10-12 Lubię moją pracę godz12-14 Lubię moją pracę godz 14-16 DZIĘKI PJ!!!!!!!!!! :)

Niewydarzona żona...

Wyrazy współczucia dla Szanownego Mężona. Po wnikliwej obserwacji własnej osoby doszłam do zatrważających wniosków... Powiedzmy sobie wprost - otóż, żona ze mnie ostatnio (delikatnie mówiąc) niezbyt udana... Przez ciążowe smaki, obiady zrobiły się dość monotonne, bo nie chce mi się gotować osobno sobie i jemu. (No więc mamy: zupa- makaron, makaron-zupa, zupa z makaronem...). Na krześle zbiera się sterta koszul do prasowania, bo to zajęcie jest dla mnie (i chyba zawsze będzie) - torturą (a przecież dziecka torturować nie będę, nie?) Co chwilę jestem chora, nigdzie nie daje się ze mną wyjść - ledwo zawieje, a ja z obłędem w oczach szukam chusteczki, owijam się szczelniej szalikiem i pytam kiedy wracamy... Nastroje mam co najmniej dziwne i to już nie tylko raz w miesiącu, kiedy należało schodzić mi z drogi bo @... Teraz trzeba schodzić mi z drogi "na wszelki wypadek" ;). Obcięłam na krótko moje długie włosy (pod wpływem chwili), co Mężon dzielnie skwitował "Nooo, ła

Czytadła

Limonka zaprosiła mnie do książkowej zabawy, no dobra... Obejść się bez książek raczej nie potrafię, choć ostatnio niestety częstotliwość procederu musiałam nieco zmniejszyć... 1. O jakiej porze najchętniej czytasz? Popołudniami i wieczorami, ranki mam zajęte przez pracę i.. wasze blogi ;) 2. Gdzie czytasz? Wszędzie gdzie się da. Niestety w pojazdach wszelakich jeżdżących robi mi się niedobrze, więc wszędzie gdzie się da, byle tylko stać/siedzieć/leżeć w miejscu ;) 3. Jeśli czytasz na leżąco, to najchętniej na brzuchu czy plecach? Na brzuchu nie czytałam już od... czterech miesięcy :D a lubię i na pewno do tego wrócę. Właściwie teraz to moje czytanie jest jak jazda na wielbłądzie - nie ma dobrej pozycji :/ Każda w końcu zmusza do zmiany... 4. Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej? Fantastykę - pasjami. Ale nie typu obca planeta, Enterprise i milion robotów do pokonania - raczej fantasy - im więcej magii tym lepiej :)) Sagi wszelkie pochłaniam w tempie ekspresowym. Sagę o

Odliczanie

Za pięć dni "wsiądę do pociągu byle jakiego" (byle tylko jechał w moje rodzinne strony of kors ;)) i popędzę do Mamuśki :) Całe szczęście, że to już, bo nie mogę się doczekać... I słucham sobie TEGO Sprawy gardłowe wciąż aktualne. Po czwartkowym powrocie do pracy zaczął mnie budzić wściekły kaszel - bagatelka o czwartej rano. Braciszek, Połówka i Kochany Mężon patrzą już na mnie jak na neandertalczyka, który nie rozumie zasad społecznego współżycia... Ale na szczęście po zmasowanym ataku czosnkowo-cebulowo-malinowym i wreszcie udanych negocjacjach z dziecięciem na temat Bioparoxu (widocznie argument ciągłego wstrząsania za pomocą kaszlu jest wybitnie przekonujący) zaczyna cholerstwo puszczać. Są też niewielkie skutki uboczne - w Krakowie nie ma już ani jednego wampira ;))) W każdym razie - dotarłam dziś do pracy zaopatrzona w psikadło z Bioparoksem, siatę mandarynek i herbatę malinową. Z zamiarem przetrwania :) Muszę jeszcze pozałatwiać parę rzeczy do piątku, więc wniose

Powrót do żywych

Witam serdecznie :) Od dziś znowu jestem w pracy, w sumie czuję się całkiem nieźle, może nie do końca mam blade gardziołko, ale wciąż mu serwuję lecznicze solne kąpiele, więc mam nadzieję, że w końcu bakcyl sobie odpuści. Szeryf przywitał mnie z niejaką ulgą, aczkolwiek zaprosił na rozmowę i zadał pytanie kiedy mam zamiar się udać na dłuższe chorobowe przed porodem i kiedy chcę wrócić po macierzyńskim... Powiedział, że bardzo by mu pasowało, jakbym poszła na L4 już od połowy marca... Nie wiem co o tym myśleć. Nie lubię po prostu ubezwłasnowolnienia. Aj głowa boli :/

Informacyjnie

Tak na moment wlazłam, żebyście nie pomyślały, że pagibłam albo co... Chora tylko znowu jestem. Ciąża w zimie to bardzo głupi pomysł :/ No chyba, że się ma odporność na wszelkie fruwające zarazy. Ja jak widać nie mam :/ Więc leżymy - ja i mój brzuch, na każdym boku po trochę (już mi się wydaje, że mam ich z osiem (tych boków) od leżenia... I "leczymy się" rosołkiem, malinowym sokiem, mlekiem z miodem i tfuuuuuuuuuuuuu czosnkiem. Bo na małe psikanko do gardła dzidzia zareagowała ze wstrętem - (patrz próba jedzenia witamin). Internistce aż się oczy powiększyły za okularami - Bioparox u Pani to wywołał????? Taaaaaaa... I trwa to i trwa i trwa i czytam i krzyżówki rozwiązuję i kota dostaję, bo mi stopy marzną przy kompie :/ I nie mogę poleźć do was żeby poczytać wrrrrrrrrrrrrrrrrr.... Idę. Na rosół. :/ Miłego weekendu. ;)

Poweekendowo...

Weekend udał się wprost idealnie :) Mężonowi na szczęście udało się wyrwać z pracy i w piątek całą czwórką uskuteczniliśmy najpierw 3 godzinną podróż pociągiem, potem jeszcze godzinną jazdę autkiem Tatunia... I... dotarliśmy do domu, gdzie czekała na nas z utęsknieniem kochana, roześmiana buźka Mamuni :) Kolacja, (pyszności oczywiście) i pogaduchy do późnych godzin nocnych... A rano tak fajnie się było obudzić w moim panieńskim pokoju z Mężonem u boku :D W sobotę kupiliśmy ulubiony alkohol Dziadka i wielkiego chabazia w kwiaciarni dla Babci i oczywiście jej ulubione "ptasie mleczko"... Rodzice zamówili w cukierni pyszny tort z okazjonalnym napisem i byliśmy gotowi "na wesele" ;) Miny Dziadków, kiedy oprócz oczekiwanych moich rodziców zobaczyli nas - bezcenne. Babcia miała łezki w oczach, Dziadkowi uśmiech nie schodził z twarzy... Bardzo się cieszę, że mogliśmy im sprawić tyle radości... Szkoda tylko, że czas spędzony razem minął tak szybko... Teraz tylko pozo