Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2021

Ufff... doczekałam :)

Obraz
Luty się kończy, a z nim (mam nadzieję) rozpuszcza się zima. Śniegu już u nas niewiele, utrzymuje się tylko na hałdach, w które został poodgarniany z chodników.  Niestety spod śniegu wyjrzały wszelkie ohydztwa, którymi ludzie nie trafili do kosza, papierki, puszki, chusteczki i... maseczki, których jest zatrzęsienie... Nie rozumiem kompletnie tych wszystkich, których nie obchodzi przestrzeń, w jakiej żyją. Naprawdę to aż taki wysiłek - znaleźć kosz na śmieci? W przedszkolu dzisiaj dzień dinozaura, z każdej sali słychać głośne ryki małych dinusiów.  Dzieci przestały nosić kombinezony i grube spodnie, panie do pomocy nareszcie odetchnęły.  Pomału zaczynam przeglądać asortyment ogrodniczy, żeby jak co roku ukwiecić balkon. Wiem, że to jeszcze za wcześnie, wiem dobrze, ale z tym słoneczkiem, ciepełkiem - wrócił mi uśmiech i nadzieja na lepsze.  Rozpoczęłam nawet dietę. żeby z plaży w Jastarni (tak, stamtąd jest zdjęcie molo :))  Greenpeace nie wciągnął mnie do morza, niczym zagrożony gatun

Nadal luty.

Obraz
 Walentynki były w niedzielę, obchodzicie? My właściwie szerokim łukiem ;) Aczkolwiek tulipany były w Lidlu śliczne. I duży wybór męskich bokserek. I właściwie z romantyzmu to tyle, bo potem Teściowa przyszła na obiad - czyli niedziela zwykła. Z rozpędu w tęsknieniu do lata, zapisałam Córkę Jedyną na obóz malarski. Początkowo było jej z tym "wszystko jedno", teraz kiedy dotarło do niej, że wyjeżdża z ulubioną koleżanką - już się cieszy. Ja też się cieszę, może to jej choć trochę zrekompensuje te długie miesiące bez kontaktu z rówieśnikami "w realu". Druga połowa lutego to nie jest mój ulubiony czas. Śnieg, pandemia, zmęczenie szaroburością za oknem. Przysypiam przed monitorem, Przysypiam w domu. Nic mi się nie chce. I tęsknię. Bo jutro znowu Cię nie będzie. I po jutrze...  Ale mocno wierzę, że kiedyś przytulę Cię znowu i znowu będziemy się razem śmiać. Tęsknię.

Myślę sobie że...

Obraz
 ta zima kiedyś musi minąć. Zazieleni się. Urośnie kilka drzew..... I tego właśnie będę się trzymać ;) O pogodzie się wypowiadać nie będę. Jak dla mnie zima mogłaby się już skończyć w zeszłym tygodniu, więc już jest o tydzień za długo. Proszę wszystkich, którzy modlili się o śnieg i "zimę jak za dawnych lat" żeby zaczęli modlić się o pokój na świecie. Wczoraj grzęznąc w białym ..... dotarłam do lekarza specjalisty. Miałam ogromne szczęście, bo weszłam do gabinetu tylko z godzinnym opóźnieniem, mogło być gorzej. Pani doktor jak zwykle była sympatyczna, i dokładna, przy okazji posiada też wspaniałe poczucie humoru, więc wizyta przebiegła w miłej atmosferze. (Jeśli do kogoś doszło i oburzyło chichranie się na wizycie u gina, to uprzejmie nie przepraszam ;)) . Wróciłam do domu zziajana, zmarznięta i zmęczona. Mężon widząc mnie, uniósł głowę znad talerza i zapytał: - jak tam było u lekarza?  - a dzięki, dobrze. Mam piękną macicę. - odparłam lekko i poszłam się przebierać. To, że c

Susły

Obraz
           Nie jesteśmy rodziną sportowców. Zupełnie. Weekendy zimowe spędzamy zazwyczaj leniwie. Ten  też  się  tak zapowiadał, ale nic z tego nie wyszło. Sobota została mianowana dniem gospodarczym. Wychodzimy na duże zakupy, odgruzowujemy bocianie gniazdo, zajmujemy się akwarium. W tą ostatnią, dodatkowo mieliśmy jeszcze do rozebrania choinkę. Nasza nami nie rządzi, rozbieramy, kiedy zaplanujemy, nie robi fochów i striptizu w najmniej odpowiednim momencie. (Wiecie, wchodzicie do domu, a tam zamiast choinki sfoszony, nastroszony, łysy patyk z furą igieł na podłodze - wtedy właściwie nie ma wyjścia ;)) Najpierw jednak było rodzinne śniadanie, takie... - Córko, chodź jeść!! A Córuchna milutko odpowiada - ZAAAARAAAZ!!!, widzimy się jakiś czas później, jemy, planujemy dzień, Mężon z Młodą dogryzają sobie jak zwykle. Potem ogarnęliśmy wspólnie zakupy w nowo odremontowanym Lidlu - (No Matko Bosko - NIC tam nie można już znaleźć!!!). Jak już przytaszczyliśmy wszystko co było na liście i to,