Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2008

Kolejny poniedziałek

Jakby ktoś pytał - to jestem, tylko baaardzo mi się nie chce pisać. I w ogóle hoduję brzuszek, a brzuszek uczy mnie pokory pod tytułem "nie, nie możesz wszystkiego jeść". Np rybek z puszki. Żadnych. I witamin dla ciężarówek - też. Z tymi witaminami, to brzuszek poinformował mnie nawet bardzo dosadnie, że ich nie chce. Początkowo delikatnie pobolewał, a kiedy się nie poddawałam rozpoczęły się lekkie mdłości... Aż w końcu zareagował dość obcesowo w podskokach wyrzucając mnie z pracy i kładąc plackiem do łóżka. I w tzw międzyczasie zaznajamiając dość dokładnie z "wielkim uchem". Dobrze, że mam wyrozumiałego szefa, gdy usłyszał mnie w piątek stwierdził, "ooo słyszę, że jest źle" - i kazał mi zostać w domu ;). Dolegliwości minęły, ciągotki do witaminek również. W przyszłym tygodniu mam wizytę to dowiem się, czy na pewno "wszystkie preparaty dla kobiet w ciąży mają ten sam skład", bo jeśli mam coś takowego brać z TAKIM skutkiem, to ja od razu proszę o

I'm back ;)

No i jestem. Za swoim biurkiem, pod stertą papierów, spod której będę musiała się jakoś wygrzebać... Ale jakoś dam radę... W końcu tyle jeszcze świeżutkiego, rześkiego, górskiego powietrza w płucach :) Było... No bosko było. Mimo że nasza Dujawica została przemianowana na Karczmę Nosal i zamknięta chyba aż do początku sezonu zimowego :/ Cóż, romantyczny wieczór rocznicowy odbył się gdzie indziej - ale oczywiście z pstrągiem i kwaśnicą w roli głównej ;) I była góralska muzyka i świeczka i nastrój i te niebieskie oczy mojego Mężona jakieś takie rozmaślone, jakby mnie zobaczył znowu pierwszy raz :D I na "spacerze" byliśmy w Dolnie Strążyskiej... Oczywiście zrobiłam mnóstwo zdjęć wszelkim wiersyckom, siklawicom, strumyckom, mosteckom i łowieckom ;) I nogi mi wchodziły w wiadome miejsce mimo oszczędzania... ale to też szczegół. Piękne słońce, królewski Giewont... Aż chce się wracać z powrotem... najlepiej już dzisiaj ;) No cudnie cudnie... Jak będę mieć zdjęcia w necie to s

Skórzana

Ależ ten czas leci... Już trzecia. A pamiętam, jak jeszcze rok temu pisałam o papierowej... :) A za rok... Kwiatowa - być może już we trójkę... I wciąż nam tak samo dobrze... Nie piszę bo mi wena zdechła. I w ogóle pełna obaw jestem o to moje nienarodzone... Ale to chyba normalne. Jutro idę do doktorka dowiedzieć się jak maluchowi tam - w moim brzuszku, może wreszcie ktoś bez moich błagań powie mi, że wszystko ok. .. A w piątek wyjeżdżamy na weekend do Zakopanego. Odpocząć, odstresować się, zjeść pstrąga w Dujawicy i połazić po świeżym powietrzu... A w poniedziałek widziałam się z Eunice i... Żądam powtórki!!! :)) A Ssaczek to taki przystojniak... że mówię wam... Dobra, dość na dziś. Jak wrócę do domu i do pracy - napiszę więcej. W przyszłym tygodniu. A teraz zmykam. Pa.

Zmęczenie materiału

Jestem nieludzko zmęczona. Nie wiem czym. Nie wiem, może to hormonki związane z maluchem, może sama dzidzia daje mi znaki - Matka, puknij się w głowę i weź no trochę zwolnij... Zero energii przy wstawaniu rano do pracy. Z cichym pssyyt ktoś spuścił powietrze z balonika wcale mnie o tym nie informując. Chce mi się spać. Najchętniej zwinęłabym się w kłębek, przykryła opadającymi liśćmi i zasnęła aż do wiosny... Tak jakoś jesiennie i bez sensu... Dobranoc.

Coś na uśmiech ;)

Ot, żarciki ;) Co to jest, gdy iluzjonista wyciąga z kapelusza to co chciał? - Sztuczka. A kiedy kobieta wyciąga ze swej torebki to, czego właśnie potrzebuje? - Cud! **** Małżeństwo jest jak fatamorgana na pustyni - widzisz pałace, palmy, wielbłądy... Potem znikają kolejno pałace i palmy, a na końcu zostajesz sam na sam z wielbłądem.