Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2013

I codziennie Ciebie brak....

Obraz
Za krokiem krok Taka trasa okno - drzwi Wciąż z kąta w kąt Taki sposób na złą myśl Nie pierwszy raz Kiedy sen przypomniał cię Nie pierwszy raz Kiedy strach obudził mnie Niewidzialna dłoń Ochroni mnie Od złego w czarny dzień Niewidzialna dłoń Osłoni mnie To jedno zawsze wiem Pamiętam że Świecił księżyc rudych traw Mówiłeś - wiesz Każdy swoja gwiazdę ma Niewidzialna dłoń Ochroni mnie Od złego w czarny dzień Niewidzialna dłoń Osłoni mnie To jedno zawsze wiem W białe kwiaty wtulam twarz Gra muzyka z tamtych lat I znów słyszę głos Siedem mostów siedem bram Tak po prostu staniesz tam I strach zostawi mnie Znów płynie list Gdy spotka ciebie Czy choć najmniejszy dasz mi znak Tyle gwiezdnych lat I taka wielka mgła I codziennie ciebie brak Siedem mostów siedem ran Tak po prostu staniesz tam I strach zostawi mnie Będzie tak  Natalia Kukulska "Dłoń"

Pędzikiem....

Obraz
Dni biegną - już środa. Już połowa lipca za mną... Codziennie coś z mojej czeklisty do załatwienia zanim wróci mały ludzik. A w tzw międzyczasie sms... telefon i... już pędzę w stronę Rynku. I przysięgam, zamówiłyśmy tylko mrożoną kawę i espresso z mlekiem. To Pani kelnerka podstępnie uraczyła nas tą górą bitej śmietany i kremowym ciachem! ;) Ale fajnie było... Choć stanowczo za krótko... Prawda Stokrotko?? :) Mam nadzieję, że to pierwsza z wielu taka nasza posiadówa. Uwielbiam takie niespodzianki. To kto następny?? :)

Sinusoida

Obraz
Wtyczka od Internetu znów we właściwym miejscu. Ale jakoś mi jej nie brakowało. Ściany już w zupełnie innych kolorach, meble na miejscu, pralka pracuje na okrągło. I pierze, nawet te rzeczy na których napisano "nie prać" - no ale jak nie uprać pokrowców na kanapę?? Skoro czyszczę dosłownie wszystko? Przebieram, naprawiam, wyrzucam długo się nie namyślając, porządkuję przestrzeń, która mnie otacza. Jednocześnie robię porządek w sobie. Bo choć wydaje się, że dobrze, dobrze wcale nie jest. Ot ciut na wierzchu elewacja połapana tynkiem, żeby nie rozpadała się aż tak. Remont wnętrza trwa. Mężon cały tydzień był w domu, pomagał. Swoją ciągłą obecnością przyzwyczajał mnie do codziennego bycia. Przez odłączoną wtyczkę mogliśmy zrobić RAZEM wiele rzeczy. Od nowa, małymi kroczkami przekonywał mnie, że można cokolwiek zaplanować, że cieszą mnie drobne rzeczy - jak buszowanie w sklepie budowlanym. Oglądanie rolet, karniszy, zasłon... Albo przeglądanie setek przepisów z

O tym gdzie byłam, jak mnie nie było i...

21 czerwca Julinda zakończyła tegoroczne przedszkolakowanie.  Wyraźnie zmęczona, z lekkim katarkiem o poranku, zniechęcona... Nawet perspektywa "występów" w krakowskim stroju i deklamowanie kolejnego "poematu" z cyklu "jestem misiek zuch piłem mleko dziś za dwóch" nie nęciła jej za bardzo. No to tydzień sobie odpuściłyśmy. Spakowałyśmy się, a w sobotę Córuchna się wystroiła... zaopatrzyla w prowiant...  i w "zabijacze czasu"...  po czym ucałowała Tatuńcia na do widzenia i wpakowała do pociągu. Niestety podróż nam się dłużyła.... (co widać po fotkach, które matka z nudów strzelała)... i dłużyła...I córcia na okrągło gadała i nudziło się jej, jak juz przykleiła wszystkie naklejki i pomalowała cale dwa obrazki i połapała rybki (pociąg jedzie 4,59h ;))  I tego domku Babci wciąż nie było widać ;) Aż (wreszcie) dziecko podróż zmogła  i dziecko padło -  Na szczęście  w końcu dotarłyśmy i bezpiecznie wytaszczyłyśmy się na peron, z