Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2011

Nie ma to jak urodziny :))

Teściowie jednak przyjechali. Zmilczę na ich temat bo szkoda się denerwować, ważne że dziecko było zadowolone... Prezenty na raty (od chrzestnej dotarł dzisiaj, od chrzestnego dopiero w następną sobotę) ale po minie można co nieco wywnioskować ;))

2 latka - to już jutro!!!!

Od dwóch lat jestem Mamą... Od dwóch lat czuję się niezbędna... Od dwóch lat mam całkowicie zmieniony światopogląd. To już nie ja jestem ważna, nie Mąż, nie rodzice, nie brat. Najważniejsza jest ONA. Moje Smarkadełko. :) Uwielbiam Cię Córeczko. Choć czasami padam na twarz, choć czasami mam dość tłumaczenia, biegania, głowa mi pęka od Twoich jęków i marudzeń. Nie zamieniłabym tego na nic. Nigdy. Jesteś mądra, rezolutna, masz milion pomysłów na minutę. Rozpływam się w Twoich uśmiechach. Mamusia kółko graniaaste. Ja chcę. Mamusia idzie!! :D A za miesiąc pojedziesz na swoje pierwsze wakacje bez Mamy. No ocipieję z tęsknoty przecież, no!!

Urodziny odwołane.

Jula była dzisiaj z tatą u lekarza. Pani doktor stwierdziła infekcję bakteryjną ucha, co jest mocno wątpliwe, bo stwierdziła ją wyłącznie na podstawie zaczerwienionego środka ucha  :/  Jula nie pokazuje, ze uszko ją boli, nie ma tam żadnej wydzieliny, nic kompletnie... Ale faktem jest że zielona bakteria nadal atakuje. Lekarka zmieniła leki, w przyszłym tygodniu zostaję z Małą ja. Zadzwoniłam do chrzestnej Juli - miała być obecna na urodzinach ze swoim synem, który odporność ma kiepską, więc wolałam ją poinformować jak wygląda sytuacja. Nie było dla mnie niczym dziwnym, że postanowiła przełożyć przyjazd na za dwa tygodnie. Moja przyszła bratowa też jest chora, więc przełożenie imprezy było rzeczą oczywistą. Moi rodzice nie mają kasy na przyjazd. Mama zostawiła prezent dla Julii jak była by jej pilnować na początku maja, kiedy Młoda też była chora :/ Zmartwiło mnie tylko że moi Teściowie też uznali, że przyjadą dopiero za dwa tygodnie razem z córką. "bo jak przywiozą rowerek

Mała rzecz a cieszy ;)

Obraz
Póki co mamy "ostre przeziębienie". Pani doktor niczego więcej nie znalazła, mimo, że ja już oczami zbzikowanej Matki widziałam prątkujące w Juli na potęgę bakterie i wirusy wszelkiego cholerstwa. No bo gorączki brak. Ale za to kaszel taki,  że jego echo brzmi jak bojowy okrzyk śniadania - zaaaaraz wraaaacaaam!!!!! :/ I nocne pobudki i zielony katar niczym próbujący się wydostać na zewnątrz opanowanej istotki - OBCY ;) OK OK już przestaję, może niektórzy mają tu bujną wyobraźnię ;) Tym razem była kolej Mężona na urlop. Na szczęście udało mu się wyrwać, żeby mój Boss nie dostał palpitacji serca ;) W sumie boss nie jest zły, nie rzuca się o moje nieobecności, ale każdego pracodawcę przecież wkurza coś takiego, więc skoro jestem jeszcze w miarę "nowa" nie chcę wystawiać na próbę jego cierpliwości aż w takim wymiarze ;) Niedziela - pracowita. W sobotę Mężon był w robocie, więc niespodziankę dla Juli przełożyliśmy na ten siódmy dzień tygodnia. Niespodzianką był... Je

Dno, głębina, muł i wodorosty.....

Julę w nocy obudził kaszel a rano wstała z katarem. Potrzebuję ostrego narzędzia do seppuku. Wolę zająć się tym sama zanim zrobi mi to mój szef....

Dawno tak...

Tęsknię za Tobą. Kiedy codziennie oczy otwierają mi się ze zdumienia, że może być tak źle albo tak dobrze... Tęsknię, by móc się otworzyć, by móc Ci opowiedzieć, śmiać się z Tobą płakać w rękaw. Pozwalać Ci ocierać łzy i dodawać otuchy. Pozwalać potrząsać sobą kiedy robię głupoty. Biec do Ciebie kiedy mnie potrzebujesz, czuć że jestem Ci potrzebna...Słuchać Cię i wspierać... Tęsknię do tego byś powiedziała - "przecież tak dobrze Cię znam". Brakuje mi wariackiego smsa z pytaniem czy mam wory pod oczami po przegadanej nocy... I tych właśnie przegadanych nocy. Tyle razy już oddałam Ci mój czas i serce, tyle razy odwróciłaś się plecami. Wciąż w nowej osobie. Nie ma Cię już od tak dawna. A ja chyba już nie mam sił by Cię szukać. Boję się zaufać, boję się powierzyć komuś siebie. Choć chciałabym tak bardzo. TAK BARDZO!! Przyjaciółko.

Zwrot akcji...

Po tajemniczych plamkach nie ma śladu. Wczoraj Pani doktor uznała, że to chyba jednak nie była angina tylko trzydniówka...(Jula nie miała żadnych problemów z apetytem czy piciem - jadła jak zwykle - jak mały smok z pięcioma żołądkami :)), no i te plamki.... Ale antybiotyk zapisano :/ Od wczoraj wstrzymano... Cóż, ważne że jest zdrowa i nic wielkiego się w związku z antybiotykiem nie stało. Żadnych skutków ubocznych (mam nadzieję). Do końca tygodnia Jula pobędzie jeszcze z babcią - mają już zezwolenie na wyjścia na spacerki ;) I jeszcze jedna bardzo dobra wiadomość.. Mam kasę na prezent i na tort nawet :))) Dzisiaj w drodze na przystanek tramwajowy znalazłam 100 zł!! Jupi! :)

Wysypka???

W piątek lekarka stwierdziła biały nalot na migdałach Juli. Połączyła to z mega-gorączką (39,5 stopnia - piątek rano) i wyszła jej angina.  No to od piątku Jula popija Ceclor wołając nań "jogurcik!!". Oczywiście do tego osłonowy Dicoflor... Wszystko zaczęło iść ku dobremu - Noc z niedzieli na poniedziałek młoda przespała spokojnie. Nawet my się wyspaliśmy. Przyjechała moja Mama, bo ile można wykorzystywać cierpliwość szefa? To już czwarte moje zwolnienie z powodu choroby Juli od marca... Wcześniej bywały "zapalenia górnych dróg oddechowych"... A wczoraj... Na ciałku Juli pojawiły się plamki - całe wielkie stado na pleckach, brzuchu, buzi... Dzisiaj rano już zbladły - co za licho??? Dobrze, że na dziś mamy wizytę kontrolną w przychodni, może Pani doktor wydedukuje co dzieje się z Młodą. Przedszkole Julia już lubi... Gdyby nie te choróbska byłoby super... A kasa - to tylko kasa.  Jej brak po prostu drażni. cholernie drażni. Bo TYLE można by było Juli pokazać...

Im dalej w las...

tym więcej ... kłopotów. Już nawet nie płaczę. Po prostu staram się nie myśleć w czasie przyszłym. Dziś jest dziś. Dziś trzeba wziąć Młodą do lekarza i kupić antybiotyk, bo znowu jest chora. Tym razem angina. Prawie czterdziestostopniowa gorączka. Lekarka tylko pokiwała głową. Dziś trzeba kupić pieluchy i jedzenie. Dziś trzeba zapłacić za przedszkole i mieszkanie. Kolejne rachunki są dopiero później....Później ... Nie mam siły. Jesteśmy równo pod kreską. Już nawet nie od pierwszego do pierwszego. U Mężona w pracy coraz gorzej, a na inną czy dorabianie gdziekolwiek nie ma widoku. Z dnia na dzień. Szkoda słów.