Posty

Przyspieszony rytm

Obraz
Dopiero rozebrałam choinkę, a tu już Wielkanoc na horyzoncie... Wszystko dzieje się tak szybko, że nie nadążam z przyswajaniem. Ciągła galopada po lekarzach, niewyrabianie na zakrętach w pracy, planowanie remontu kuchni, kredytu na ten remont, dbanie o relacje rodzinne, małżeńskie, matko-córkowe. Trochę mnie to przytłacza. Już dwa razy od czasu wakacji zwiewałam na chwilę do Rodziców, żeby zresetować głowę, na jakiś czas pomaga, ale potem znowu chaos kłębi się w głowie i szarpie nerwy. Wróciłam do czytania. Zauważyłam, że to też dobrze mi robi. Wciskanie się w fabułę zupełnie różną od tej z mojego życia daje oddech i huśta perspektywą. Gdzieś tam budzę się z codzienności, zerkam z zupełnie innej strony, bywa że nabieram od nowa chęci, by sprzątać życiowy bałagan.  Ale jakoś ciężej jest. Branie się w garść i potrząsanie sobą nie idzie mi już tak łatwo jak kiedyś. Ale wiosna idzie. Będzie lepiej. Trzymajmy się   

Powrót do przeszłości

Obraz
 Tak, wiem że mnie długo nie było. Niestety Wena zdechła, a perspektywy w codzienności takie sobie. Cóż, życie, należy się dostosować.  Jeszcze niedawno można było pomylić pory roku - późną jesień z późnym latem. Temperatury szalały sobie bliżej dziesięciu na plusie, łatwiej było wrócić myślami do wakacji. Ale im dalej w listopad tym trudniej wykrzesać ze wspomnień siłę napędową do życia. Wakacje były...piękne i.. trudne. Im dokładniej coś ostatnio planuję tym bardziej spektakularnie plany biorą w łeb. Dobrze, że nie wszystkie, ale jestem zmęczona ciągłym dostosowywaniem się do różnych sytuacji. Zaplanowaliśmy tydzień z moimi Rodzicami u nas, w planach było dużo zwiedzania, wypadów w piękne miejsca Małopolski, Kraków mieliśmy traktować wyłącznie jako noclegownię. Drugi tydzień mieliśmy spędzić u Rodziców i bujać się po Podkarpaciu. Mężon potem miał wrócić sam do domu i do pracy, a my z CJ zostać prawie do końca miesiąca. Wyszło...połowicznie. Z jednej strony było super, bo najbliżsi by

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Obraz
(Zdjęcie z internetu) Jak się macie Robaczki? Urlop przed? Po? W trakcie? Ja się powolutku do mojego czołgam. Jest szansa, że dam radę, choć niewiele mi brakuje do kompletnego wyczerpania baterii. Ratuję się różnie - Domowymi lodami, Weekendowymi ucieczkami w nieodległe okoliczności przyrody Słoikowaniem... Balkonowaniem... I wianiem przed wariackimi burzami. Oby, gdy zacznę już ten cudownie wolny od obowiązków czas, nawałnice dały od siebie odpocząć... Z informacji bardzo dobrych - CJ dostała się do wymarzonej szkoły na wymarzony kierunek. Poziom zen jest zadowalający. Do pełni brakuje tylko długiego spania, zwiedzania i pobierania witaminy D przezskórnie :)) Póki co, szykuję wrześniową dokumentację i czekam na powrót szefowej z urlopu. Idzie mi opornie, ale konsekwentnie "do przodu". Dzieciaków spędzających wakacje w przedszkolu mamy sporo, więc też jest co robić. Oby baterie wytrzymały! :) Dajcie znać co tam u Was,  Robaczki - buziole! :)

Wakacyjnie - niekoniecznie

Obraz
  Balkonik mi obrodził tegorocznie ;) Jak tam Robaczki? Odpoczywacie? Ja zrobiłam mega przerwę w blogowaniu, bo galopada wydarzeń i stresior kiepsko na mnie działają. Dla CJ ten rok to kolejny kamień milowy na drodze jej życia i chcąc nie chcąc wszystko kręci się wokół niej. Wybór szkoły, egzaminy ósmoklasistów, dążenie do jak najlepszych wyników na świadectwie, rekrutacja... Siwieję powolutku, acz nieubłaganie ;) Część stresu mamy już za sobą. CJ doskonale napisała egzaminy - nawet egzamin z polskiego, o którego wyniki "się bała" poszedł jej świetnie. Ba, poszedł jej najlepiej. Świadectwo ze średnią ponad 5, przedmioty wymagane na profilu, który preferuje -zaliczone na bardzo dobrze i celująco. I to bez naszego jojczenia, naciskania, mękolenia...  Duma we mnie powoli przestaje mieć miejsce na dalszy rozrost ;)  Teraz czekamy na wyniki rekrutacji. Mocno trzymam kciuki, żeby przyjęło ją bardzo dobre liceum, do którego ma blisko. Napracowała się.  Poza tym staramy się jakoś oga

Biegiem przez maj

Obraz
  Ledwo się maj zaczął, a już się kończy. Czas leci galopem, dopiero spacerowaliśmy sobie na majówce z Rodzicielami po arboretum w Bolestraszycach, a już dzisiaj Córka Jedyna napisała drugi z egzaminów ósmoklasisty. Majówka udała nam się wspaniale. Szara, ponura aura ustąpiła miejsca ciepłej, letniej pogodzie i spacerowaliśmy sobie rozkoszując się słoneczkiem. I roślinkami.  Reset idealny. Niestety potem znowu nastąpił ciąg deszczowych i zimnych dni, ale kto by na to zwracał uwagę, kiedy trzeba  biec, załatwiać, uczyć się do egzaminów.... Córka Jedyna za chwilę - w niedzielę - kończy 14 lat. Robię się stara :))) Jest piękna, mądra, zabawna - mogłabym tak ją chwalić przez wieczność. Jeździ konno, zbiera figurki koni, prowadzi końskiego IG... O koniach mogłaby mówić godzinami. W szkole radzi sobie świetnie, po raz kolejny bez nadmiernej spiny świadectwo będzie kolorowe. Bardzo dumna jestem. Proszę trzymać kciuki, żeby dostała się do najfajniejszego liceum w Krakowie :)) Mnie oczywiście 

Drzewa strzeliły pąkami...

Obraz
  Nie będę się rozwlekać pogodowo, bo to, co się dzieje urąga wszelkim zasadom. Kwiecień plecień w całej okazałości, z dużą dozą przesady. Mieliśmy już i piękne słońce i mróz, i śnieg i wiosenną burzę z piorunami. Jeśli miałabym się czegoś spodziewać - to wszystkiego. Rozczarowań przynajmniej brak.  Wprawdzie wiosnę mamy dziwną i nie do końca zachęcającą do aktywności wszelakich, ale Wielkanoc przyszła mimo wszystko i chcąc nie chcąc trzeba było się do niej jakoś przygotować. Na szczęście mobilizację miałam w postaci wizyty moich Rodzicieli, więc robiłam wszystko w oczekiwaniu na Nich :)  Niestety w tym roku poniosłam cukierniczą porażkę na całej linii. Wszystko co mogło się nie udać -nie udało się wyjątkowo spektakularnie. Sernik opadł, babka była dorodnym zakalcem, a mazurek się rozsypywał przy krojeniu. Wprawdzie w smaku nie było to złe, ale z wyglądu naprawdę nie powalało. Cóż, kiedyś musiałam zaliczyć porażkę, na całe szczęście Matula przywiozła swoje ciacha, które jak zwykle były

Bardzo krótka notka kończąca miesiąc.

Obraz
 Wiosna zagląda zza chmur. Dość ospale, bo już kilka razy w tym miesiącu zasypało mnie śniegiem.  Ogólnie ciężki był ten miesiąc. Zabiegany, zaspany, drenujący kieszeń. Jedyną dobrocią było spotkanie z Siostrą, która przyjechała do nas na parę dni w związku z bierzmowaniem Córki Jedynej.  Dobrze, że jutro już kwiecień. Ruszą przygotowania do świąt i oczekiwanie na moich Rodzicieli, z którymi święta spędzimy.  A jaki był marzec dla Was, Robaczki? Przygotowania wielkanocne w toku?