Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2009

Juleczka ;)

Dziękuję za wszystkie życzenia i komentarze kochane dziewczyny... :) Limonko, niestety sms wysłany do Ciebie wrócił (????) Jako że ledwo łażę (o siedzeniu już nie wspominając) dzięki pewnemu Szewczykowi Dratewce, który znęcał się nade mną półtorej godziny po porodzie... dziś tylko foteczka.. Mówiąca sama za siebie ;) A, i jeszcze - szczęście waży 3,365 i ma 56 cm długości :)

Przeterminowane dziecięcie

Donoszę, że niestety nic się nie zmieniło i ciągle noszę Julkę po tamtej stronie brzucha. Dzisiaj byłam na KTG w szpitalu. Leżałam na wściekle twardej leżance i słuchałam miarowego rytmu serca mojego dziecka, które ma w nosie wychodzenie na ten świat. Oczekiwania zatem ciąg dalszy. Idę pojeść truskawek - jadłyście już? mmmmmm :))

W oczekiwaniu na...

Obraz
Pan doktor wczoraj oznajmił, że od ostatniego razu nic się nie zmieniło, więc czekam dalej. Termin w końcu mam dopiero na 25 maja, więc mogłabym już przestać panikować ;) Zamiast więc jojczeć, że Julka spokojnie sobie czeka na "swój dzień" wrzucę wam parę fotek :) Na Juleczkę czeka łóżeczko... Pozytywka... i Owieczka :) I komoda pełna skarbów... I spacery w wózeczku... A żeby nikt nie wątpił, że mamy gdzie spacerować... Oto widoczki z naszego balkonu :)

Wciąż w dwupaku.

Mieszkanie posprzątane, łóżeczko przygotowane, torby spakowane... Ale wciąż nie dzieje się nic wskazującego :/ Chyba jednak się spotkam z tym moim doktorkiem na wizycie w przychodni, a nie w szpitalu... OK Idę oczekiwać dalej. Dobrze że mam 2 sezon House'a :)

Wieści

Wczoraj się udało. Dotarłam do przychodni, lekarz przyjmował... Najpierw więc, zaliczyłam obowiązkowe widzenie u położnej, która po zważeniu mnie (i znów kilo do przodu), zmierzeniu ciśnienia (na szczęście w normie), widząc, że kończy mi się miejsce w karcie ciąży, poklepała mnie lekko po brzuchu i powiedziała mrużąc do mnie oko "No, Młoda, wychodź, bo Mama już chodzi jak słonica". Roześmiałam się i poprawiłam ją - jak Słonica w ciąży, Pani Małgosiu... ;) Potem chwila w kolejce i wizyta. Ogólnie mówiąc - chyba się wreszcie coś ruszyło. Młoda elegancko ćwiczy stanie na głowie, a moja szyjka zaczyna mi machać na pożegnanie ;) Na usg wszystko ok. Doktorek stwierdził, jeżdżąc nażelowaną głowicą ultrasonografu po moim prywatnym Mount Evereście, że mimo że brzuch robi wrażenie, samo dzieciątko za duże nie będzie. Na razie jest opcja 3,350 :) Wczoraj też w końcu, gdy zapytałam o następną wizytę, Doktorek stwierdził, że na tym etapie, to on prorokować nie będzie, bo możemy się j

Melduję...

Oddelegowałam się wczoraj do doktorka... Miałam nadzieję na jakieś nowe wieści, czy Młoda robi już sobie podkop do wyjścia, ale niestety Położna mnie poinformowała, że doktorka nie ma, bo mu się rozchorowała żona i nie będzie go cały dzień. No więc pogadałam sobie trochę z Panią Małgosią (położna) że to już "niedługo" i że mam "fajny brzuch" - "taaakiiii wieeelkiii" :D I taka "piłeczka" :D Ogólnie pocieszyła mnie, że ładnie noszę tą ciążę, bo wszystko mi się skumulowało w brzuchu - to będzie mi łatwiej zgubić nabyte kilogramy. Mówiła to na swoim przykładzie, a że jest chuda jak szczapa, postanowiłam trzymać się tej myśli :D Po powrocie do domu postanowiłam, że zadzwonię do developera, dowiem się co z tą windą, no bo poród tuż tuż niby... Odebrała jak zwykle bardzo miła Pani... I dowiedziałam się, że winda już jest gotowa od jakichś dwóch tygodni... Tylko wykonawca windy nie dosłał jeszcze papierów z odbioru i developer nie może przeprowadzić sw

Złudne nadzieje...

Moja córka jakimś swoim siódmym zmysłem chyba wyczuwa, że świat, na który próbuję ją powołać jest niekoniecznie taki całkiem różowy i śliczny... Byłam dziś u lekarza, który pozbawił mnie wszelkich nadziei na wcześniejsze "rozpakowanie"... Gdyby to było jakieś wyjaśnienie, uznałabym, że on po prostu lubi, jak się u niego pojawiam z wiecznym wyszczerzem i słowami "dzień dobry Panie doktorze, przyturlałam się..." Ale on potwierdził swoją diagnozę badaniem i już niewiele miałam do powiedzenia. Prawdę mówiąc miałam niejakie obiekcje co do wyboru Doktorka na prowadzącego moją ciążę. Kiedy chodziłam do niego na zwyczajne wizyty, był zazwyczaj mrukliwy i niezbyt delikatny, wszystko zmieniło się odkąd przyszłam z komunikatem, że jestem w ciąży. Teraz to "dusza człowiek" - okazało się, że posiada nawet rzecz niezwykle cenną - poczucie humoru... ;) Tak więc wszem i wobec obalam mit, który głosi, że wchodzenie po schodach szkodzi ciężarnym, a już na pewno wywołu

Majowe spacerki

Obraz
Tak... przydałby się taki "powóz" :D Moje "dynamiczne spacerki" wyglądają teraz dość zabawnie, kiedy turlam się chodnikiem w konkretną stronę... do pośpiechu jest mnie w stanie zmusić jedynie brak toalety w zasięgu wzroku :D Ale pospacerowaliśmy sporo, bo i pogoda była piękna... I nad Wisełką byliśmy i kiełbaskę z grilla pod Wawelem pożarliśmy... Korzystamy z dni "tylko we dwoje", bo niedługo się skończą... W Krakowie niestety koszmarne tłumy - "ludź na ludziu" i spacery przypominają raczej slalom gigant niż spokojną przechadzkę... Ale zdołałam już do tego przywyknąć. Młoda wierci się niesamowicie, dając znać, że niedługo się chyba zobaczymy. Na początek opadła mi w brzuchu - tak gdzieś do kolan ;) Jutro idę do gina ją podejrzeć - może nie będzie trzeba czekać aż do 25? Pozdrawiam cieplutko :)