Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

Nie chcę nie będę!!!

Obraz
Po pierwsze, bardzo dziękuję za wszystkie życzenia zdrowia pod poprzednim postem :)  Nie luuuubię, oj nie luuubię :/ Chorować nie lubię. A właściwie jeszcze nie skończyłam. Na szczęście Julinda wykopała zarazę bardzo szybko i kaszel z katarem odeszły w dal. Siną.  Szkoda, że nie mogę od niej pożyczyć tej brygady antybakcyl, co by wykopała i u mnie. I sprawa ogólnie wygląda tak - ona zadowolona znowu w przedszkolu, ja już zadowolona wcale - znowu w firmie. Za to szef i owszem.Zadowolony. Miałam pięć dni na pozbycie się zarazy. Okazało się, że to niestety mało. Szczególnie, że leżenie w towarzystwie jest wykluczone. I faux pas jest totalnym i zniewagą dla mojego drogiego dziecka. Należało się bawić, bawić i w ogóle tylko bawić - ewentualnie w międzyczasie tzw można było przygotować dziecku drogiemu jedzenie, picie, bądź spełnić inną zachciankę. Więc kimałam, kiedy ona kimała i z ulgą oddawałam ją w ręce powracającego z roboty, styranego Mężona. Na szczęście Mężon

Padłyśmy.

Od wczoraj zalegamy we dwie w domu. Ja - grypa. Jula - przeziębienie. Ach ta złota polska jesień :/

Pociągająco.

Obraz
Weekend był piękny.  W sobotę - mimo, że rano Kraków owinęła białą watą mgła - koło południa zrobiło się przecudnie. Odbębniliśmy zakupy, sprzątanko, Mężon zabrał córę na plac zabaw, a ja upiekłam chleb i wreszcie przekopałam się przez szafki ubraniowe. Dobrałam się też do doniczek, nadając im jesienno-zimowy image.    Na obiad były knedelki, a wieczorem pierwszy raz wzięłam się za ptysie. A bo "mię tak jakoś naszło"  ;) Niedzielę zaczęliśmy sennie i znów mgielnie. Porcją bajek i ... gofrów . A potem ruszyliśmy całą trójką w jesień. Park, wiewióry, czerwieniejące liście...    ...widoki...  ...roześmiane dziecko... ...naburmuszeni na siebie rodzice, którym na szczęście jesienne powietrze wywiało wszystkie fochy z głów i pod koniec wycieczki uśmiechali się do siebie jak zwykle.  Długa trasa zmęczyła małe nóżki i Gwiazdeczka szybko zasnęła. Machnęłam na obiad zapiekankę, nadziałam kremem ptysie.... i... wieczór był bardzo smaczny i miły

Co was budzi?

Obraz
że tak zapytam? :) Jaka jest Wasza melodia, która wydziera was z objęć Morfeusza i pozwala na jako takie egzystowanie o szarym brzasku? Ja ostatnio otwieram świadomie oczy dopiero w tramwaju. Już PO odprowadzeniu Juli do przedszkola. Sama nie wiem jak to się dzieje. I budzi mnie  Piotr.

Mecz piłki wodnej ;)

Obraz
A poza tym dowiedziałam się wczoraj po co mamy  prognozę pogody... Bo "mamy coraz dokładniejsze czujniki pogodowe, dzięki którym wiemy, że wczoraj był trening a dzisiaj jest mecz"  W. Szaranowicz.;)) Nie mogłam wczoraj uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Może dziś polska reprezentacja dostanie na treningu wiadra i mopy  i będzie suszyć murawę? :D

Poszukiwani dawcy 0Rh- i ARh-

Dzisiaj krótko. Może i nie znam. Ale kiedy prosiłam o zamieszczenie apelu o datki dla Bartka  - odzew był. Więc i ja się przyłączę. Poszukiwani dawcy krwi grup 0Rh- i ARh-. Szczegóły na blogu Karlity . Jeśli możecie pomóc komuś kto walczy o życie oddając krew nie wahajcie się.

Proście a będzie wam dane.

Tylko się zastanówcie o co prosicie ;) Miedziana dzisiaj.  Kołacze mi się po głowie te siedem lat... Kołaczą po głowie wspomnienia te "z przed Mężona".... A bo były takie?? Ano były... Dawno dawno temu, na Bardzo Dzikim Wschodzie, no dobra, gwoli ścisłości - na Bardzo Dzikim Południowym Wschodzie, mieszkała sobie dziewuszka. Córunia Mamusi i Tatusia - taka co i posprząta i zakupy zrobi i bratem się młodszym zajmie... Nuda totalna. Jak jeszcze powiem, że najulubieńszym zajęciem dziewuszki było czytanie książek - to już zupełnie się zaziewacie ;) Ale prawda to najszczersza.  Imprezki? Randki? Nic takiego nie istniało. Psiapsiółeczki do chichotek najwyżej. A jej się marzył książę. Na białym koniu - oczywiście. I do spadających gwiazd i do serca Dzwonu Zygmunta na wycieczce klasowej była wiecznie jedna prośba. "Daj mi człowieka, z którym będę do końca życia, który będzie mnie kochał i którego ja pokocham..." Czekała i czekała.... A

Roztańczone nutki tsy....

Jest kiepsko u mnie.  Finansowo kompletne dno. Zdrowotnie też coś koło tego. Do psedskola wpadły nutki  Wszystkie miały carne butki Carne szelki i czapecki I skakały jak piłecki PMS gigant. Zimno i ciemno rano. Jula się budzi. - Znowu jesień?? W biurze nie lepiej. Ta wysoko tamta nisko  Ta z plecakiem ta z walizką roztańcone nutki tsy Do Re Mi Nutki tsy. Nie wysypiam się mimo że śpię. Ciągle śpię? - już idziesz spać??? - To Mężon. Co wieczór to samo pytanie. Nudzi mnie.Męczy. Na nic nie mam ochoty. A miało być tak pięknie. Nawet na lezakowaniu pseskadzały dzieciom w spaniu I skakały po kocykach w carnych szelkach i bucikach. Logopedyczna zagadka - dlaczego moje dziecko jedne głoski szeleści poprawnie a inne ma daleko w nosie? I czasem są to te same głoski? Wiem, wiem zaraz będzie mega poprawnie. Wiem.   Czemu jednego dnia Anioł, a drugiego udowadnianie ze człowiek na pewno pochodzi od małpy? - Ale ja chce bajkęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęę!!!

Weekend pod grzybkiem :)

Obraz
Dobrze się z Państwem widzieć w ten paskudny poniedziałek. Paskudny - bo  rano lało. I śmy z córką zmokłyśmy. Parasol średnio się sprawdza przy tak sporej różnicy wzrostowej. Mam nadzieję, że kataru z tego nie będzie - u niej. Bo u mnie będzie na pewno ;) Ale o weekendzie miało być. Bo ja kocham zbierać grzyby. Kocham łazić po lesie i wypatrywać oczy. Nie przeszkadzają mi chaszcze, drapadła wszelakie, pajęczyny tu i ówdzie. Wlezę tam, gdzie wzrok nie sięga byle dopaść kolesia w brązowym kapelutku. Królestwo za wypad na grzyby. A moja Mamunia już donosiła, że u nich SĄ. Że oni jeżdżą. Zbierają. Że las Taaaki piękny. No wiem. Łaziłam tam z nimi namiętnie... Kiedyś... Teraz sporadycznie raz na dłuuugi czas.  I właśnie w TEN weekend nadeszła ta upragniona przeze mnie chwila. Pogoda zapowiadała się piękna, żadnych wyjazdów nikt nie planował, udało się znaleźć opiekę dla Juli (teściowa), zwerbować Siostrę i Braciszka, Mężona i wioooo pod Olkusz :)    Wylądowaliśmy bezp

Drzewo.

Obraz
Jesiennie się robi, liście żółkną... A moje drzewo się rozrasta... :) I taka radość, bo chociaż wiele gałązek uschło - wiem o wielu z nich. I taka nadzieja, że dowiem się więcej i więcej. (przykładowe drzewo z portalu MyHeritage) Znalazłam kiedyś TU możliwość stworzenia drzewa genealogicznego. Pomyślałam, że uporządkuję trochę wiedzę o rodzinie, popytam najbliższych... zajmie mi to chwilę... I przepadłam z kretesem.   Najpierw wpisałam Mężona i siebie - i Julę oczywiście, następnie Braciszków,  naszych rodziców, potem rodzeństwo rodziców, dziadków, rodzeństwo dziadków, pradziadków... Mam jeszcze sporo do uzupełnienia. Bo są takie ciotki, o których się mówiło "siódma woda po kisielu" ;) i nigdy nie wiedziałam, co właściwie mamy z nimi wspólnego.  Ziarnko ciekawości bujnie kiełkuje. Pojawiło się wiele "dlaczego", które chciałabym wyjaśnić. Łazi za mną temat przeprowadzek moich dziadków, z których wynikło rozrzucenie rodziny po całym kraju. Chyba doj

Ciągle...

Obraz
łapię się na tym, że automatycznie odpowiadam na jedno z pytań mojej córki. Nie zastanawiając się za bardzo. W porannym pośpiechu i zaspaniu. Otóż Jula pyta gdy wychodzimy rano do przedszkola - Dlaczego jest ciemno Mamusiu?? A ja odpowiadam - "Bo już jesień córciu." I dodaję w myślach "i będzie jeszcze gorzej". Dzisiaj powiedziałam to na głos. Bo mnie nie nastraja dobrze o poranku cudny tekst z Seksmisji "Ciemność!! Widzę ciemność!!". Bo coraz częściej mam ochotę rzucić budzącą mnie komórką o ścianę. Bo nachodzą mnie czarne myśli o śniegu, jak widzę korzenne pierniczki, marcepan i kalendarze Adwentowe w Lidlu. No bo to JUŻ?? Póki co, wypełzliśmy w niedzielę z domowych pieleszy na słonko. Na liście. Na odczarowanie nastroju. Szkoda, że ten weekend tak szybko minął... Jula była przeszczęśliwa, że mogła spędzić "wagary" z Babcią. Katar minął niczym sen i radośnie zwiedzały wszystkie place zabaw. Dobrze, że pogoda była. Nie przeczę, ż