Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2012

DWA

Melduję iż - kaczki odbębnione. Lepsze zdjęcia podobno BĘDĄ. Ja siedziałam trochę przysłonięta zaaferowanymi rodzicielami-paparazzi, więc jest tylko to.  Mężon,zrobił film, ale prawdę mówiąc nie mam teraz czasu żeby go obrobić i wrzucić na Youtube. Póki co waży tonę :/ Może w trakcie urlopu między myciem a malowaniem coś się uda ;) Aleee - moje dziecko dało radę - wprawdzie pierwszą zwrotkę zaśpiewało tyłem do widowni, a w trakcie drugiej zabawiło się w górnika nosowego... ale śpiewała, tańczyła, uśmiechała się radośnie.Kaczka jak się patrzy (w kadrze - na Mikołaja ;))   Powolutku zaczynam odczuwać reisefieber... Jeszcze dzisiaj wielkie pranie, jutro do pracy, później pakujemy się i w piątek - "witaj przygodo". Porwałam się jak szczerbaty na suchary, żeby dojechać do Rodziców ciapągiem. Sama z Julą. Jula na pewno będzie zachwycona rozklekotanym wagonem, przeciągami, ruchomą toaletą... Ja się tylko modlę, żeby nie było wielkiego tłoku... Jakoś damy radę. Chyba. Czym

Bry.

Obraz
Odliczanie do urlopu trwa - CZTERY!!! moi drodzy :) a póki co... Córka moja własna sprzedała mi przedszkolnego bakcyla. Sama na szczęście była tylko "mosteckiem" po którym bakcylek przeskoczył z innego dzieciora na mnie, bo jej przez 2 dzionki po nocy tylko lekko zaropiało oczko. Przemyłam świetlikiem i gra. Niestety ja od dwóch dni budzę się ślepa jak kret i witam dzień roztworem soli fizjologicznej próbując rozkleić powieki... Wczoraj na dyżurze w przychodni średnio miły doktore zadysponował nam obydwu Sulfacetamid. Liczę na to, ze pomoże bo póki co klima w pracy mi po ślipiach wiucha i średnio się czuję :/ Z dobrych rzeczy - ominęło mnie mało sympatyczne spotkanie dzięki tym moim cudnym zapuchniętym i zaropiałym oczętom (niestety zostało tylko odroczone na bliżej nieokreślony czas).  Mimo braku wyjazdowych atrakcji (a raczej dzięki temu brakowi ;) spędziliśmy niedzielę bardzo owocnie - w parku,  na wszelkich dostępnych zjeżdżalniach, huśtawkach,

Kwa kwa kwa...

Ta kaczuszka dzióbek ma Ta kaczuszka skrzydła ma I ogonek też ma..... Mamy przebój! Za tydzień we wtorek uroczyste zakończenie roku w przedszkolakowie. Z tej właśnie wybitnej okazji dzieci zostaną przeistoczone w małe, pierzaste dziobaki i będą kręcić tymi no... kuperkami ;) Oczywiście rodzice biorą czynny udział w przeistaczaniu pociech. Zaopatrzeni w listę niezbędnej odzieży wierzchniej i dodatków, biegają z wywieszonymi jęzorami, w upale, po sklepach za: koszulką żółtą z rękawem krótkim lub długim, koniecznie bez nadruków żółtymi rajstopami czerwonymi podkolanówkami i metrem ciulu... tfuu...  tiulu zółtego na spódniczkę dla dziewczynki bądź żółtymi gatkami dla chłopca cóż moje dziecię całe takie ociulałe ma być ;) strasznie mi tu Neonówka pasuje :D Najpierw zdobyłam bluzeczkę. Po odwiedzeniu wszystkich sklepów z odzieżą dziecięcą w okolicy pracy i domu - w najmniej spodziewanym miejscu - second-handzie. I kolor był i rozmiar... :) Przy okazji ucięłam s

Śpieszmy się czytać książki....

Biblioteki nie przyjmują darów. Książek wydanych przed 2000 r.  Jest szansa, że wielu książek z mojego dzieciństwa mojej córce nie będzie dane przeczytać, jeśli nie zacznę przekopywać antykwariatów... Z Rodzicielami przybyło kolejne wielkie pudło książek zachomikowanych w piwnicy. Jeszcze większe czeka na regał, który mam sobie sprawić w przyszłości. Nie umiem żyć bez książek Takie pudło staroci to dla mnie skarb niezmierzony - ot syndrom niespełnionej bibliotekary :))) Przeglądam, dotykam, układam wciąż od nowa.  Kiedyś dostałam w prezencie od teściów stertę książek, które trzymali na balkonie.Mieli je wyrzucić. A ja znalazłam w tej stercie stare wydania książek kucharskich. Nigdy wcześniej ani później nie byłam im za nic tak bardzo wdzięczna :))) Powolutku zapełniam "wirtualne półki" na Lubimy czytać Żeby nie zapomnieć tego, co ważne. Żeby, kiedy Jula nauczy się czytać mieć czym ją zachęcić do czytania. W głowie wraz z tytułami mnożą się przeczytane historie

Pod kreską

No nie wyrabiam już. Działam lekko z przyzwyczajenia, nad głową czarne chmury, na twarzy jeden wielki ziew... Bardzo, bardzo nie chciało mi się dzisiaj wstać. Tylko myśl o urlopie jakoś mnie trzyma. Wprawdzie to tylko tydzień. I zamierzamy w tym czasie odnowić kuchnię (pomalować, powiesić nowe szafki, przeorganizować...) Ale trzyma mnie. Bo się wyśpię :)   I... nie mam już siły do mojej "kochanej małej córeczki". Mamy jakiś kolejny nie wiem co- etap? Bunt?  Kompletnie nie interesuje ją spanie. Codzienny Armageddon poprzedzony tuleniem, książeczkami, całowaniem kończy się zazwyczaj moim globusem. W pokoju ciemno - a ona rozkłada po podłodze kartki do rysowania. Robi misiom piknik. "Porządek" w szafkach. Co pięć minut ma potrzeby łazienkowe, chce się jej jeść, pić, skakać, czytać, gadać ale niestety nie SPAĆ... Pada przed 22-gą rozgoryczona naszym brakiem współpracy. A ja - zmęczona, zniecierpliwiona, zestresowana parę chwil po niej. Od jakiegoś t

Kukuryku.

Euro - spoko. Oczywiście oglądam - bo jakże by to ominąć kiedy Mężon Kibic chowa pilota w sejfie ;)  Są oczywiście "momenty" dla których jak Królowa Matka - sama bym przełączyła tv na mecz ;) (no tak, tak nie będę oryginalna te gołe brzuchy po golu.... mniam ;) A dziś jeszcze małe dla was jajo "koko-spoko" niespodzianka:   Widzieliście? Jak nie, to polecam :D W weekend byli Rodziciele. Wciąż jeszcze te chwile noszę w sobie. Cudownie mieć ich blisko. Robić z mamą obiad, wynajdywać z ojcem "doskonałego bluesa"... Ech. U Juli w przedszkolu dzisiaj "dzień pokazowy". Aż się boję co ona "pokaże". Ostatnio ujawnia rozliczne "talenty" pod względem popisowym. Ogólnie - stać ją na wszystko, będzie kiedyś gwiazdą szkolnych akademii.  W sobotę były jakieś dni Gruzji w Krakowie - Gruzini przywieźli swoje pyszne wina i sery, my trafiliśmy właśnie na moment kiedy śliczna dziewczyna tańczyła bałkański taniec... No cudo. S

Powrót do przeszłości

Obraz
Dzień dobry :) Jestem w pracy, telefony milczą, maile nie przychodzą, ale być trzeba. Ale jeszcze tylko parę godzin i do domku - a jutro spotykam się z moimi Rodzicami :) Są już w Krakowie - u Braciszków, jutro przyjeżdżają do nas :) A wczoraj... Spacer, kulinarna bieganina i w efekcie pyszny obiad, zabawa, odpoczywanie... Późnowieczorne skakanie po kanałach... Okazało się, że mamy w naszej telewizorni kanał Kino Polska Muzyka, który wczoraj zobaczyłam po raz pierwszy (a szkoda) i puszczają tam TAKIE perełki :))) Będzie przy czym posiedzieć z Rodzicielami ;) Od razu przypomniały mi się niedziele dawno dawno temu i... koncert życzeń. I Opola i Sopoty...  I radiowe wieczory. Muzyka była w moim życiu od zawsze. Widziałyście? Pamiętacie? :) Tak, wiem to było wieki temu... Ale tekst tej piosenki - aktualny do dziś ;)) "Baw się lalkami" A. Zaucha Pij tylko mleko, zakrywaj dekolt A nie będziesz liczyć straconych lat. Baw się lalkami - chłop to dynamit, Nie

Biedroneczki są w kropeczki...

Obraz
Pada...   ale do przedszkola iść trzeba. No to idę.   I jadę....   I.. rany!!! KAŁUŻA!!!  JAKA DUŻA TA KAŁUŻA! :))) I przedszkole na horyzoncie.. Szybkie przebieranko...   Ciekawe, czy Zosia też się dzisiaj chlapała w kałuży...   To PA! Miłego dnia :)

Cud nad Wisłą ;)

Obraz
Bo jak inaczej nazwać fakt, że CZTERY całkiem różne kobiety, mieszkające w różnych częściach Polski, mające swoje sprawy, zobowiązania wobec rodzin, mężów, dzieci, potrafiły przełożyć wszystko, zorganizować się i SPOTKAĆ w tą sobotę na kilka godzin, w Grodzie Kraka? :) Dało się! I było wspaniale. Sobota przywitała nas słońcem. A nastroje mimo zmęczenia podróżą - dopisywały. I można było mówić i mówić i mówić... Bo okazało się, że tak, te kobietki tak fantastyczne na blogach są dokładnie takie same w realnym życiu i mimo, że tak jesteśmy różne - tyle nas łączy :) Właściwie to było nas trochę więcej niż 4... Jula załapała się na pierwszych kilka godzin, bo Mężon podreptał do pracy. Nowe "ciocie" ogromnie przypadły jej do gustu  i mimo, że miałyśmy trochę rozbieżne cele (ja - gadać, gadać, gadać - ona - biegać, biegać, biegać ;) to jakoś dało się pogodzić "interesy". Jakie są kobietki, które spotkałam? Ciepłe, mądre, zwariowane, wesołe, rozgadane. Żaden tem

Mokro.

Obraz
Miało być o czym innym, być może jeszcze będzie :) A tym czasem o dzisiaj.  Dzień dziecka zaczął się w Krakowie okropnie. Od rana leje. Wprawdzie Jula nic sobie z tego deszczu nie robi - w "biedlonkowych" kaloszkach, "biedlonkowym" płaszczyku od mojej mamy wskakuje z impetem w największe kałuże ;) W przedszkolu dzieci będą miały teatrzyk i mnóstwo pyszności. Dobrze, bo przez ten deszcz niewiele więcej uda się zrobić. Pewnie w weekend będzie lepsza pogoda i więcej okazji do poświętowania, na dziś mamy wielkie puzzle i pyszne lody :)  Wszystkim małym żuczkom życzymy zdrówka i radości :) Ja po bliskim spotkaniu ze słońcem na działce w niedzielę czuję się dziś jak wąż. Mało elegancko zrzucam skórę... Dobrze, że już piątek - a jutro spotkanie z Braciszkami :) A! Podglądacza zdybałam dzisiaj na oknie :)))