Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2013

"Ciemność, ciemność widzę" -

że tak zacytuję mojego ulubionego bohatera filmowego... Bo słyszę to zdanie dość często ostatnio. Przede wszystkim dotyczące przyszłości - tego co będzie kiedyś, dopiero nadejdzie, w pytaniach o plany... Przyszłość, to póki co zdawkowe słowo. Owszem, będzie jakieś jutro, pewnie pójdę do pracy, pewnie wrócę do domu, ale plany bliżej sprecyzowane nie istnieją. Wszystko jakoś się rozłazi, kiedy próbujęwybiec myślą gdzieś dalej. Mgła. I ciemność. Bo w tej przyszłości nie będzie już Jego. 29 wspólnych lat i szlus. Jestem, ale tak jakby mnie nie było. Dwa tygodnie temu Jula się przeziębiła. Skończyło się u niej na syropach, niewielkim katarze i kaszlu. Ze mną już było gorzej. Odporność żadna. Zapalenie zatok. Ból rozsadzający  czaszkę. Wszelkie bakcyle mile widziane.  Poszłam w zeszły poniedziałek do pracy, we wtorek wieczorem siedziałam już w poczekalni opieki całodobowej, gdzie nie powiedzieli mi żebym się wypchała, tak jak w kolejce do mojej lekarki rodzinnej w zwyk

Nieczynne, z powodu że zamknięte. I smęty.

Jako, że w tej chwili przychodzą mi na myśl same smęty. A myślenie o jednych smętach rodzi smęty kolejne. I jako, że nie lubię pisać o smętach i nikt chyba nie lubi czytać o smętach (ja nie lubię)  - postanowiłam, że do odwołania robię urlop od pisania. I cieszyć się póki co też nie umiem, więc wybaczcie mi nieobecność u was, bo tam też bym tylko smęty pisała. A nie chcę. Jak już dojdę z sobą do ładu. A może to nastąpić NIEWIEMKIEDY. To się odezwę. I tą cholerną zimę też tu rozpuszczę. Póki co jakoś tak adekwatna jest. I dzięki za wszystkie komentarze, za maile, za smsy, telefony. Ja doceniam na ile potrafię. Ale teraz wypisuję SMĘTY. Nie chcecie tego czytać, uwierzcie mi. Przepraszam. Poprawię się. Kiedyś. Jak już posklejam lustro... No. To - do kiedyś. Nie miejcie mi za złe. Bea.