Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2011

Wraca!!!!!

W piątek :) Już nie mogę się doczekać, już skreślam dni w kalendarzu, właściwie mogłabym ten okres do piątku - przespać!! Zaliczyłam parę wyjść ze znajomymi, zeby odnowić kontakty, ale myślami wciąż jestem gdzie indziej. Daleko. Przy NIEJ!! Wczoraj była z dziadkami w zoo w Zamościu. Karmiła kucyki... A poza tym wciąż na podwórku, wciąż się z czegoś cieszy, wciąż śmieje, nieustraszona włazi gdzie ją nóżki poniosą i ciągnie babcię za rękę żeby jej pokazała wsistko!!!! W zeszły czwartek Jula warowała pod drzwiami mieszkania dziadków bo "mamusia psidzie z pracy zaraz". Prawie wsiadłam w pociąg. Ale przekonali mnie że młodej będzie smutno jak znowu ją zostawię i zostałam. Sporo mnie to kosztowało, ale zostałam....  Byle do piątku... Byle do piątku...  Byle do piątku....

Paranoja

Obraz
kompletna. Dziecka nie ma, błogi święty spokój, a ja... Zamiast cieszyć się życiem jojczę nad pustym łóżeczkiem :/ Tęsknię nieopisywalnie. Głaszczę zabawki. Nękam Mamę telefonami (ona już nie weźmie Juli za cholerę przeze mnie :/) Wszystko do bani. W domu bajzel, bo nie chce mi się sprzątać, na obiad kluski z serem bo nie chce mi się gotować. Zrobiłam wprawdzie pranie, ale to było 3 dni temu, a ono wciąż wisi.... Totalna dezorganizacja. A z Julą w domu mogłam góry przenosić i rzeczy niemożliwe załatwiać na wczoraj :/ Zwalam wszystko na to, że jestem chora.  Fakt, zatoki zapchane, gardło spuchnięte, kaszel gruźliczy... I mimo opychania się aptecznym świństwem nie mija. Mężon za to zaczyna przejmować ode mnie zarazę... I jeszcze w tym stanie biegam za kiecką na wesela... Na szczęście skurczyły się o jedno i idę tylko na dwa, co znacznie obniża koszty, ale... Budżet trzeszczy.  Więc - poleciałam na wyprzedaże. Każdy normalny człowiek kupiłby najpierw sukienkę. Ale nie ja. Mi się nic n