Urodzinowy :)
Pięć lat temu, piekielnie umęczona ale dumna z siebie, że dałam radę, powiłam Córkę. Sporą, lekko przeterminowaną i... zaspaną. Inne dzieciaki darły się niemiłosiernie na pół szpitala, Jula - postanowiła odpocząć i spała... Spała... Spała... Przewinęłam ją na śpiąco, z zamkniętymi oczami łaskawie pozwoliła się nakarmić, ledwie łypnęła na mnie okiem, kiedy już mniej dumna, a bardziej zdziwiona - czemu ta moja się nie drze skoro inne się drą, próbowałam ją dobudzić. Ona - spała. Charakterek pokazała też w domu, kiedy wspominając nauki mamy i teściowej (się przeziębi!!!, chuchać!! dmuchać!!) zapakowałam ją do snu w czapeczkę. To była baaaardzo długa noc... Ręce urosły nam do kolan, uszy spuchły, a cycki opadły (bardziej moje ;)). W końcu zdjęłam czapkę, a Młoda jakby nigdy nic... Zasnęła. Był też długi dzień, kiedy Mężon zadowolony pogalopował po urlopie do pracy, Mamunia ewakuowała się do domu, a my zostałyśmy ...