Rozprostowując ramiona...
by mogła w nie wpaść - stoję i czekam. Widzę jak zasmarkany nosek wtula się w domowe ciuchy i... czuję, że jestem na miejscu, tam gdzie trzeba. Zapalenie oskrzeli. "Takie początki" jak oznajmiła moja nowa Pani doktor. Rozprawiając się z tym, co nie do końca mi odpowiada pożegnałam starą przychodnię. Mimo, że bliżej, mimo że tyle lat. W domu zamiast antybiotyku witamy inhalator. Z piskiem, wrzaskiem i spazmami - Jula głośno protestuje przeciwko takiej formie aplikacji leku. Dopiero wizja zastrzyków jako "zamiennika" trochę ją temperuje. Wycieram nos, podaję syropy, witaminy, tulę, zabawiam, staram się rozdwoić. Być podwójnie teraz, za to że na co dzień jest mnie tak mało. Rekompensuję, choć nie wiem czy się da. Wczorajszy wieczór. Wciągając w łazience koszulę witam się w myślach z napoczętą książką o Cordon Bleu, w lustrze widzę, że ubrałam odzież na lewą stronę. Będzie niespodzianka, mruczę pod nosem niezadowolona, przebierając się. Nie lubię ich. Żad...