Miała być krótka przerwa, a wyszło jak zwykle.

 

W ciepłych miesiącach moje urządzenia elektroniczne służą zazwyczaj wyłącznie do gromadzenia wszelkiego rodzaju zdjęć. Zdjęcia natomiast pełnią funkcję banków pamięci - tu byłam, tam byłam - jest szansa, że obraz przywróci wspomnienia. Na siadanie i opisywanie nie ma za bardzo czasu, lepiej biec i chłonąć... A potem przychodzi jesień.

Wrzesień to zwykle miesiąc na rozruch, w przedszkolu sprawy organizacyjne i administracyjne rozrastają się do niebotycznych rozmiarów i nie ma przebacz, trzeba w to wlecieć na pełnej petardzie, skupić całą energię, żeby wreszcie na początku października zobaczyć światełko w tunelu i wygramolić się do spraw "na bieżąco". Przez to, obrzydzenie do elektroniki trwało.

Nie inaczej sprawy się miały w domowych pieleszach - CJ wprawdzie już ósmoklasistka i z większością spraw radzi już sobie sama, zeszyty i pomoce naukowe skompletowała z Babcią. Tylko organizowanie zajęć dodatkowych - jazdy konnej, korepetycji (a raczej dodatkowego angielskiego i matematyki, bo przecież "ona to umie, tylko woli z kimś powtórzyć" ;)) zwykle spada na mnie. Ale nic to. Ogarnęłam. 

I jak już się prawie wygrzebałam ze wszystkiego, dziecię moje jedyne wpadło do domu z obolałą miną, bo przewróciła się na chodniku. Krawężnik morderca ją zaatakował.

Kostkę obłożyłam lodem, ale dzień później wylądowałyśmy na SOR. Skończyło się szyną gipsową i mój zając kica po domu na jednej nodze...


Na szczęście po tygodniu, po wizycie u chirurga dziecięcego mamy dobre wieści. Wszystko się goi i Młoda niedługo będzie zupełnie sprawna. Jeszcze tylko trochę...

Im jest zimniej i ciemniej, tym bardziej wracają chęci do powrotu w wakacyjne wspomnienia. W tym roku wakacje były krótkie, ale intensywne, zostawiły we mnie sporo ciepła, którym będę się ratować w lodowate wieczory i poranki.






Hiszpania jest przepiękna i serdecznie ją Wam polecam :) Cudowna pogoda, wspaniali ludzie, przepyszne jedzenie. Marzę, żeby tam znowu wrócić. Najlepiej jutro ;)

A póki co - witamy szarą rzeczywistość. Przerywaną na szczęście wypadami na grzyby i oby jak najszybciej długimi spacerami z CJ. Nie dajemy się jesieni!

Buziaki Robaczki.


Komentarze

  1. W mojej szkole kolejne dziecko jest zagipsowane. Chyba prawdą jest, że pandemiczny bezruch źle wpłynął na stan kości i mięśni nieletnich. Podróżowałaś po Hiszpanii samochodem, czy komunikacją publiczną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalino, bezruch pandemiczny na pewno nieźle namieszał bo CJ jęczy ciągle, że coś ją boli - obstawiam bóle wzrostowe, podobnie jak nasza pani doktor, ale może, gdyby nie przesiedziała na tyłku tyle czasu, nie odczuwałaby tego tak dotkliwie.
      W Hiszpanii byliśmy z biurem podróży, ale komunikacją też pojeździliśmy, bo gdzie mnie nie dowieźli albo było za drogo, tam dostałam się sama :)

      Usuń
  2. Ciepłych wspomnień ze słonecznej Hiszpani to można pozazdrościć ! W naszym klimacie nie jest tak słonecznie, bo pory roku są bardzo odmienne i nigdy nie wiadomo kiedy pogoda zmieni się całkowicie. W mojej pracy dwie koleżanki były "zagipsowane" przez cały sezon letni, przez co uziemiły pozostałe osoby, bo ktoś przecież musiał pracować. Obie miały wypadki. Ściskam i pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulu, Hiszpania jest wspaniała, niezmiernie się cieszę, że mogłam tam spędzić trochę czasu :) W sumie i u nas już zdarzają tak gorące tygodnie, ale jednak w nadmorskich miejscowościach odczuwa się ten upał zupełnie inaczej :) Współczuję koleżankom - i Tobie, że musiałaś je zastąpić :*

      Usuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie