Utopia

Bynajmniej, nie jest sielsko ani anielsko.
Dogorywam spokojnie na etacie, czekając na obiecaną pół roku temu rozmowę o wyższym wynagrodzeniu. Na rozmowę o motywacji do pracy, której z dnia na dzień mam coraz mniej, na rozmowę o motywacji do życia, do robienia planów...
Bez tego ani rusz, dni wloką się niemiłosiernie. Nie myślę, co dalej - z dnia na dzień budzę się, ubieram Julę, podrzucam do pokoju Mamuni i wymykam się z domu, żeby wrócić koło 17:00. I dwie godziny spędzić z moim dzieckiem, którego tak pragnęłam. Co tu jest nie tak?? Cieszę się każdą minutą bycia z nią, jednocześnie podświadomie marząc o chwili kiedy Młoda pójdzie spać, a ja wyląduję w wannie pełnej ciepłej wody... Przysypiając, wydrę z dnia kilka chwil dla siebie. W weekend staram się wszystko nadrobić, spokojnie znoszę Młodą przyklejoną do moich ramion, brzucha, nóg... Znoszę jej "buziaki", szczypanie, ciągnięcie za włosy... Znoszę pobudki nocne, których wciąż jest jeszcze kilka... I całe to "znoszenie" sprawia mi nieukrywaną radość... Bo jest...
Chciałabym... A, mniejsza o to.
Nie obiecuję, że wróciłam tu na dobre. Znalazłam już sobie inne remedium na stres. I póki co ani myślę z niego rezygnować. A czas nie guma.
Moje dziecko ma w piątek urodziny. Nie wierzę, że to już.
Raczkowanie. Już.
Pierwszy ząbek. Już.
Wstawanie przy meblach. Już.
Pierwsze "mama". Już.
I pierwsze bujanie na huśtawce na placu zabaw...
Ale wciąż przede mną jeszcze pierwsza przespana w całości noc. I Pierwsza doba bez karmienia piersią. Zamierzam do tego doprowadzić w najbliższym czasie.
Wszystkim którzy jeszcze tu zaglądają - dziękuję. Za wszystkie "czekamy na Ciebie" :) Wiem, niedobra jestem, ale taka właśnie ja...

Komentarze

  1. Kurcze, jak ten czas leci, a dopiero co Juleńka pojawiła się na świecie :-) Nim się obejrzysz będzie przemierzała świat na nóżkach :-)
    U mnie mimo że dzieci większe też tak jest, że po pracy spędzam czas z nimi, a jednocześnie marzę o kilku chwilach tylko dla siebie, a do tego większość weekendów mam pracujących :/
    Mnemosyne

    OdpowiedzUsuń
  2. No, faktycznie zleciało! Ani się obejrzę i mój Dzidziorek też będzie taki. A co do czasu wydzieranego dla siebie - ja już tak mam. Tyle, że mój (odpukać) przesypia od 19 do 4 rano więc wieczór mam dla siebie. Sprawa pracy ... życzę rychłej i owocnej rozmowy, a potem bardzo wysokiej "motywacji" do pracy ;-) Bo w końcu dla tej motywacji przychodzimy tam co rano.
    pozdrawiam
    p.s.
    a co to za remedium tajemnicze oprócz pełnej wanny?? ;-))

    OdpowiedzUsuń
  3. nooo, zawsze to coś. :)
    Duży buziak urodzinowy dla Juli. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. już!!! na prawdę już rok?
    nuta

    OdpowiedzUsuń
  5. zleciało niesamowicie...


    Kochana a nie chcesz iść na wychowawczy?

    Kwietniowa

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnemosyne - masakrycznie kurczy się ten czas dla dzieci :///

    Fjono owszem - ani się obejrzysz ;)

    Ate, dzięki!

    Nutko, ano już :)

    Kwietniowa chciałabym, ale finansowo nie damy rady :/

    OdpowiedzUsuń
  7. coż, dylemat choc czesty to jednak ciezki, nie dołuj sie i tak robisz wszystko co mozesz, i wiecej niz wielu innych dla ktorych dzieci to tylko niepotrzebna strata czasu
    http://tata-na-etacie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. i fajowo, że jesteś jaka jesteś. fajowo, że w ogóle jesteś. jesteś sobą i bądź sobą. przed Tobą wiele jeszcze do zrobienia, jeszcze wiele radosnych chwil. Jula też Ci tych chwil dostarczy. 3maj się cieplutko. czasem zajrzyj i skrobnij cosik nowego.nawet, gdy bedzie to rzadko.
    jb

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie