Ufff... doczekałam :)
Luty się kończy, a z nim (mam nadzieję) rozpuszcza się zima. Śniegu już u nas niewiele, utrzymuje się tylko na hałdach, w które został poodgarniany z chodników. Niestety spod śniegu wyjrzały wszelkie ohydztwa, którymi ludzie nie trafili do kosza, papierki, puszki, chusteczki i... maseczki, których jest zatrzęsienie... Nie rozumiem kompletnie tych wszystkich, których nie obchodzi przestrzeń, w jakiej żyją. Naprawdę to aż taki wysiłek - znaleźć kosz na śmieci? W przedszkolu dzisiaj dzień dinozaura, z każdej sali słychać głośne ryki małych dinusiów. Dzieci przestały nosić kombinezony i grube spodnie, panie do pomocy nareszcie odetchnęły. Pomału zaczynam przeglądać asortyment ogrodniczy, żeby jak co roku ukwiecić balkon. Wiem, że to jeszcze za wcześnie, wiem dobrze, ale z tym słoneczkiem, ciepełkiem - wrócił mi uśmiech i nadzieja na lepsze. Rozpoczęłam nawet dietę. żeby z plaży w Jastarni (tak, stamtąd jest zdjęcie molo :)) Greenpeace nie wciągnął mnie do morza...