Przedwiośnie

 

Pogoda z lekka porąbana. No bo dajcie żyć, pod koniec lutego 17 stopni, bazie wyłażą, człowiekowi chce się robić cokolwiek... A potem cóż - śnieg, mróz i cholerawieco. 

Niezbyt mi po drodze z tą pogodową jazdą bez trzymanki. Niby się trzymam, patrzę jak najdalej się da w kalendarzową przyszłość ale... Chyba mnie przesilenie dorwało.

W weekend wyprawiałam imieniny. Jestem z tych "szczęśliwców", którym jedno święto kalendarzowe odpada, bo mają w tym samym dniu własne. Imieniny w Dzień Kobiet - kto to widział? Zamiast leżeć i pachnieć stałam w garach pichcąc obiad dla Teściowej. W tym roku przyszła sama... W zeszłym byli jeszcze we dwoje z Teściem...

Zbuntowałam się za to dnia następnego i w ten imieninowo - babski dzień wzięłam sobie wolne w pracy. Obiad został jeszcze z dnia poprzedniego, więc mogłam bez problemu obejrzeć "Bones" do ostatniego odcinka. I odbierać telefony z życzeniami. I cieszyć się z bezsprzecznie opadniętej szczęki Mamuni, która dostała niespodziankę od Mężona pocztą kwiatową ;) 

Niestety nawet to na chandrę nie pomogło. W ogóle nie do życia jestem ostatnio. Dieta poszła w kąt, bo smutki zajadam czekoladą - co zresztą zamiast poprawą nastroju skutkuje tylko wyrzutami sumienia (bo wiecie, ten Greenpeace nad morzem, ściągający mnie z plaży do wody mi się przypomina). 

Dobra, dość smęcenia. Dzisiaj na szczęście w piątek, zapodam sobie różowe wino, które Mężuś przytaszczył mi razem z wiąchą tulipanów, odpalę "New Amsterdam" na Netfliksie i udam, że wszystko jest ok. 

Na poprawę nastroju po poście - rzeczona wiącha tulipanów. Bez wina.

Miłego weekendu drodzy zaglądacze ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bałtyk wzywa

Przyspieszony rytm

A czas płynie płynie....