Żaden tytuł nie pasuje. Więc bez.

 Nie cierpię czasu, kiedy na nic nie mam wpływu. Kiedy mogę tylko czekać, mieć nadzieję, modlić się o szczęśliwe zakończenie. Bezsilność jest moim najgorszym przekleństwem. 

Czytam wiadomości złorzecząc, żyję z dnia na dzień, znów nie śmiąc robić dalekosiężnych planów. Blokada głowy gdzieś tam z tyłu, paraliżuje myśli o przyszłości. 

Zajmuję głowę organizując, wpłacając, kupując. Segregując w pracy to, co już zostało zebrane. Nie lubię bezczynności, nie lubię tylko się przyglądać. Ale rozpacz mnie ogarnia, kiedy patrzę na opatrunki i myślę, że komuś mogą być potrzebne. Więc zagryzam zęby i wracam znów do pracy...

Cieszy mnie bardzo, że tak wielu jest pomagających, że ludzie jednoczą się, otwierając swoje serca. I jednocześnie szlag mnie trafia gdy słyszę, że "za dużo tych uchodźców - później pracy nie będzie dla naszych", "za wielu islamistów pcha się przez granicę z uchodźcami, będą przez nich tylko kłopoty", "wpadniemy w ruinę osiedlając ich wszystkich u nas - kto za to będzie płacił, przecież to z naszych podatków!!". I to wszystko od tych samych, którzy jeszcze wczoraj użalali się nad "biednymi dziećmi". Na ile Rodakom starczy miłości bliźniego? Oby na długo, bo pomoc nie przestanie być potrzebna ani od jutra ani za tydzień...

Bardzo bardzo chcę wierzyć, że wszystko dobrze się skończy. Że znowu będzie przepięknie, znowu normalnie. Że nie trzeba będzie kupować już kamizelek kuloodpornych, żeby pomagać. 

Powiedzcie, że też w to wierzycie. 


Komentarze

  1. Nie wiem, Kochana, czy jeszcze w to wierze. Przeczolgaly mnie te dwa lata pandemii, kiedy mialam wrazenie, ze ciagle czekam na normalnosc. Jak ta zaczela niesmialo migotac na horyzoncie, to swir Putin rozpetal sobie wojenke... :/ I znow trwam w zawieszeniu...

    Ja takie glosy o zbyt duzej liczbie uchodzcow, o tym ze oni dostaja wszystko, a Polacy nic, slysze nawet wsrod najblizszych osob i glowa mnie juz boli od pytania w kolko, czy woleliby sie z nimi zamienic? Dostac pomoc na osiedlenie sie w zupelnie obcym kraju, zaczynanie wszystkiego od nowa, kiedy w ich ojczyznie toczy sie brutalna wojna? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musimy wierzyć, Agatko. Jak przestaniemy, to już tylko depresja, a jakoś trzeba pchać do przodu ten nasz wózek...
      Też już nie mam siły tłumaczyć, że przecież nie trzeba dużo, nie każdy musi przyjmować uchodźców do domu, nie każdy kupować cos hurtowo, wystarczyłby mały dobry gest od każdego i świat byłby lepszy. Zawsze mówię - nie chcesz pomóc, to chociaż nie przeszkadzaj i nie buntuj nikogo...

      Usuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie