Ja to nie wiem, gdzie to się tak wszyscy śpieszą...

 

Fuksje jak co roku mają honorowe miejsce na moim balkonie. Chyba wiedzą, jak wielką mam do nich słabość, bo rozpychają się w doniczkach niczym królowe, mamiąc mnie ogromem kwiatów i rugując posadzone obok sąsiadki. Nie wtrącam się, niech sobie radzą ;)

Posadziłam też takie pasiaste...

i taakie kolorowe werbeny... i niecierpka i pelargonie, ipomee i bakopy... i truskawkę...  i ziółek troszkę...wszystkiego na raz wam nie wstawię, bo uznacie że się zielnik z blogaska zrobił ;) Fajnie jest wcisnąć się między nie latem, poczytać książkę, posłuchać muzyki, zamknąć oczy i dać sobie święty spokój, chociaż na pięć minut.

Mam tam też parę kolorowych żarówek solarnych, które pozytywnie nastrajają... Ale póki co, wieczory zimne. 

Maj zwykle upływa nam radośnie na spotkaniach wszelakich - najpierw z Rodzicielami, na urodzinach Mamy, potem przychodzi - tak nagle jakoś - Dzień Mamy...

W tym roku CJ uraczyła mnie śniadaniem i ciachem do kawy,  zrobiła dla mnie cudny obrazek i fantastycznie spędziłyśmy dzień razem. Nie obyło się bez spaceru i lodów.

Ostatnim majowym świętem są urodziny CJ. Pannica coraz poważniejsza, w tym roku świętuje już po raz 13. I po raz pierwszy świętuje bez nas! W tym roku wypadł jej tygodniowy wyjazd na zieloną szkołę do Dusznik-Zdroju. Pojechali już dzisiaj , dotarli, już nawet ulokowali się w pokojach. 

Już zaczęłam tęsknić ;)

Maj ucieknie, za chwile czerwiec tylko przebiegnie przed nosem i trzeba będzie szykować się na wyjazdy wszelkie. Mamy tego zaplanowane sporo w tym roku, mam nadzieję, że wszystko się uda, bo potrzebuję resetu. Stanowczo.

Póki co, za oknem czarne chmury, ale już jutro przybywa moja kochana Sis. Totalny spontan, ale kocham takie :)

Udanego weekendu Robaczki :*