Z majem mi po drodze :)

 


Lubię, jak maj się tak miło zaczyna - właściwie co roku widzimy się z moimi Rodzicielami, bo Mamunia świętuje urodziny. W tym roku zażyczyła sobie tort ode mnie, a ja z chęcią go jej upiekłam :) Biszkopt porządnie opatulony wiozłam z domu, bo matulowy piekarnik niekoniecznie się mnie słucha i wolałam nie ryzykować, że biszkopt zmieni się w naleśnik ;) Poświętowaliśmy, rozmów nie było końca, odwiedziłam stare kąty... Podróż w stronę "TAM", była bardzo męcząca, pociąg spóźnił się 30 minut, które musieliśmy spędzić na dworcu, a w trakcie podróży powiększył spóźnienie do godziny. Do tego było ciasno, ludzie siedzieli na całej długości korytarza, nawet z naszego przedziału musieliśmy "wysiedlić" kilku Panów, bo jechali bez miejscówki. (Przypomniały mi się studenckie czasy i przejazdy korytarzowe przy drzwiach do toalety ;)).  Przetrwaliśmy chyba tylko dlatego, że niosła nas radość spotkania :) Na szczęście "Z POWROTEM" zaskoczył nas luz w wagonach, punktualność i święty spokój. Wylądowaliśmy w Krakowie koło 21 - pod dworcem było widać, że życie nocne trwa w najlepsze, mieliśmy nawet myśli, żeby przespacerować się na Rynek, ale ciężar walizki przekonał nas, że jednak może lepiej nie. (kurczę, starość i wygodnictwo z tego wpisu wygląda :)))


Porządny spacer zaliczyliśmy za to we wtorek. Mamy to szczęście, że blisko w miłe okoliczności przyrody i skwapliwie to wykorzystujemy, brnąc we wszelakie chaszcze, kiedy tylko czas pozwoli. Córka Jedyna odklejona od smartfona różnie reaguje, ale przeważnie daje się zwerbować i świetnie się bawi. 


Tylko do pracy wracać po takim wypoczynku się nie chciało. Wzdycham i odliczam dni do lipca. Jeszcze tylko trochę, damy radę :) 

Póki co, muszą nam wystarczyć te krótkie weekendy, wypady na konie z Córką Jedyną i spacery miejsko-wiejskie... 


Z okazji ciepełka - zabrałam się za balkon, chociaż powtarzałam sobie jak co roku, że: "przecież w lipcu wyjeżdżamy i kto to będzie podlewał" ;) Cóż, coś się wymyśli.

A co tam u Was Robaczki?

Komentarze

  1. Widać, że to taka podróż... sentymentalna trochę. Podziwiam Twój tort ! Na pewno był pyszny i ucieszył Rodziców ! Podróże są fajne, bo człowiek odrywa się od codzienności. Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie