Poranek, dzień drugi.

No i z hukiem i trzaskiem... Wpadł 2008. Zobaczymy co wykombinuje, w czym namiesza, jakie idiotyzmy ze sobą przyniesie, jakie niepokoje, jakie nazmyślane historie.
Coś się kończy, coś zaczyna... Jak się zacznie? Po co tak właściwie dzielić życie na lata? Przecież płynie i chyba wcale go nie obchodzi czy mamy 07, 08 czy nawet 99 ...

Zaczynam bez postanowień i wielkich planów. Niech się dzieje co chce. I tak nie mam na to wpływu. Będę robić co muszę, czasami może uda się zrobić coś, czego będę chciała... Minimalistyczne podejście... Najzdrowsze chyba...

Zaczerpnąć tchu... popatrzeć na powiewającą chorągiewkę...

Echhh... Byle do wiosny...

(zdjęcie znalezione w sieci)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie