Tik tak tik tak...
Jestem z upływającej wody - tak by powiedziała moja ulubiona poetka... A ja? Jestem z upływającego czasu, który wciąż rozmieniam na drobne... Kropla po kropli sączy się ze mnie, rozlewa dookoła w małe strumienie...Odpływa z każdą sekundą szybciej.
Ale nie sączy się tak bez sensu, skoro w moim życiu zaczyna się dziać dobrze. Najgłupsza rzecz pod słońcem - kasa, ale bez niej trudno cokolwiek osiągnąć. Znalazło się źródło - żyła złotówek, którą teraz trzeba będzie dzień w dzień wydobywać, okupując to ciężką robotą... Ale jest.
A potem równie prozaiczny kąt do spania, koc do przykrycia, miejsce gdzie można się umyć i ugotować jedzenie - bez kontroli.
Rodzice, najwspanialszy wynalazek, ale w końcu zaczynają ciążyć - szczególnie jeśli to nie Ci ukochani od pierwszego rozumnego spojrzenia, tylko Ci przynależni do osoby, którą trzeba było wziąć "z całym inwentarzem". Dość opieki. Śmieszne, że za paręnaście - parędziesiąt lat zdziecinnieję i będę potrzebowała tej opieki, przed którą teraz tak uparcie uciekam. Koło się zatoczy...
Za chwilę kolejny weekend - chwila bez szefa i jego dziwnych żądań, poganiania innych, którzy na widok mojego nazwiska wyświetlającego się w telefonie po prostu odwracają oczy. Kiepski zawód taki "poganiacz". "Osoba odpowiedzialna za wszystko co zginie". "Kreatywna kobieta do wyszukiwania innym zajęć, na które oni nie mają żadnej ochoty". Szlag człowieka czasem trafia. Bądź odpowiedzialna za coś, czego nikt inny nie chce, pilnuj, by w terminie zakończyły się sprawy, których nie można zakończyć w terminie.... Narastająca frustracja...
Ale może i na to przyjdzie kiedyś czas. Po tym jak już na amen wysiądzie mi kręgosłup od dźwigania czterokilogramowego "gadżetu", który mam dostać pod koniec maja...
Ech. Koniec narzekactwa. Idę robić obiad.
Komentarze
Prześlij komentarz
Zbieram dobre słowa ;)