Domowo

Już od miesiąca jestem na zwolnieniu... Czas pędzi jak wariat, ani się obejrzę jak nadejdzie "godzina zero" ;)
Dzisiaj wyprałam trochę rzeczy mojej córci... niecała szuflada komody... same najmniejsze kaftaniki, śpioszki, body, pajace... 19 par mikroskopijnych skarpetek... osiem miniczapeczek... suszarka jest zapikowana do granic :D Ale ile słodyczy na niej wisi :D Już się nie mogę doczekać, kiedy Maleńka zacznie nosić te wszystkie cuda zwiezione przez Babcię...

Święta minęły szybko i jakoś tak... nieświątecznie... Pewnie dlatego, że zamiast dostosować się do warunków ciążowych uważałam, że "mogę wszystko" i w czwartek i piątek zrobiłam mały maraton w kuchni piekąc ciastka, tort, mazurek i babkę. Przecież to niedużo? Ale kostki spuchły mi masakrycznie i dostałam wyraźny sygnał od organizmu, że jak się nie uspokoję to mnie odwiozą do szpitala DUŻO wcześniej niż to sobie wyobrażałam... :/ Jak to jest, nasze prababki rodziły w ziemniakach, bądź innym zagonie warzywnym, zawijały w coś dzieciaka, karmiły i z powrotem do roboty... Dzisiaj taki wysiłek mógłby delikwentkę zabić...
Ja mam mnóstwo energii, niestety nie przekłada się to wcale na możliwości :/ Tak więc robiłam przez święta za nieruchawego wieloryba i zamiast chodzić na spacery i się dotleniać, rozkładałam moje wybrzuszone zwłoki na kanapie u teściowej. A w niedzielę wieczorem i w poniedziałek już na swojej kanapie... - tak dla odmiany ;)

Wczoraj byłam w przychodni u mojego gina... Wypisał kolejne L4, opierniczył mnie za wielkie ilości ciastek, które zeżarłam przez święta, a które pokazały się w moich wynikach i... w piątek idę dać się pokłuć kolejny raz... Będę jak durszlak na koniec tej ciaży...

Poza tym - jakoś się kręci...

Komentarze

  1. Jeszcze troche, a spuchniete nozki od stania w kuchni pojda w niepamiec:) Tule Kochanie:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Już o nich nie pamiętałam w poniedziałek ;) A we wtorek miałam kolejne obrączki na kostkach od spacerku do przychodni ;) Ale wytrzymam, co mi tam ;) Dzieki Lim ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. eee tam ciasteczek sie najadlas, toz mozna, bedziesz po wszystkim omijac kuchnie szerokim lukiem!! a ubranka domyslam sie,ze slicznusie. Dziewczynki wszystko maja fajniesze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Shirin cudne... Zaprezentuję wam w nich Julkę :D a ciasteczka... dalej mi się chce :D

    OdpowiedzUsuń
  5. oj my już nie to pokolenie, co nasze babki i prababki ;-) człowiek się do lepszego szybciutko przyzwyczaja, więc nie licz na to, że w kapuście urodzisz hihihi
    to kiedy ta godzina zero?

    OdpowiedzUsuń
  6. No kochana, te nasze babki na zagonach, to odporniejsze były... niestety z każdym pokoleniem jesteśmy mniej odporni i co zrobić... A Ty na siebie uważaj i na Małą też, bo da Ci popalić;-) Super masz z tymi ciuszkami... eh, jak i ja bym chciała takie pranko robić... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Promii już nie ten materiał niestety ;) A godzina zero przewidywana jest pod koniec maja 25-27.

    ALMO Słoneczko, ani się obejrzysz, jak przed Twoim nowym domkiem zawisną sznury z małymi ubrankami Twojego Adoptusia :) Trzymam kciuki!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie