Powtórka z rozrywki
Again and again and again....
Katarek-kaszelek, kaszelek-katarek i tak na zmianę... Tydzień w przedszkolu, tydzień w domu. Dzięki Ci Panie Boże, że cudownym zbiegiem okoliczności Babci i Dziadkowi chciało się odwiedzić nas i Braciszków...
Przez weekend byli u nas, teraz przez chwilę są u Braciszków (ach, co to był za ślub...... :) "Na szczęście" (w "." bo nienawidzę kiedy młoda jest chora) u Julii dziś akurat, kiedy jest ostatni dzień ich pobytu katar zmienił się w mega-kaszel. Na szczęście - bo Babcia zdecydowała się zostać, żebym nie zarobiła kolejnej krechy w robocie...
Ale w sumie to męczą mnie już w pracy komentarze pt "znowu..." przecież jak ma się małe dziecko to normalne, że czasem trzeba z nim zostać. Wiem, że oni nie są przyzwyczajeni do zwalniania się pracowników z powodu dzieci, ale liczyłam, że skoro mają własne dzieci, to jakoś będzie można się z nimi dogadać, że zrozumieją... Rozumieli przez pierwsze 2 miesiące jak Jula poszła do żłobka.
Potem zaczęło się - ooo Pani JEST dzisiaj w firmie, a już myślałem, ze Pani nie pracuje :/ I tak jest do dziś.
Chyba po prostu muszę się przyzwyczaić, bo nie znam żadnej magicznej sztuczki, która zwiększyłaby odporność mojego dziecka.
A może Wy jakieś znacie?
Właśnie tego najbardziej się boję ... żłobkowych chorób! Nie dość, że dzieciak się męczy (bidna Julka) to jeszcze te komentarze w pracy! U mnie będzie to samo, chociaż każda już odchowała swoje dzieci i kiedyś miała tak samo - trudno zrozumieć, że inne dzieci też mogą chorować... ech! Szkoda słów.
OdpowiedzUsuńtrzymaj się, komentarze staraj się puszczać mimo uszu i ucałuj Julę.
No niestety nie znam :-(( Moje są już duże, więc i tak często nie chorują, ale są za to dwie i zazwyczaj jak już coś złapią to nie na raz tylko najpierw jedna później druga :(
OdpowiedzUsuńDzięki Bogu, że moja szefowa jest taka, że idzie się z nią dogadać...