O faktycznym stanie rzeczy.
Nigdy jakoś za bardzo nie przejmowałam się Walentynkami.
Ani mnie ziębiły ani nie parzyły.
Wciąż "stosunek do" - żaden.
Ale prezenty lubię. I jak Jula przyniosła mi wczoraj pudełko ptasiego mleczka - nie odmówiłam ;)
W tramwaju słyszę różne rzeczy. Mimowolnie jestem świadkiem rozmów, dywagacji, kłótni bądź miłosnych wyznań. Wczoraj o walentynkach było właśnie.
Ich było trzech - wyrośniętych młodzianów, w wieku prawie ożenkowym.
Ja stałam tyłem do nich, przodem do okna i liczyłam przystanki.
Rozmowa brzmiała następująco:
M1- To jak? Idziemy na wódkę?
M2 - Nie mogę, no co ty, kasy nie mam, walentynki dzisiaj.
M3 - Walentynki? TY obchodzisz walentynki?
M2 - No, jak kupię lasce pluszaka to mnie może do łóżka wpuści.
Ot cały sens ;)
hahahaha
OdpowiedzUsuńja jakiś czas temu, jeżdżąc do pracy autobusem to nasłuchałam się różnych ciekawych rozmów
przymierzałam się nawet do napisania o tym, ale było minęło
komentarz to wczorajszego święta - super! :)
doskonale podsumowuje również i moje podejście do tematu ;)
:D nieraz zasłyszane historyjki są świetne :D chyba musze je spisywać żebyście i wy się pośmiały ;)
Usuńa podejście do tematu mamy wprost ;)))
heh, ja to się za tulipana oddałam, wstyd normalnie
OdpowiedzUsuńja bym raczej potraktowała to jako bonus do tulipanów ;)))
UsuńHahaha, a ja się oddałam za 3 róże... ;-D
UsuńSwoją drogą, ach ta dzisiejsza młodzież!
Hahahahah:D to jak Ci mężon kochana pluszaki zniesie, to będziesz wiedzieć o co lata :D
OdpowiedzUsuńOj fajnie było! Czekolada była pysio! :D
tak, teraz już zawsze będę go wtedy podejrzewać o jedno ;)
UsuńOt i cały sens walentynek :) Pierwszy etap- żołądek do serce, drugi etap- przez pluszaka do łóżka :D
OdpowiedzUsuńmało skomplikowany proces :D:D
UsuńHmm, jakie to proste :) A ja nie dostałam pluszaka, no :D
OdpowiedzUsuńhahaha :D może go głowa bolała ;)
UsuńPoszłam za różę, wieeeeelką :)
UsuńI tak Walentynki zostały sprowadzone do kolejnego punktu zbliżającego do kopulacji :D I to za jaką cenę! Za pluszaka! Ceńcie się bardziej dziewczyny ;))) Ha ha ha!
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie dostałam żadnego pluszaka, a przekupstwo w naszym przypadku jest zbyteczne :D
P.S. Mnie jednak troszkę "parzą" te słodziaśne Walentynki :/
Ja też mam do tego "święta" stosunek neutralny. Na pewno takie drobne gesty są miłe, choć lepiej, aby nie były tylko od święta.
OdpowiedzUsuńMatko, co to za laska, która potrzebuje prezentu, żeby chłopaka do łóżka wpuścić:P
padłam! :)))))))
OdpowiedzUsuń(btw, ja się wolę mężowi sprzedać za ptasie mleczko niż za pluszaka ;)
taaaa.... takich tekstów to w mojej dzielnicy pełno :)
OdpowiedzUsuńa Walentynki... no cóż... przyszło i nie odejdzie... a życie pozostaje zyciem!
To ja polecam dialog zakochanej pary, wprawdzie nie walentynkowy, ale szłoby podciągnąć :)
OdpowiedzUsuńhttp://portia34.blogspot.com/2013/02/miosci-czar-czyli-spontanicze-wyznania.html
pozdrawiam