Codziennik.
Rano szykuję Córce Jedynej kanapki na śniadanie i śniadaniówkę do szkoły. Przy okazji zalewania wrzątkiem własnej owsianki do pracy. Słońce dzisiaj świeci, więc od razu bardziej się wszystkiego chce ;)
Kiedy spojrzę wstecz, poranki wyglądały całkiem inaczej. Wszystko w biegu, bo do pracy daleko, bo Córkę Jedyną trzeba było ubrać, nakarmić i odstawić pod drzwi placówki... Niby to wszystko stało się przeszłością w miarę bezboleśnie, ale coś w środku ściska, kiedy przypominam sobie ciepłą łapkę w mojej ręce, długie autobusowe rozmowy pełne egzystencjalnych pytań - a po co mi to przedszkole? Wolałabym spać... Rozradowaną buźkę na mój widok, kiedy ją odbierałam...
Teraz - Córka Jedyna pozwala się rano obudzić, wyprzytulać i wycałować. Do pracy wychodzę sama, mam blisko, więc idę piechotą. Ona wychodzi jakąś godzinę po mnie. Jeszcze do niedawna nie dosięgała zamka w drzwiach... Tego górnego, który zamyka się łatwiej ;) Sama troszczy się o swój obiad, kupując bloczek na stołówkę, sama wraca do domu i gdy przychodzę, słyszę z pokoju "Cześć Mama!"...
Czas biegnie niemożliwie szybko. Jeszcze przecież do niedawna czytaliśmy jej przed snem... Nie... właściwie to od wielu lat tego nie robimy, od kiedy umie czytać sama i od kiedy zauważyła, że specjalnie przerywamy w najlepszym momencie ;)) Teraz gdy patrzę wstecz, widzę że bardzo dużo już za nami... Czasem brakuje mi takich wspólnych chwil, myślę o tym jaka jest duża. Dobrze, że chociaż daje się jeszcze przytulać :)) Ale od kilku tygodni gada przez internet... z chłopakiem!! :))
Na blogu już tego czasu nie nadrobię. Piszcie, łapcie chwile. wspomnienia - na ten czas, co miał być kiedyś - a jest właściwie już...
2012... :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Zbieram dobre słowa ;)