O co tyle zamieszania? Czyli rozważania poremontowe.
Córka Jedyna domagała się remontu już czas jakiś. Argumentem koronnym było oczywiście to, że "nie jest już dzieckiem", a pokój jest "dziecinny" i w końcu ona "już jest przecież nastolatką". Początkowo zbywaliśmy z Mężonem te prośby, robiąc od czasu do czasu okazjonalne przemeblowanie, żeby było jakoś inaczej, ale bez szaleństw, bo wiedzieliśmy, że pomysły wciąż się zmieniają i koncepcja, jak to ma w końcu wyglądać, żeby było dobrze, wciąż ewoluuje. Na szczęście, Młodej w końcu wykrystalizowały się oczekiwania. Na pewno nie chciała żółtych ścian :)), (a ja mam ją ciągle w pamięci przed pierwszym malowaniem, kiedy pytałam: Córcia, jaki chcesz kolor w pokoju? Żiółty - śłonećkowy!) Tym razem wygrał biały - więc ściany są białe - wszystkie, oprócz kawałka z magnetyczną tablicówką. Białe są też meble. Zabudowę - przyznaję, wymyśliłam ja. Córka miała w głowie tylko "jakieś szafki", a ja mnogość dóbr wszelkich i mnóstwo książek, które zgromadziła pr...