Tytuł zjadły mole.

 Jak jest na zewnątrz, każdy widzi, nie ma się co rozpisywać. 



Przez chwilę jeszcze leżał śnieg, za którym nie przepadam, ale przynajmniej było jakoś jaśniej. Teraz jest po prostu czarno. Czarno rano, kiedy ściągam z łóżka najpierw swoje, cicho protestujące ciało, a potem CJ, która protestuje już głośno i wyraźnie. 

Czarno po południu, kiedy wracam do domu zmęczona całym dniem, byle szybciej, byle jak ogarnąć bieżące domowe sprawy i zalec na kanapie pod kocykiem, z kubkiem aromatycznej herbaty. Zimowy niedźwiedź rozgościł się we mnie na dobre. 

I jeszcze ten wszechogarniający smog, który wdziera się smrodem w nos, dusi i odbiera chęć do życia. Niby Kraków pozbył się już kopciuchów, ale "obwarzanek" wokół miasta dymi i rozwiesza we mgle trujący koszmar...

W przedszkolu pełna mobilizacja, dziewczyny mają w planach przedstawienia i warsztaty, z których filmy i fotorelacje będą wysyłać rodzicom. Placówki z powodu pandemii są zamknięte na osoby z zewnątrz, nie wpuszczamy też rodziców. Pomoce przyjmują dzieci w drzwiach, czekają, aż maluchy się rozbiorą, potem odprowadzają je do sal. Dzięki temu dzieciaki są coraz bardziej samodzielne, nie czekają na kochanych rodziców, którzy radośnie wyręczają, tylko same zabierają się do ubierania i rozbierania. Na wiosnę, kiedy do ubrania będą tylko buciki i cienkie kurteczki - najbardziej będzie widać efekty. Teraz pójście na spacer z najmłodszą grupą graniczy z absurdem - 25 minut ubierania (już wtedy wszystkie obecne pomoce i nauczycielki pomagają) 10 minut spaceru - 25 minut rozbierania ;)

W poniedziałek idę do fryzjera. Po długich poszukiwaniach znalazłam wreszcie Panią, która potrafi ujarzmić armagedon na mojej głowie. Polecam ją wszędzie gdzie mogę, wysłałam już do niej Mężona i CJ, szefową i połowę koleżanek. Wchodzę zawsze do niej w kiepskim nastroju, wyglądając jak Buka, a gdy wychodzę, mam już plan zdobycia świata. Spraw Panie, żeby to i tym razem podziałało, bo serio, nie mam już siły.

Przez tę wizytę fryzjerską niestety nie załapię się na firmową wigilię. Mam mieszane uczucia z tej okazji. Bo z jednej strony mam najlepszą szefową spośród wszystkich, którzy kiedykolwiek byli moimi przełożonymi. Dziewczyny w większości są świetne. Ale przy okazji wszelkich "zbiórek", kiedy musimy przesiedzieć ze sobą jakiś czas, robi się nadzwyczaj drętwo i - takie mam wrażenie - nieszczerze. Uśmiechy są sztuczne, co chwilę ktoś popatruje na zegarek lub komórkę, zastanawiając się, ile jeszcze do końca. Może dobrze, że w tym roku mnie to ominie? Chociaż nie! Wróć, jeszcze przecież wigilia z teściową ;)

Ok kończę, Robaczki. 

Może jeszcze coś skrobnę przed świętami. Buziaki.

Komentarze

  1. Jest ciemno i buro i nawet trzy dni wcześniej mówiłam do koleżanki, że nie wytrzymiem tego. A wczoraj w pakiecie mieliśmy brak prądu i ciemności egipskie do godziny siedemnastej.
    Suuuuper wrażenia ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to można było włączyć wszelkie świecidła na baterie i zapalić świeczki - nastrój, nastrój kochana ;))

      Usuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie