Przeplataniec wiosenny.

 


Powoli zaczęłam się przyzwyczajać do ciepła, wygrzebałam i odświeżyłam wiosenną kurtkę, wymieniłam buty na lżejsze, nawet nastrój zrobił się mi jakiś taki znośniejszy. 

Ekhem. Aż do wczoraj. CJ głośno protestowała, gdy na wieczorną wyprawę na rehabilitację kazałam jej znaleźć rękawiczki. A potem szybko je ubierała na przystanku. Dzisiaj w drodze do pracy było już jak powyżej. Na szczęście temperaturę mamy dodatnią (aż 1C) więc liczę, że ten primaaprilisowy żarcik pogodowy szybko zniknie. 

Póki co dzieciaki przychodzą znowu w zupełnie zimowych stylizacjach i zajmuje nam mnóstwo czasu wydobycie ich z tego. Na szczęście przez ślizgawicę na chodnikach odpadają spacery, więc ubieranie i rozbieranie jest tylko jednokrotne.

Zeszły tydzień minął mi bardzo szybko. Żyłam myślą, że spotkam się z Rodzicami, planowałam co upiekę i sobotnie wyjście. W pracy też gorąco, bo mamy okres rekrutacji. Telefony dzwonią, chętnych na zostanie naszym przedszkolakiem jak zwykle więcej niż mamy miejsc.


Tort wymarzył mi się "czarny las". Wszyscy lubimy wiśnie, a krem z mascarpone i białej czekolady wkomponował się idealnie. Wprawdzie w trakcie pieczenia okazało się, że w domu nie ma kakao i musiałam bardzo szybkim krokiem wybrać się do sklepu, ale na szczęście udał się jak złoto. Nie umiem tylko w te nowoczesne "tynki" i tym podobne ozdabiacze, więc był w  wersji vintage ;)

A w sobotę wybraliśmy się we czwórkę na Polską Noc Kabaretową. Bilety kupiliśmy już dawno, w prezencie urodzinowym dla Taty i mimo, że nikomu nie jest teraz do śmiechu - poszliśmy. I było naprawdę fajnie. Prowadzący - Bartosz Klauziński z K2, zadbał, by wszyscy na początku wyrzucili z siebie całą złą energię, krzycząc co należy zrobić przywódcy Rosji ;) a potem na scenę jeden po drugim wpadały nasze ulubione kabarety, które dotąd mogliśmy oglądać jedynie w telewizji. Warto było. Cztery godziny resetowania głowy i leczenia śmiechem. I na koniec apel o pomoc dla Ukrainy od Smile. Gdybyście się zastanawiali kiedyś, czy iść - polecam gorąco. CJ miała wolną chatę i nielimitowany czas w internecie, więc też uważała wieczór za udany ;)

Taki reset prawdę mówiąc przydał by mi się co drugi dzień. Perspektywy na przyszłość słabiutkie, już zrezygnowaliśmy z remontu kuchni i łazienki ze względu na rosnące raty kredytu. To, co się dzieje za granicą też nie nastraja szczególnie optymistycznie, choć już rozmowy w Turcji wzbudziły we mnie malutką nadzieję. Martwię się tym, co będzie. Wprawdzie budzę się często z rozmachem, że trzeba żyć tu i teraz, ale jeszcze nigdy ten optymistyczny balonik nie flaczał tak szybko.

Nie dajcie się tam, buziaki :**

Komentarze

  1. Jestem pod ważeniem tego tortu ! Od razu przykuł moją uwagę. Wygląda przecudnie i na pewno był smaczny nieziemsko Podziwiam Twój talent cukierniczy ! U mnie pada ulewny deszcz. Śniegu nie było. Pozdrawiam serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie