Jeden z wielu
Lody o 21 w poniedziałek? Czemu nie, skoro było co uczcić :) A dziś - sprężynka dnia nakręciła się w swoją własną stronę. Biegniemy wciąż o krok za naszymi marzeniami, mijając się między dzień dobry, a dobranoc. Przecieramy zmęczone oczy...
Wszystko w imię jutra - by było lepsze, weselsze, by można było pójść gdzieś, coś zobaczyć, zabawić się, coś kupić - złudny bieg po doczesność...
Chciałabym, by można było dwracać się do przeszłości ze śmiechem, nie dbając o nią i patrzeć ze śmiechem w przyszłość, nie bojąc się jej. Pozwolić stopom być nieuważnymi w biegu naprzód. Ale - nie da się, po prostu się nie da. A ja nie cierpię tych "niedasiów"... lecz co z tego...
Wykaz chorób dzisiejszego hipochondryka z wyboru:
- Chroniczny brak czasu
- Nieuleczalny pracoholizm
- Zakaźny zakupoholizm
- Maniakalne narzekactwo
- Nieżyt ośrodka odpowiedzialnego za wypoczynek
- Groźne, zazwyczaj przewlekłe, zapatrzenie w czubek własnego nosa
I jak tu sie nie leczyć? tylko czym?
Może przyjaźnią? Bo dla przyjaciela musisz znaleźć czas, choćby Twój pracoholizm urósł do niebotycznych rozmiarów. Przyjaciel popuka się w głowę, jeśli zechcesz kupić dwudziestą siódmą torebkę, albo zmienić auto tylko dlatego, ze sąsiad jeździ czymś odrobinę szybszym, a Twoje "i tak już ma zarysowaną tylną szybę"... Przyjaciel przywróci Cię do pionu, kiedy Twoja mina zacznie przypominać ogóra kwaszonego przez siedem lat z rzędu a Twoje opowieści za szybko zaczną zmierzać w kierunku autodestrukcji. Przyjaciel usadzi Cię na wygodnej kanapie, lub krześle w spokojnej knajpie i powie zwolnij człowieku... I wreszcie mądrze pokaże Ci, że czubek Twojego nosa wprawdzie jest słodki i seksowny, ale istnieją też inne nosy wokół Ciebie. :)
Przyjaciołoterapia jest najskuteczniejsza pod słońcem - stosuję, więc wiem :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Zbieram dobre słowa ;)