Zagnieżdżanie


No i już się prawie zadomowiłam... "prawie" bo wciąż zaglądam na inne strony szukając formy w której dobrze układało by mi się moją pisaninę... Ale nie ma ideałów - będzie więc tu, tu i teraz. Powoli się rozpakuję, porozkładam słowa - niech się trochę rozprostują po podróży z szuflad...

Jestem...
Dzisiaj - jestem z jesieni, z żółtych liści, chłodnego wiatru i wilgotnej mgły... Przecieram zaspane oczy, choć dawno już jest po porannej kawie. Powoli budzę siebie, żeby dowiedzieć się kim właściwie jestem...

Dlaczego po drugiej stronie lustra? Czasami nachodzi mnie wrażenie, że wszystko dzieje się gdzieś poza mną. Opieram dłonie na zimnej tafli i widzę siebie, ale niekoniecznie tą, którą jestem. Kogoś, kto robi wiele rzeczy wbrew sobie - tylko dlatego, że "tak wypada" lub "tak trzeba". Kiedy zrobiłam się tak słaba? Od kiedy boję się wyciągnąć ręce po coś, co może mnie poparzyć? Od kiedy zaczęło się mówienie "tyle mi wystarczy"?

Kiedyś napisałam w wierszu -

[...]
od progu do progu witają mnie ciepłe ręce
ciepłe usta - oczy wilgotne

Przestałam wadzić się z życiem - bo po co?
- tak wygodniej


Może tu tkwi problem? w "wygodniej"?

Zmieniam się... i powoli budzę z otępienia... chyba już pora znowu zawalczyć o siebie... zobaczymy co z tego wyjdzie - spróbuję przywołać słońce...


(zdjęcie znalezione w sieci)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie