Nastrój przedświąteczny.

Jest nieźle. Perspektywa wyjazdu do rodziców zawsze nastrajała mnie optymistycznie. Jest szansa, że te święta będą choć trochę tymi, które kochałam, gdy byłam młodsza...

W domu mam już choinkę. Wczoraj bawiłam się w robienie pętelek na cukierkach :) Tak, troszkę lepiej kiedy stoi w pokoju, chociaż to wcale nie jest jej miejsce. Wolałabym mieć ją u siebie, dużo większą... Na honorowym miejscu we własnym mieszkaniu... No cóż marzenia.

A na razie wokół gorączka przedświątecznych zakupów. I to wcale nie jest takie proste jak się wszystkim wydaje... Te kolejki, kiedy w sklepach był wyłącznie ocet, w porównaniu z tym co dzieje się dziś - to pestka. Dzikie tłumy szarżują po wszelkich wielkopowierzchniowych sklepach, które mają do zaoferowania wszystko, oprócz pracowników, którzy mogliby to "wszystko" sprzedać... Panie przy kasach, z podkrążonymi oczami przez 12 godzinny dzień pracy to prawie codzienność. I aż śmiech bierze, że za granicą, w "lepszym świecie" nasi rodacy właśnie z takiej pracy się cieszą... Bo do kieszeni wpadają funty, euro... A kark coraz niżej i niżej...
Gdzie nam jeszcze do tego gospodarczego boomu, gdy pani przy kasie będzie zarabiała tyle, że nie będzie jej się chciało wyjeżdżać?

Oj znów się wpakowałam w dziwne dygresje - a było tak miło... ;)
Śnieżna dekoracja na święta już spadła. Wprawdzie nie za wiele tego, ale przecież jest jeszcze trochę czasu... Dziś będzie w domu pachniało piernikiem, korzennymi przyprawami i dżemem morelowym, którym go przełożę :) Lubię to tradycyjne ciasto. I mam nadzieję, że się uda. I mam nadzieję, że zmięknie do świąt :)) A później jeszcze trochę słodkości...


(zdjęcie znalezione w sieci)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie