Lany wtorek
Tytuł odzwierciedla to, co dzieje się na zewnątrz. I na tym poprzestańmy, bo jak zacznę miotać czym popadnie z mojego cięższego asortymentu słownictwa, to nie wiem czy nie będę musiała zmienić tego bloga na "dozwolony od lat 18-stu". Właściwie, przy co niektórych postach powinien mieć taką etykietkę... ale to dygresja. Powróćmy do meritum. Szanowny Mężon zaraził był mnie starzeniem. Już od początku roku z cierpiętniczą miną odżegnuje się od pierwszej w życiu trójki, która mu przypadnie za czas dość niedługi. A ja się robię coraz bardziej ponura. Nawet blog sponurzał. I czuję się jakaś taka szara i zmęczona. I liczę na mannę z nieba zamiast z optymizmem wziąć się za szukanie mieszkania wrrr (kolejne mi dzisiaj umknęło!). A dziś dobił mnie własny Rodzony Przyjaciel podsyłając sznurek do strony z wózkami dziecięcymi i zapytując, które ustrojstwo PODOBA MI SIĘ NAJBARDZIEJ. Wyrosłam już z tego typu urządzeń przewozowych, więc nie łudzę się w jakim celu spytał. Nie dość tego, m...