W marcu jak w garncu
:D No tak jest, ale wiecie co? Nie szkodzi!!
Najważniejsze, że śnieg się roztopił. I mogłam dzisiaj zostawić szalik w domu. I w ogóle jest jakoś - jaśniej - nie wracam z pracy po ciemku...
No po prostu jest super noo :)
Powolutku kończy się mój czas w pracy. W przyszłym tygodniu pozbieram swoje zabawki i będę grzecznie czekać w domu na cud :) Bo inaczej tego nazwać się nie da - któregoś pięknego, majowego dnia, wrócę do domu trzymając w rękach kwilące zawiniątko (haha, i to nic, że "kwilące zawiniątko" może się okazać wrzeszczącym wniebogłosy bachorem, a "piękny majowy dzień" będzie mokry, zimny i zabłocony- dam radę! :)))... I już nic nigdy nie będzie takie samo... Wisząca u cycka mała Przyssawka zajmie w moim i Mężona sercu ogromną ilość miejsca i już nigdy nie da się stamtąd usunąć... :)
W piątek spędziliśmy mnóstwo czasu w dziale dziecinnym jednego z hipermarketów. I zastanawialiśmy się nad problemem wagi państwowej - czy szczoteczka i grzebyk do włosków mają być z Kubusiem, czy z Tygryskiem :D A lepsza butla to Nuk czy Canpol... I czy pieluszki mogą być Huggies, czy jednak lepszy będzie Pampers :D Proces decyzyjny spowolnił się nam maksymalnie... A w sobotę przed lodami z Eunice, Ssaczkiem i Nieżonkiem zajrzeliśmy do "Smyka". Oczopląs i jednoczesne rozczarowanie - bo niby tego TAK dużo, ale jednak tak właściwie to NIE MA w czym wybierać. I ceny... Postanowiliśmy pójść za radą Ssaczkowej Rodzinki i zweryfikujemy jeszcze wszystko w "Entliczku".
A potem były lody... Pyyyycha :D Może lokal niezbyt kameralny ;) Ale towarzystwo za to świetne :) Ssacz rośnie jak na drodżach i rozdaje uśmiechy na prawo i lewo. Cała sala Jego :D
Później mielśmy szybkie wyjście z Galerii - pogonił nas alarm, który wywołał jakiś kompletnie nawiedzony idiota, twierdząc, że jest tam bomba. Ludzie maksymalnie zdezorientowani komunikatem, że mają opuścić Galerię z powodu "problemów technicznych", ale nie ma powodu do niepokoju i jednoczesną informacją, że ich samochody zostały unieruchomione na parkingu i mają je tam zostawić, rzucili się do wyjścia. My pojechaliśmy prosto do Rotundy ale i tam dało się słyszeć lęk i niedowierzanie - co w ogóle się stało. Na szczęście to był tylko głupi żart...
Do Rotundy dotarliśmy prawie w komplecie, My, Eunice z Nieżonkiem, Rodzony Przyjaciel i Ulubiona Współpracowniczka :D Ssaczek został podrzucony dziadkom.
Kabarety były niesamowite. Dla mnie bezkonkurencyjny był "Smile", ale świetnie bawiłam się też przy skeczach całej reszty - no może jeden był nie do końca tak śmieszny jak mu się wydawało... Ale jury szybko mu to uświadomiło zdejmując ze sceny ;) Dodatkowym atutem imprezy było dwóch Adamów z "Formacji Chatelet". Bezbłędnie prowadzili całość, nie szczędząc widowni żartów, więc bawiliśmy się przy nich tak dobrze, jakby przygotowali dla nas osobny program ;)
W domu byliśmy koło 23, kolejny dzień to obiad u Teściów i wizyta właścicielki mieszkania. Obiad bez zgrzytów - nawet całkiem miło, właścicielka to jeden wielki zgrzyt... Ale nie będę psuć tak miło rozpoczętego dnia ;)
Idę pozaglądać do Was :) Buziaki!!
Najważniejsze, że śnieg się roztopił. I mogłam dzisiaj zostawić szalik w domu. I w ogóle jest jakoś - jaśniej - nie wracam z pracy po ciemku...
No po prostu jest super noo :)
Powolutku kończy się mój czas w pracy. W przyszłym tygodniu pozbieram swoje zabawki i będę grzecznie czekać w domu na cud :) Bo inaczej tego nazwać się nie da - któregoś pięknego, majowego dnia, wrócę do domu trzymając w rękach kwilące zawiniątko (haha, i to nic, że "kwilące zawiniątko" może się okazać wrzeszczącym wniebogłosy bachorem, a "piękny majowy dzień" będzie mokry, zimny i zabłocony- dam radę! :)))... I już nic nigdy nie będzie takie samo... Wisząca u cycka mała Przyssawka zajmie w moim i Mężona sercu ogromną ilość miejsca i już nigdy nie da się stamtąd usunąć... :)
W piątek spędziliśmy mnóstwo czasu w dziale dziecinnym jednego z hipermarketów. I zastanawialiśmy się nad problemem wagi państwowej - czy szczoteczka i grzebyk do włosków mają być z Kubusiem, czy z Tygryskiem :D A lepsza butla to Nuk czy Canpol... I czy pieluszki mogą być Huggies, czy jednak lepszy będzie Pampers :D Proces decyzyjny spowolnił się nam maksymalnie... A w sobotę przed lodami z Eunice, Ssaczkiem i Nieżonkiem zajrzeliśmy do "Smyka". Oczopląs i jednoczesne rozczarowanie - bo niby tego TAK dużo, ale jednak tak właściwie to NIE MA w czym wybierać. I ceny... Postanowiliśmy pójść za radą Ssaczkowej Rodzinki i zweryfikujemy jeszcze wszystko w "Entliczku".
A potem były lody... Pyyyycha :D Może lokal niezbyt kameralny ;) Ale towarzystwo za to świetne :) Ssacz rośnie jak na drodżach i rozdaje uśmiechy na prawo i lewo. Cała sala Jego :D
Później mielśmy szybkie wyjście z Galerii - pogonił nas alarm, który wywołał jakiś kompletnie nawiedzony idiota, twierdząc, że jest tam bomba. Ludzie maksymalnie zdezorientowani komunikatem, że mają opuścić Galerię z powodu "problemów technicznych", ale nie ma powodu do niepokoju i jednoczesną informacją, że ich samochody zostały unieruchomione na parkingu i mają je tam zostawić, rzucili się do wyjścia. My pojechaliśmy prosto do Rotundy ale i tam dało się słyszeć lęk i niedowierzanie - co w ogóle się stało. Na szczęście to był tylko głupi żart...
Do Rotundy dotarliśmy prawie w komplecie, My, Eunice z Nieżonkiem, Rodzony Przyjaciel i Ulubiona Współpracowniczka :D Ssaczek został podrzucony dziadkom.
Kabarety były niesamowite. Dla mnie bezkonkurencyjny był "Smile", ale świetnie bawiłam się też przy skeczach całej reszty - no może jeden był nie do końca tak śmieszny jak mu się wydawało... Ale jury szybko mu to uświadomiło zdejmując ze sceny ;) Dodatkowym atutem imprezy było dwóch Adamów z "Formacji Chatelet". Bezbłędnie prowadzili całość, nie szczędząc widowni żartów, więc bawiliśmy się przy nich tak dobrze, jakby przygotowali dla nas osobny program ;)
W domu byliśmy koło 23, kolejny dzień to obiad u Teściów i wizyta właścicielki mieszkania. Obiad bez zgrzytów - nawet całkiem miło, właścicielka to jeden wielki zgrzyt... Ale nie będę psuć tak miło rozpoczętego dnia ;)
Idę pozaglądać do Was :) Buziaki!!
Az zazdroszcze takich wypadow i tego ze w swiecie netu spotkalas kogos tak wspanialego:-)
OdpowiedzUsuńA coz to z wlascicielka za zgrzyty?
Buziaki:**
na kiedy pan doktor wyliczył termin? muszę zaznaczyć w kalendarzu :)
OdpowiedzUsuńLimonko jak to "zazdroszczę"?? A to, że poznałam Ciebie, a To że Ty poznałaś tyle szalonych babeczek? elloooo :) Wracaj do PL to się chętnie Tobą zajmę :)
OdpowiedzUsuńWitaj Majeczko, Pan doktor wymyślił 27 maja, Pani doktor 25 maja, więc tak w tym przedziale gdzieś :D
Ja chcę powtórki :D
OdpowiedzUsuńMoże nie bomby, ale wypadu :D
Limonka też niech się dołączy... :D Może w przyszłym roku???
No ja jestem jak najbardziej za :) Słyszałaś Limonko?? :))
OdpowiedzUsuńJak dobrze że u Ciebie tak radośnie :) przez literki tryska od Ciebie pozytywna energia :) może i mnie się od Ciebie udzieli :) Buziaki
OdpowiedzUsuńMotylku, czas najwyższy - w końcu przecież wiosna pełną gębą :)) Nosek do góry zobaczysz, wszystko będzie ok!
OdpowiedzUsuńprzy takim przyjemnym dniu, to wcale sobie głowy nie zawracaj właścicielką, bo ona się pojawia i znika, więc jak zniknęła to o niej zapomnij ;-D na butelkach się lepiej skup ;-p
OdpowiedzUsuńPromii znika, ale klopoty z nia zwiazane nie znikaja, ale slonko dzis swieci wiec mam to gdzies :D
OdpowiedzUsuńa nie możesz zmienić tego mieszkania? ja bym Ci wynajęła gdybym miała hihi to byś nie narzekała ;-D
OdpowiedzUsuńPromii naprawdę w tej chwili przeprowadzka to jest ostatnia rzecz o której marzę ;) Musiałabym wynająć osobną firmę do przewozu wielkich ssaków morskich, do których gabarytowo już się niewątpliwie zaliczam :D
OdpowiedzUsuń