Są TAKIE dni...
kiedy mam ochotę wystawić moje dziecko na Allegro. Licytacja BCM ;) Mężon GRATIS!!!!
Wczoraj był taki dzień.
Najpierw Jula roznosiła przychodnię, bo wizyty u Pani doktor t r o s z k ę s i ę p r z e c i ą g n ę ł y. A nawet bardzo. Więc dlaczegobynie powłazić na ławki, pokłaść się na brudnej podłodze, pofroterować ją kolankami, pobiegać w tę i z powrotem z okrzykami wojennymi Apaczów bądź innych Indian? "W kolejce dzieci się nudzą"............
Do domu wróciłam "ciut spocona". Naprawdę nie wiem ki diabeł w nią wstąpił??????
Cieszyłam się, że w domu coś zjem i odpocznę. Obiadu nie musiałam robić, bo Mężon z Julą zjedli knedle z zamrażarki. O naiwności kobieca...
Od progu powitał mnie "mega-baziel". Na balkonie powiewało pranie, domagając się zdjęcia i poskładania, w zlewie urosła góra naczyń po posiłku, na suszarce naczynia z wczoraj, w łazience pełen zlew ciuchów z treningów bezpieluchowych Juli....O zabawkach nie wspomnę - mogę prawda?
Nie zdzierżyłam. Powiedziałam Mężonowi co o tym myślę. Obraził się. Następnie zdjęłam pranie, uprałam ciuchy ze zlewu, schowałam gary i talerze z suszarki, pozmywałam, nastawiłam krupnik na dzień następny, poupychałam zabawki (bo obrażony przyjął pozę "mam to w d...") i poszłam usypiać Młodą.
Jula wieczorem tuż po czytaniu, przytulaniu i kołysankach dała koncert, że nie pójdzie spać nie nie i nie!!!! próbowałam uspokajać i przytulać - zaczęła mnie okładać po twarzy, więc odłożyłam ją do łóżeczka i wyszłam. Oczywiście przecieranie oczek, widoczne zmęczenie aleeeeeee... nie nie i nieee!!!
Poszłam do kuchni pomieszać zupę, przeczekałam pierwszą histerię, odetchnęłam głęboko pierdylion razy... ale "Julcia sie nie psituliłaaa..... Julcia chce psituliiiić" - nie wytrzymałam.
Wchodzę, pytam - już się uspokoiłaś? Zasmarkaniec odpowiada z głębi łóżeczka - tak . - No to chodź się przytulić.
Mmmmm cieplutkie ciałko :) Rączki obejmujące mnie za szyję. Głosik śpiewający "kołysankę" La la laaa śpij mamuuuusiuuu.... La la laaa śpij Julećko... La la laaa ;)
Odłożyłam ją, przytuliła się do kocyka ufff. Bez protestów.
Trochę się uspokoiłam, dokończyłam zupę, zaliczyłam łazienkę i zakopałam się pod kołdrą. Mężonowi postanowiłam nie odpuszczać, ostentacyjnie go ignorując.
Zasnęłam.
o 3 obudził mnie najbardziej wkur.... dźwięk na świecie.
zzzzzzzzzzzzzzz.............. komara podrywającego się do lotu.
Franca upierniczyła mnie w lewą powiekę.
I w prawą dłoń. I w nadgarstek.
Leżałam i czułam jak bąble nieznośnie swędzą.
Leżałam i czułam, że we mnie wrze... kipi.... para idzie uszami...
Bo, cholera, czemu mnie żre?? Czemu nie JEGO????!!!
Ale leżałam i czekałam. Przyczajony tygrys. Ukryty smok.
Zzzzzzzzzzzzzzzzzz......... wylądowało na moim policzku. One ZAWSZE wracają.
Żywot zakończyło głośnym plaśnięciem.
Zasnęłam usatysfakcjonowana.
hahahaha przepraszam:) moja Ty wariatko-kocham Cię wiesz?mężon gratis-tekst nie do wyjęcia.Wez się ogarnij i książkę wydaj-stoję juz w kolejce:*
OdpowiedzUsuńja Cię też :P śmiej się śmiej, jakby Cię taka bestia zaatakowała po takim dniu... Książkę nie, prędzej komiks, tylko niech mi ktoś narysuje :)))
OdpowiedzUsuńmnie tez często przydałby się "rysownik":))) książka,komiks dawaj co chcesz,ja się zapisuję!
OdpowiedzUsuńCzytam i czytam... ze śmiechu nie mogę. Tak bardzo lubię tu zaglądać, jesteś taka prawdziwa!
OdpowiedzUsuńDzień rzeczywiście miałaś do kitu, a Julka nie zamierzała odpuścić aż do wieczora, jak widzę.
Oj, widzę, co mnie czeka... dawno o tym zapomniałam, gdy Dominisia była taka mała.
Pozdrawiam Cię serdecznie.