Niechciej.

Wziął i mnie opanował. No cóż zrobisz, jak nic nie zrobisz?

W pracy ciut rozprężona atmosfera, bo planujemy wakacyjne urlopy. Taka specyfika pracy, że większość urlopu każda z nas musi wykorzystać w wakacje. Dwoimy się więc z Szanowną Szefową, by rozplanować to tak, żeby placówki hulały, a jednocześnie żeby każda z dziewczyn dostała możliwość odpoczynku. Nie jest to łatwe. Nie no, tak właściwie to jest to zajebiście trudne :))

Mam już zaplanowany swój wyjazd z rodzinką. Znowu z wizytą na lotnisku. I to zaplanowany już parę miesięcy temu, co kiedyś byłoby rzeczą totalnie niewykonalną (ale sporo nerwów kosztowało Mężona, żeby mnie przekonać). Zrobiłam kilka kroków do przodu. Patrzę dalej niż kiedyś...  A jednocześnie wciąż uciekam myślami wstecz. I wciąż nie lubię zmian, choć ostatnie wyszły mi na dobre... 

Przez ostatni tydzień wszystko jakoś się kręciło. Minęły walentynki, których właściwie nie obchodzimy, ale które są okazją, by kupić sobie nawzajem coś fajnego ;) Minęła sobota u Teściów, na spóźnionym dniu Babci i Dziadka - który przełożyliśmy w związku z feriami. Kolejny weekend zapowiada się spokojnie i domowo, będzie okazja zrobić porządki tu i ówdzie i pobyć razem, bo w tygodniu czas zasuwa w takim tempie, że nie zawsze się da.

No i właśnie a' propos uciekającego czasu. Córka moja własna chyba dorasta, bo zaczyna zadawać ciekawe pytania.

- Np: Mamuuuuś.... A zakochałaś się kiedyś w kimś oprócz Taty?  

Mam się zacząć bać? 😮

Byle do wakacji....



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie