Obwarzanki ;)
Czasami w mojej pracy czekają mnie niespodzianki. Ogólnie uwielbiam to, co robię i choć jak zwykle ciężko się rano zebrać na 7:30, to myśl, że mam tylko 20 minut spacerkiem do "firmy", a w niej całe mnóstwo roześmianych maluchów... Bardzo podnosi mnie na duchu.
Od dłuższego czasu nie mam już takiego kontaktu z dziećmi jak kiedyś, bo przeniosłam się do biura i zagrzebałam w papierkowej robocie, ale zdarzają się dni, takie jak wczoraj, kiedy... potrzebny jest dodatkowy opiekun na wycieczce :))
Budzi się wtedy we mnie Matka Kwoka, szeroko rozkłada skrzydła i ...zagania całe tałatajstwo ;) Wczoraj nasza najmłodsza grupa była w Żywym Muzeum Obwarzanka. Dzieci oglądały film o historii tych wypieków, a potem same próbowały je robić. (rzucać w kolegów ciastem, rozsmarowywać ciasto na ubraniu, próbować chyłkiem je zjeść ;)) Nie jest łatwo ogarnąć dwanaścioro trzylatków... Ciągle zewsząd słychać Ciociaaaaa pomozeees?? Ciocia zlóób!! ale daliśmy radę! :)) Ich radość jest zaraźliwa, wszechogarniająca i przegania wszelkie smutasy. Wróciłyśmy zgrzane i zmęczone (jest zima, a spróbujcie ubrać 12 wijących się piskorzy w 10 minut ;)), z lekka oszołomione milionem pytań z busa pt. A daleko jescee? Ale najważniejsze, że dzieciaki szczęśliwe (i że nikt się nie zsikał, nikt nie zwymiotował... ;)) Kiedy następna wycieczka?
Komentarze
Prześlij komentarz
Zbieram dobre słowa ;)