hhhhomantism...

hmmmmm... Zastanawiam się jak zacząć...

Romantyzm to jest takie coś, co w moim związku objawia się dość spontanicznie i niespodziewanie. No i wręcz rzadko. Owszem, na początku znajomości z Mężonem dało się go odczuć nawet całkiem wyraźnie - spacerki za rączkę, kwiatuszki, czekoladki itepede. Aż za słodko momentami, ale jako osoba zakochana, z klapkami na oczach wielkości japonek nr 46 tylko się z tego cieszyłam.

Czas sobie mijał, romantyzm objawiał się coraz rzadziej, aczkolwiek częstotliwość bardzo wzrosła po ustaleniu przez nas daty ślubu, a potem w okresie poślubnego pomieszkiwania w wynajętym mieszkanku. Następnie znów zdechł. Podnosił głowę w ramach Okazji - czyli urodzin/imienin/walentynek. Z okazji rocznicy ślubu zerwał się nawet do pozycji półsiedzącej... I znów padał. Czuję, ze nie tylko o sobie piszę i zastanawiacie się na pewno "do czego ja w ogóle zmierzam??" :D Otóż.

Ostatnio romantyzm Mężona osiągnął pewną granicę dolną, o którą go nie podejrzewałam. Tak właściwie to w ogóle nie podejrzewałam, że taka granica istnieje. Mężon wstał jak zwykle do pracy bardzo bladym świtem, cmoknął mnie w policzek i wyszedł. Ja oczywiście odwróciłam się na drugi bok żeby pochrapać jeszcze z godzinkę. O 6:25 Mężon dobudza mnie zwykle po budziku sms-em. Różnej treści - przeważnie informacyjno-pogodowej, przypominającej, jak mam za coś zapłacić albo coś kupić, lub życzeniowej typu "Miłej pracy". Ale... jako że dziś mamy którąś tam miesięcznicę od pierwszego spotkania i ślubu (obchodzimy sobie tak dla zasady ;)) spodziewałam się czegoś słodkiego. Buziaczków, uścisków wyznań... A tu zonk! - No to czytam, uwaga: "Martwi mnie trochę ta umywalka, coraz bardziej się leje z dołu, poza tym jest zatkana i bardzo wolno spływa woda. Coś na mole musimy kupić. Wszystkiego naj z okazji 15. :)"

No obudziłam się po tym smsie. Nawet bardzo... I nawet nie przez to, że poleciałam sprawdzać, czy umywalka nie zalała sąsiadów, albo czy nie słychać w szafie ostrzenia sztućców na moją garderobę... Po prostu zgięło mnie nad tym poważnie. Starzejemy się? Już do końca małżeństwa będę słyszeć najpierw o problemach z wyposażeniem domowym zanim usłyszę "Kocham Cię?" Takie małe przerażenie... Chyba pora na jakiś wyjazd sam-na-sam. Stanowczo.

A teraz, żeby nie było tak makabrycznie - Mężon zastrzelony moim z kolei smsem o treści:"Cześć Mężu. Bardzo hm romantyczny był ten Twój sms rano :D Dlatego ja też całuję Cię gorąco z okazji naszej piętnastki i przytulam mocno. Jesteś najcudowniejszym facetem jakiego mogłam poznać i jestem z Tobą bardzo szczęśliwa. Wszystkiego najlepszego Skarbusiu :*" zadzwonił i pierwszymi jego słowami było: "Cześć moja najcudowniejsza żono" :D:D Stanowczo wyjazd - co wy na to? :)

Komentarze

  1. Stanowczo!;) Choc moze nie... bo jednak pamietal;) Gdzie by tam moj... w listopadzie bedzie 10 lat jak jestesmy razem, bede musiala w kalendarzu (wiszacym w kuchni w bardzo widocznym miejscu), zapisac czerwonym dlugopisem, wielkimi literami, ze mamy rocznice... a potem liczyc na cud, ze przyczyta z samego rana o naszym 'wielkim' dniu!;P

    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe no wiem, są okoliczności łagodzące, dlatego zrobiłam mu dzis deser jagodowy ;) Ale myślę, że jak dobrniemy do dekady jak WY też będę musiała skorzystać z patentu zaznaczania BARDZO wyraźnego ;) Nawet kalendarz do kuchni kupię w tym celu :D Dzięki że jesteś :) Buźka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale przynajmniej pamiętał :D A taki mały wypadzik to bardzo dobry pomysł.
    Mój Mężuś zawsze pamięta, nawet jeśli niekoniecznie kwiaty to rzuca tekstem "dziękuję" w najmniej oczekiwanym momencie i jest mi głupio bo to z reguły ja mam sklerozę i się zastanawiam o co mu chodzi. A łapię się dopiero po zobaczeniu kalendarza.
    Chyba w komórce sobie przypomnienie ustawię.

    OdpowiedzUsuń
  4. heheh ale mi chodziło o jakość ;) Mężon ma pamięć dobrą :) Mam nadzieję, że jak przyjdzie do właściwej rocznicy będzie inaczej ;) buźka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój jaki jest taki jest, ale jeśli o jakieś tam rocznice chodzi to tez zawsze pamięta, na dodatek zawsze mnie czymś zaskoczy :) Jakis liscik milosny,albo bukiet kwiatow o 5 rano czekajacy na mnie w lazience gdy wstaje do pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie, ze wyjazd!! Jak najszybciej, jak najdalej, aby tesciowa nie musiala dzwonic ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmmm nie wiem czy Mężon czyta moją pisaninę (wie, że piszę), czy nastąpiły jakieś inne okoliczności, aczkolwiek dostałam wczoraj bukiecik z 21 róż "z okazji czwartku" :)) Oj coraz bardziej mi się to mieszkanie bez teściów podoba :D Ale i tak szukam "gdziebytupojechać" ;) buźka!

    OdpowiedzUsuń
  8. Deser jagodowy?? I mnie to ominelo??:))) Nosszzzzz!;P
    I nie dziekuj... bo sie czerwienie;P
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wlasnie przeczytalam... 21 roz??:))) Ja to musze dzis mezowi pokazac!:D

    OdpowiedzUsuń
  10. hih :)Cytrusie to takie małe różyczki ale dużo, to fakt na dwie szklanki od piwa musiałam rodzielic ;) A deser jagodowy z bitą śmietanką ;) zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  11. To ja juz do Ciebie pedze!;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurcze....daleko do Ciebie;) Ale jeszcze kilka dni i na pewno dojde;P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie