Setny post...
Jak na dwuletnią działalność to nawet niezły wynik, nieprawdaż?
Wiem, że się opuszczam, ale mam uczulenie na komputer. Takie faktyczne i wredne. Widzę monitor i włącza mi się odruch nakazujący zniknięcie z zasięgu.
Wszystko przez Szeryfa. Wrócił z urlopu pełen wigoru, dzikiego entuzjazmu, rozbudowanej potrzeby "usprawniania firmy"... i męczy. Mnie jako najbliżej się kręcącą (kwestia stanowiska) dotyka to tak bardziej "docelowo"... Wszystko ma być "na wczoraj" a właściwie "na przedwczoraj" i powoli zaczynam się zastanawiać jak by się tu sklonować... Niestety pomysłu brak, a roboty wcale nie mniej.
Dziś chwila spokoju. Szeryf pojechał na kolejne "bardzo ważne spotkanie", oczywiście wystosował wcześniej kilometrowego maila z zarządzeniami co trzeba zrobić na dzisiaj (a właściwie na wczoraj ). Powoli budzę się więc kawą, z błogą miną wspominając weekend i mobilizuję się do działania. Tak właściwie to lubię, kiedy w firmie dużo się dzieje. No może nie aż tak dużo, ale dużo ;) Szeryf już się przyzwyczaił, że jestem specjalistką od spraw niemożliwych... A ja staram się żeby trwał w tym przeświadczeniu jakkolwiek mało prawdziwe by ono było. :)
Weekend... Mmmmm, wciąż się uśmiecham na jego wspomnienie :) Mężon ostatnio przebija samego siebie w czułościach i okazywaniu uczuć. Czuję się kochana, adorowana i pożądana. I niech mi ktoś powie, że prawie 3 lata po ślubie już się tak nie da :D I nawet dało się go odciągnąć od jego drugiej miłości (komputer - ale nie jestem zazdrosna ;)) w celu zakupu państw, domków i hoteli - na planszy gry Eurobusiness ;) W tle piały sobie festiwalowe gwiazdki, potem jakiś film zdaje się zaczął, a my w najlepsze licytowaliśmy się o Wiedeń :D Poza tym dłuuuugie spacery, rozkosze podniebienia i nie tylko ;) i... wszystko czego można sobie zamarzyć...
Ok pora wracać na ziemię... Miłego dnia!
Tak na osłodę - dołożyłam fotki z "podgórskiej" wyprawy :)
Wiem, że się opuszczam, ale mam uczulenie na komputer. Takie faktyczne i wredne. Widzę monitor i włącza mi się odruch nakazujący zniknięcie z zasięgu.
Wszystko przez Szeryfa. Wrócił z urlopu pełen wigoru, dzikiego entuzjazmu, rozbudowanej potrzeby "usprawniania firmy"... i męczy. Mnie jako najbliżej się kręcącą (kwestia stanowiska) dotyka to tak bardziej "docelowo"... Wszystko ma być "na wczoraj" a właściwie "na przedwczoraj" i powoli zaczynam się zastanawiać jak by się tu sklonować... Niestety pomysłu brak, a roboty wcale nie mniej.
Dziś chwila spokoju. Szeryf pojechał na kolejne "bardzo ważne spotkanie", oczywiście wystosował wcześniej kilometrowego maila z zarządzeniami co trzeba zrobić na dzisiaj (a właściwie na wczoraj ). Powoli budzę się więc kawą, z błogą miną wspominając weekend i mobilizuję się do działania. Tak właściwie to lubię, kiedy w firmie dużo się dzieje. No może nie aż tak dużo, ale dużo ;) Szeryf już się przyzwyczaił, że jestem specjalistką od spraw niemożliwych... A ja staram się żeby trwał w tym przeświadczeniu jakkolwiek mało prawdziwe by ono było. :)
Weekend... Mmmmm, wciąż się uśmiecham na jego wspomnienie :) Mężon ostatnio przebija samego siebie w czułościach i okazywaniu uczuć. Czuję się kochana, adorowana i pożądana. I niech mi ktoś powie, że prawie 3 lata po ślubie już się tak nie da :D I nawet dało się go odciągnąć od jego drugiej miłości (komputer - ale nie jestem zazdrosna ;)) w celu zakupu państw, domków i hoteli - na planszy gry Eurobusiness ;) W tle piały sobie festiwalowe gwiazdki, potem jakiś film zdaje się zaczął, a my w najlepsze licytowaliśmy się o Wiedeń :D Poza tym dłuuuugie spacery, rozkosze podniebienia i nie tylko ;) i... wszystko czego można sobie zamarzyć...
Ok pora wracać na ziemię... Miłego dnia!
Tak na osłodę - dołożyłam fotki z "podgórskiej" wyprawy :)
Jesuuuu...ale bym pograla w eurobiznes, lezy u nas zakurzony bo nikt ze mna grac nie chce:/
OdpowiedzUsuńKochana mam nadzieje, ze sklikamy sie na gg?:))
Buziole:*
Uwielbiam kiedy Pan Mąż patrzy we mnie jak w obrazek, ale po cichu powiem Ci też, że moj jak zacznie mi słodzić, tulić sie to można czasem wyzionąć ducha :)))
OdpowiedzUsuńCytryno widzisz, ile straciłaś?? ;) pisz jak tylko będziesz miała czas buziol!
OdpowiedzUsuńSzarlotko jakżesz przyjemne byłoby wyzionięcie ducha w takich okolicznościach ;))
ale z lokatorami kupiłaś te domki? to lepiej się z eksmisją pospiesz, bo wiesz... w zimie będzie trudniej ;-p
OdpowiedzUsuńpromy-teczy.blog.onet.pl
Witam witam ;) czynsz będę im regulować bardzo delikatnie ;) Może sę sami wyniosą ;)))
OdpowiedzUsuń