Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2008

Ja się tak nie bawię!!

OK. Wiem, że póki nie podpisałam umowy Właścicielka może sobie do niej dodać wszystko :( Ale przecież przy pobieraniu kaucji mówiła co innego! Ja nie lubię się tak zawodzić, nie lubię takich paskudnych niespodzianek, niech ona mi tak nie robi!!! O co chodzi? W poniedziałek dostałam maila z umową, w której było o malowaniu mieszkania lub kasie za malowanie przy wyprowadzce. Nie było o tym mowy wcześniej... OK. Dałam radę to przełknąć, jest to w miarę logiczne. Ale dziś przeczytałam od niej kolejne maile, w których - chce, żeby jej wpłacić czynsz PRZED podpisaniem umowy. Żadna nowina, mam kasę na to ale czemu przed? A jak mi tam się coś pojawi dodatkowego w tej umowie? To odda mi tą kasę? Po drugie w mieszkaniu była pralka. O tym było w następnym mailu. Już jej nie ma. OK. jesteśmy z Mężonem na dorobku, pralkę kiedyś kupić musimy, ale nie planowałam tego od już - bo przecież była, miałam wstawić dwie?? No to teraz nie mam dylematu. Muszę kupić pralkę. I siedzę i się zastanawiam co jes

Jasne błękitne okna...

Miasto się smaży na wolnym słońcu. Za oknem rozgrzane latem, kłujące nieboskłon wieże Zamku... Soczysta zieleń zniechęca do siedzenia w czterech ścianach. A ja? Jak zwykle za biurkiem. Pracowicie wklepuję dane, odbieram telefony, przesyłam maile... A w tak zwanym "międzyczasie", kiedy wszystko na chwilę cichnie, uciekam tutaj. I zaglądam do blogów i staram się uzupełniać swój. Miałam napisać o weekendzie. Byliśmy przecież z Mężonem na kolejnej masowej imprezce. Ale zaplanowałam, że wrzucę Wam od razu film ze sztucznymi ogniami, a tu - guzik. :/ Film ma 500 MB, a nie dozwolone 100 MB, więc muszę poczekać aż Rodzony Przyjaciel pomoże mi to cuś zmniejszyć... I wtedy wrzucę. A teraz tylko napiszę. :) Macie czasem takiego stetryczałego lenia? Jest impreza, WSZYSCY znajomi się wybierają, usilnie Was chcą wyciągnąć ze sobą, a Wy... patrzycie jedno na drugie, widzicie w swoich oczach "nie chce mi się" wypisane na czerwono, w trybie błagalnym i... węgorzowym s

Szybki post

Znowu się dziś zaczytałam na czyimś blogu. I wróciłam do swojego zdruzgotana. Bo po co mnie ma ktoś czytać i dodawać komentarze, które będą bolały?? Po co ma mi się ktoś pakować w moje życie w ubłoconych aż o kolana buciorach i deptać moją wiarę w siebie, zaufanie do ludzi, optymizm? Bardzo, bardzo niedobrze to wygląda... Zaczęłam pisać dla siebie. Ale pomyślałam, że miło by było po prostu zagadać do ludzi, którzy wpadli w blogowanie tak jak ja. A skoro ja zaglądam do nich, to może i oni chcieli by poczytać z kim mają do czynienia. Odsłanianie gardy... Ufna jestem tak ogólnie - z natury. Ale nie wiem czy miałabym siłę wrócić do pisania po czymś takim... Nie wiem czy ktoś tu zagląda. Ale widzę, że im mniej tym lepiej... I może niech tak zostanie? Tylko tak miło jest czasem zagadać do całkiem obcych ludzi i wysyłając uśmiech dostać taki sam - szeroki i ufny... Ryzyko... Biję się z myślami, czy się nie schować - mam taką możliwość na tym portalu... Ale to tak trochę nie w moim sty

Tydzień

No i ostatni tydzień dojeżdżania do pracy "w tą stronę" :)) Przez sobotę, niedzielę, poniedziałek i wtorek zamierzam uporządkować szafy i szafki i zgromadzić cały "dobytek" na jednej kupie, żeby łatwiej było wywieźć. Byliśmy w weekend na tzw "wsi". U Babci Mężona. Wielka rodzina, cztero-pokoleniowa - bo Mama-Babcia-Prababcia, Córka-Mama-Babcia, Zięć-Ojciec-Dziadek, Wnuczka-Córka-Mama, Prawnuk-Wnuk-Synek, druga Córka-Wnuczka, Syn-Wnuczek ... wszyscy w jednym domu. I jeszcze trzecia Wnuczka-Córka-Mama, która przyjechała w odwiedziny ze swoim mężem i Prawnuczką-Wnuczką-Córką :))) Tak mi trochę tego za dużo... Dwoje maleńkich szkrabów babrających się w basenie. Odwieczne pytania "A wy kiedy?" (w domyśle - będziecie mieć dziecko)... I pierwszy raz moja odpowiedź nie brzmiała "nieprędko" ;) I Mama Mężona, która po raz pierwszy powiedziała, że będzie jej się bez nas przykrzyć... Zastanawiam się ciągle, dlaczego nigdy nie powiedziała teg

Dzień - dobry :)

Wspaniały wynalazek taka sobota :) Rodzice Mężona się ulotnili, sam Mężon z uśmiechem nastolatka popędził na koszykówkę z kumplami, a ja mam właśnie chwilkę dla siebie. Sam na sam z Joshem Grobanem... Całkiem świeżo zakochana w jego muzyce, postanowiłam sobie znaleźć więcej piosenek i teraz moje uszy z błogością odpoczywają, a palce piszą po prostu same ;) Dwie wspaniałe płyty, skąd się wziął taki człowiek?? Szanowna mamo Josha - wielkie dzięki :)!! Mmmmm... Wieczorem kolejny zlot gawiedzi nad Wisłą. Pewnie się wybierzemy z Mężonem - pora w końcu na nowe zdjęcia :) Choć wrażenia dźwiękowe na pewno nie będą takie, jakie mam teraz... Bo tego się nie da po prostu z niczym porównać... Mimo że nic nie mam do Dżamiro z Kłaja... ;) Jeszcze dziewięć dni do przeprowadzki. Powoli robię porządek w szufladach i gromadzę pudełka... Braciszek z tego co wiem, już też nie może się doczekać. Skonfundowani - Druga Połówka Braciszka i mój własny Mężon - po prostu podążają naszym tropem. Ale tak

Edward Stachura "Z nim będziesz szczęśliwsza"

Zrozum to co powiem, Spróbuj to zrozumieć dobrze Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe Albo noworoczne jeszcze lepsze może O północy gdy składane Drżącym głosem nie kłamane Z nim będziesz szczęśliwsza Dużo szczęśliwsza będziesz z nim Ja cóż, włóczęga, niespokojny duch Ze mną można tylko pójść na wrzosowisko I zapomnieć wszystko: Jaka epoka, jaki wiek, jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień I jaka godzina kończy się, a jaka zaczyna Nie myśl że nie kocham Lub że tylko trochę Jak cię kocham nie powiem, no bo nie wypowiem Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może Wiec dlatego właśnie żegnaj Zrozum dobrze, żegnaj Z nim będziesz szczęśliwsza ... Ze mną można tylko w dali znikać cicho...

No jeszcze 12...

Czas się kurczy zupełnie przyzwoicie, choć mógłby się bardziej postarać. Niestety pewnych rzeczy nie da się przyśpieszyć... Ale czuję, że moje życie dostało porządnego kopa na rozpęd. Dzieje się w nim coś, na co długo czekałam. Może było warto się nie poddać? Może jednak warto robić plany na przyszłość, nie odwracać się zbyt często wstecz... Nie mogę się doczekać... To jak czekanie na pierwszą gwiazdkę, odcięcie się od niechcianej rzeczywistości, zamknięcie pewnego, niezbyt udanego etapu. I ciekawość nowego... I taka pewność, że na tym to się nie skończy - że również te bardziej szalone marzenia muszą się spełnić, bo bardzo tego pragniemy. Wiem, gdzie chcę dojść. Wiem, że chcę być jeszcze dla kogoś. I spełniać marzenia - nie tylko swoje... Małymi kroczkami do właściwego wejścia..

Jeszcze 14 dniiii :)

Dwa tygodnie do przeprowadzki... To, że się nie mogę doczekać, to naprawdę mało powiedziane. Część weekendu spędziliśmy z Mężonem w szwedzkim raju dla urządzaczy mieszkań :) Lista tego, czego nam jeszcze brakuje do codziennej egzystencji niebezpiecznie się wydłuża :D Ale jest dobrze. Wróciła mi energia, wigor... Czuję się jak szczęśliwa, świeżo upieczona żonka, która będzie urządzać swoje pierwsze gniazdko :D No bo w sumie, będę urządzać pierwsze. To, w którym mieszkaliśmy zaraz po ślubie było już w pełni wyposażone. Nawet naczynia były. Ba, nawet czajnik elektryczny :D. Nie cierpię czekania... Chciałabym już coś robić, działać... A tu - fundusze ograniczone, miejsce składowania ograniczone... No cóż, bez czekania się nie obędzie :/ Ale czekałam na ten dzień dwa długie lata - czym są wobec tego dwa tygodnie?? OK, idę robić szczegółowy plan przeprowadzki - jak Druga Połówka Braciszka :)

Czego więcej do szczęścia?

No i jest. Niedroga śliczność z dwoma balkonami, wybudowana całkiem niedawno, umeblowana nie do końca, ale za to bardzo smacznie... Zlokalizowana po drugiej stronie Wisły, więc Szanowni Rodziciele Mężona nie będą mieli ułatwionego dostępu ;). Spokojne sąsiedztwo, blisko do zaopatrzenia w żywność, do pracy bezpośredni tramwaj... Tylko się wprowadzać. Ależ te dni do pierwszego powoli mijają... Myślę teraz głównie o tym jak się spakować i zorganizować transport ;) i jeszcze gdzie dokupić niezbędne utensylia, bez których egzystencja nawet w najfajniejszym mieszkanku może się okazać utrudniona. Ale to takie przyjemne tematy do zastanawiania się :). Weekend spędziliśmy z Mężonem bardzo aktywnie. Szczególnie, że do babci, którą jest Mama Mężona, przyjechała Siostra Mężona z Siostrzeńcem Mężona :) Młody (znaczy się Siostrzeniec Mężona) w małych dawkach jest całkiem znośny. Ale bardzo się cieszę, że termin naszej wyprowadzki przypada przed dniem, w którym Siostrzeniec przyjeżdża do dziadkó

Polowanie na mieszkanie - ciąg ciągły.

Czy ja zbyt wiele wymagam?? 3 pokoje. Nie na 30 metrach. W miejscu, do którego dojazd pozwalał by na to, byśmy mogli z Mężonem się przespać między powrotem z pracy i wyjściem do niej. I żeby starczyło pieniędzy z wypłaty na coś jeszcze, niż tylko na czynsz... To chyba niewiele? A jednak, okazało się, że wymagania się wykluczają. Szczególnie opcja "finanse" z opcją "lokalizacja". A jak już nawet da się przeżyć wysokość czynszu i położenie miejscówki jest sensowne to... No właśnie - takie opcjonalnie mieszkanie zwiedzaliśmy z Mężonem wczoraj. I ze studentkami, które pan właściciel nieszczęśliwie umówił przed nami, ale się spóźnił. Studentkami trajkoczącymi. "Bo one też reflektują na 3 pokoje, bo jest ich cztery. I w ogóle to mieszkanie jest super, niech Pan tylko pozwoli płacić mniej przez wakacje..." Im się naprawdę podobało. Wystarczyło, że była szafa, łóżka, wanna i kuchenka... A nam nie. I dochodzę do wniosku, że naprawdę się starzejemy, bo wsp

Dzień ułamanego ogona żyrafy.

Żyrafa została zastąpiona Osobistą wróżbitką. Chyba z powodzeniem. :) Niesamowicie fajnie jest zobaczyć rano tak uśmiechniętego pysia :) Minęło trochę czasu. Zostawiłam moją Ulubioną Współpracowniczkę na dole, na pastwę Bani i jego Wiernego Padalca, a sama wspięłam się na wyżyny biura na trzecim piętrze. Jeszcze trochę mamy nie poukładane wszystko, ale zmierzamy w kierunku końca remontu ;). Najważniejsze, że Szeryf przeniósł się do osobnego pomieszczenia - od razu więcej przestrzeni :) Zapoczątkowaliśmy z szanownym Mężonem wymyślanie całego mnóstwa planów życiowych. Mam nadzieję, że ich urzeczywistnianie pójdzie równie łatwo i przyjemnie. Po primo - mieszkanie - półroczna, mała komuna - czyli stadko składające się z naszego małżeńskiego stadła, mojego Braciszka i jego Drugiej Połówki. Trochę się obawiam tej części planu, bo z Braciszkiem zakończyłam mieszkanie już ładnych parę lat temu, a nasze wspólne egzystowanie nie było na wyłącznie pokojowej stopie. No cóż dwa wodniki w końcu