Dzień ułamanego ogona żyrafy.

Żyrafa została zastąpiona Osobistą wróżbitką. Chyba z powodzeniem. :) Niesamowicie fajnie jest zobaczyć rano tak uśmiechniętego pysia :)
Minęło trochę czasu. Zostawiłam moją Ulubioną Współpracowniczkę na dole, na pastwę Bani i jego Wiernego Padalca, a sama wspięłam się na wyżyny biura na trzecim piętrze. Jeszcze trochę mamy nie poukładane wszystko, ale zmierzamy w kierunku końca remontu ;). Najważniejsze, że Szeryf przeniósł się do osobnego pomieszczenia - od razu więcej przestrzeni :)
Zapoczątkowaliśmy z szanownym Mężonem wymyślanie całego mnóstwa planów życiowych. Mam nadzieję, że ich urzeczywistnianie pójdzie równie łatwo i przyjemnie.
Po primo - mieszkanie - półroczna, mała komuna - czyli stadko składające się z naszego małżeńskiego stadła, mojego Braciszka i jego Drugiej Połówki. Trochę się obawiam tej części planu, bo z Braciszkiem zakończyłam mieszkanie już ładnych parę lat temu, a nasze wspólne egzystowanie nie było na wyłącznie pokojowej stopie. No cóż dwa wodniki w końcu. Trzeba chyba kupić skrzynkę meliski dla Mężona i Drugiej Połówki Braciszka ;) (zapisać!).
Secundo - Mężon będzie sie starał przekształcić swoją chwilową umowę na umowę bardziej trwałą.
Tertio znajdziemy swój własny kąt...
i quatro... to na razie słodka tajemnica :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie