tiaaaaaaaaaaa....
Napisałam w poprzednim poście, że "będzie dobrze"? Napisałam. I po co mi to było???
Zawsze, kiedy uwierzę, że dam sobie radę ze wszystkim... Że teraz już trochę prostsza droga przede mną... No właśnie - ten tam na górze radośnie rechocze "a figę!!!!"...
Cholerny kryzys przyczołgał się też do nas. W firmie Mężona cięcia - wydatków, wypłat... a może nawet jeszcze personalne... Wszystkiego się odechciewa - firanek do kuchni i sypialni... dywaników... Planów... Czuję się tak, jakby ktoś dał mi ostro po łapach, które wyciągnęłam w stronę samodzielnego mieszkania... A przecież nie może tak być, że znowu wrócimy TAM... Nie teraz - nie we trójkę...
Mam ochotę wejść w najciemniejszy kąt, objąć rękami brzuch i przeczekać w półśnie ten idiotyczny czas.
Zimno...
o nie! o nie! o nie! :( błagam, niech się ułoży... trzymam kciuki i postaram się wymodlić... trzymaj się mocno!
OdpowiedzUsuńdzięki Emko :* Mam nadzieję, że nie skończy się tym co kiedyś, bo ja już nie potrafiłabym mieszkać z tymi ludźmi :/
OdpowiedzUsuńbędzie dobrze, będzie, zobaczysz! całujemy Cię z Zośką z całych sił :* :*
OdpowiedzUsuńbędzie dobrze, zobaczysz. kryzys przecież nie będzie trwał wiecznie. to tylko chwilowe. buziak
OdpowiedzUsuńKochanie sie ulozy...:* Nie zalamuj sie, nie teraz, musisz wierzyc... jutro jak tylko laptop mi odpali jestem na gg:**
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny, staram się jakoś trzymać :* Może jakoś się uda...
OdpowiedzUsuńTylko nie to :( musimy wierzyc ze kryzys nie bedzie trwał wiecznie albo Was ominie...trzymaj sie dzielnie :))) buziaki
OdpowiedzUsuń