Zima zima zima...

Zasypało nas konkretnie... I takie jakieś to wszystko jest... Senne jak polarny niedźwiedź...

Po klatce zaczynają się poniewierać części windy. Tu kawałek drzwi, tam stalowa futryna... Coś robią. Na moim piętrze ostatnio wielką dziurę w ścianie, w którą został wetkany jakiś mechanizm. Nie nastrajam się pozytywnie. W Polsce nie robi się niczego przed wyznaczonym czasem - szczególnie teraz jak jest kryzys i trzeba "szanować robotę"...

W niedzielę byli teściowie na obiedzie. Całkiem nawet bezboleśnie się odbyło. No, może trochę podnieśli mi od razu ciśnienie, przychodząc pół godziny wcześniej niż mieli być i musiałam przyśpieszyć robienie jedzenia. Na szczęście im smakowało. Na tapecie była oczywiście Młoda i to, jak zamierzamy się urządzić z tymi wszystkimi dziecięcymi akcesoriami...

A ja... Robię się coraz bardziej okrągła w pasie. W sobotę ledwo się objęłam krawieckim metrem i jedynka bardzo delikatnie dotykała setki... Noszę przed sobą harcerski plecak wypchany do granic możliwości, poza tym nie widać że jestem w ciąży...
Ale czuję coraz większą sympatię do tego gościa: *. Jeszcze trochę i tylko wąsów będzie mi brakować... ;)

Hmmm ale chciałam o czymś innym jeszcze...
W moim życiu to jest taki czas, że mocniej wszystko odczuwam. Mniej analizuję, mniej się czepiam, biorę wszystko takie, jakim się wydaje i... Dobrze mi z tym...
Zauważam całe mnóstwo drobiazgów, którymi jest wypełnione moje życie, dostrzegam, że przede wszystkim wypełnione jest moim Facetem... Ostatnio wciąż na nowo mnie zaskakuje swoją miłością... Robi rzeczy, które może nie do końca mu się podobają, ale robi je dla mnie...
Muszę zapamiętać ten okres - na gorszy czas ;)

*(obrazek ze strony http://images.google.pl)


Komentarze

  1. Ja dzieki Tobie wczoraj przypomnialam sobie o tych dobrych chwilach, o tym jak nosil mnie na rakach... dziekuje Ci za to:* Bo ja zapomnialam;(

    A co dobrego bylo na obiad?:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się Kochana :) Pamiętaj o tym... To może wrócić :) A na obiad był karczek po królewsku ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja slyszalam,ze ten kryzys to pic na wode;((
    i ja doceniam swego meza, jakos juz sie przyzwyczailam. nie ma juz fajerwerek, ale ta stagnacja tez mi sie podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  4. ano niestety nie pic... A meza trzeba doceniac, szczegolnie jak sie malo wtrąca ;) nieprawdaż? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. kochana wspaniały czas nastał dla Ciebie, a ta seteczka coraz bardziej mi sie podoba, mała rośnie jak na drożdzach a to wspaniala wiadomość :)))) a tatus chyba wczuł sie w role i zeby mu tak zostało hihihiih :))))
    buziakuje Was obie a co ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasiu, byle mu wąsy nie urosły :D:D A Julka to będzie silna baba, już to wiem :D Po takiej matce nie ma innego wyjscia ;) Dzięki za całuski Mężonowi każę wycałować brzuszek :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zbieram dobre słowa ;)

Popularne posty z tego bloga

Rozprawa z przeszłością

Jeszcze tydzień, dam radę, na pewno ;)

Wakacyjnie - niekoniecznie