Weekend pod grzybkiem :)
Paskudny - bo rano lało. I śmy z córką zmokłyśmy. Parasol średnio się sprawdza przy tak sporej różnicy wzrostowej. Mam nadzieję, że kataru z tego nie będzie - u niej. Bo u mnie będzie na pewno ;)
Ale o weekendzie miało być.
Bo ja kocham zbierać grzyby. Kocham łazić po lesie i wypatrywać oczy. Nie przeszkadzają mi chaszcze, drapadła wszelakie, pajęczyny tu i ówdzie. Wlezę tam, gdzie wzrok nie sięga byle dopaść kolesia w brązowym kapelutku. Królestwo za wypad na grzyby.
A moja Mamunia już donosiła, że u nich SĄ. Że oni jeżdżą. Zbierają. Że las Taaaki piękny.
No wiem. Łaziłam tam z nimi namiętnie... Kiedyś... Teraz sporadycznie raz na dłuuugi czas.
I właśnie w TEN weekend nadeszła ta upragniona przeze mnie chwila. Pogoda zapowiadała się piękna, żadnych wyjazdów nikt nie planował, udało się znaleźć opiekę dla Juli (teściowa), zwerbować Siostrę i Braciszka, Mężona i wioooo pod Olkusz :)
Wylądowaliśmy bezpiecznie pod laskiem i ruszyliśmy. Las przywitał nas otwartymi ścieżkami :)
Słońcem, kolorami i...grzybkami ;)
Na szczęście na widokach nie poprzestaliśmy - choć piękne ;)
I - to tu, to tam pojawiły się w końcu... :)
Więc szliśmy, wyłuskiwaliśmy skarby z leśnego runa, wdychaliśmy świeżutkie powietrze... Ech było cudnie :)
I nawet nikt się nie zgubił :) A potem pojechaliśmy sobie jeszcze do Ojcowa, bo okazało się że tam też MOŻNA :) Teren trochę bardziej zróżnicowany, trochę kamyczków, trochę górek, drzewka troszkę wyższe. No, wiecie - TAKIE klimaty:
i nawet oświetlenie mają inne ;))
I kiedy już naprawdę nie mieliśmy więcej siły na nic, a siateczki pełne zdobyczy zaczęły złośliwie rechotać mówiąc - a teraz będziecie musieli nas wszystkie obrać hłe hłe hłe ;)
No tośmy wróciliśmy ;)
W domku zasiadłam przed stołem, ciężko westchnęłam - bo owszem, fajnie że są ale aż TYLE?? No i przyjrzałam się uważniej kurkom, które okazały się być lisówkami pomarańczowymi i poszły do kosza. Przyjrzałam podgrzybkom, okazały się być zamieszkałe przez brać wijącą - na szczęście nie wszystkie i 1/4 poszła do kosza. Bo przecież nie o to chodzi by złapać króliczka... ale by gonić go go go ;)
Resztę szybko oczyściłam, część obgotowałam, część nawlekłam na sznureczki i powiesiłam przy kaloryferku. Się suszą. A i sosik w niedzielę do kotlecików był mniamniuśny :) Ogólnie więc wyprawa udana. Szkoda, że już się zrobiło tak zimno...
Niedziela dla odmiany była paskudna. Nie tylko ze względów pogodowych. Cały dzień czułam mięśnie. W sensie - że je mam. Łydek i ud szczególnie :)) Ale naprawdę - ta sobota była CUDNA :))
Grzyby to ja też uwielbiam - ale jeść ;)
OdpowiedzUsuńPisałam kiedyś,że pasożycik ze mnie w tym temacie potworny.
Na szczęście tato mój uwilebia po lasach buszować, więc nie mam AŻ takich wyrzutów sumienia :)
PS Ale takiego kurkowego sosiku to bym zjadła, mniaaaam :)
:D musimy się kiedyś zsymbiozować - ja Ci nazbieram a Ty sobie wyczyścisz i zjesz ;)
UsuńJa się chętnie przyłączę! I do jednego i do drugiego... Ale szczerze to jakbym się miała zastanowić, to jednak jeść wolę... ;-P
UsuńSosik grzybowy.... mniam, mniam, mniam! ;-)
My też byłyśmy z moją mamcią na spacerze w lesie i nic oprócz muchomorów nie znalazłyśmy... :-(
Dziewczyny, to ja mam plan. W weekend wpadacie, idziemy na grzyby, potem wracamy, obieramy i gotujemy. Lila, w grupie raźniej, z nami będzie fajnie, zobaczysz!
UsuńM wczoraj za domem znalazł kozaki :)
Z Wami to ja mogę wszędzie. Nawet na grzyby :)
UsuńAle nie gwarantuje za efekty - bo ja pewnie same trujące zbiore - bo ładne będą ;)
Ja się piszę!!! ;-D
UsuńJuli- na zbieranie czy na degustację tego co zbiorę? ;)
Usuń:)) nawet nie widziałam jaka mi się dyskusja zrobiła :)) Ja mogę zbierać i obierać a co ;) Ale już chyba nie w tym roku zimno jak na Antarktydzie :/
Usuńa te moje narwane dzieci pojechały w to samo miejsce (pod Olkusz) w niedzielę rano. Kojarzysz wczorajszą pogodę?
OdpowiedzUsuńMiłego!
wczorajsza aura była dla kamikadze :D jestem pełna podziwu że im się chciało - przywieźli coś chociaż? :D
Usuńmój Kurnik zaraz pod lasem i tam pełno grzybów....i boje sie ze to starci swoj urok...ja kochałam te całe wyprawy na grzyby a teraz tak jakos po prostu są i rosną....
OdpowiedzUsuńnie straci! Będziesz brać dziatwę w weekendy i w las... Ech chciałabym tak :)
UsuńTeż lubię jeździc na grzyby a mistrzem jest moja Mama. Ona to po prostu uwielbia, jak jest sezon i grzyby to jeździ codziennie do upadłego ;)
OdpowiedzUsuńW zeszłym tygodniu też byłyśmy ale u nas jest za sucho i nic nie znalazłyśmy.
Moi rodzice też lubią, więc nas zarazili bakcylem. I z dziadkiem też chodziłam - bladym świtem w "jego miejsca" :)) U nas to chyba jednorazowy wypad teraz za zimno na grzyby
UsuńNadałabyś się z moją mamą.
OdpowiedzUsuńCałą sobotę przesiedziała w lesie i wróciła z łupami taka szczęśliwa, że cholerka:D piękne te wasze zbiory:*
haha widzisz przydała by mi się może nie tachałabym tych lisówek bez sensu :D
UsuńU nas sie zbiera chyba tylko kozaki, maślaki i prawdziwki.
UsuńZresztą, ja sie nie znam
PS Masz gg? :D
Grzybki, grzybki !!! Ja też tak chcę !!! :D
OdpowiedzUsuńno to w samochód i do lasu :) A Jlcia do babci - sprawdzony sposób ;)
Usuńoch..........przypomniałaś mi czasy, kiedy to tak po lesie z przyjaciółmi łazilam i grzyby zbierałam...ech...dziś już wzrok nie ten i ludzie wokół mnie z innymi pasjami.sentyment jednak pozostał...
OdpowiedzUsuńoj tam oj tam ludzie z innymi pasjami - znajdź takich co też lubią - mmnie np i lecimy ;))
UsuńJa tak jak Ty - koooocham zbierać grzyby, łazić po lesie i polować na ukryte sztuki. Ale tak rzadko teraz mam okazję, choć mieszkam na terenach pełnych lasów...
OdpowiedzUsuńTak czas, czas, czas - wszystko ten czas a zwłaszcza jego brak. Nie martw się chłopcy podrosną to z ochotą się z Tobą zabiorą :)
Usuń